Rz: Nawet specjaliści z rynków finansowych są zdezorientowani i nie bardzo są w stanie przewidzieć dalszy rozwój wypadków. Czy pan jest w stanie powiedzieć: co dalej?
Stuart Green: Przede wszystkim będziemy mieli reakcję rynków na plan amerykańskiej administracji. Ale potem rozwój sytuacji jest trudny do przewidzenia. Wiadomo, że wzrost gospodarczy będzie coraz wolniejszy, do końca tego roku i w 2009.
Kiedy widzimy, jak kolejne banki centralne dosłownie wrzucają biliony dolarów na rynek, przypomina mi to bezradnych rodziców próbujących uspokoić rozwrzeszczane dziecko kolejnymi zabawkami, w nadziei, że któraś wreszcie mu się spodoba i będą mieli chwilę spokoju. Czy rzeczywiście finansowe władze tego świata nie wiedzą, co powinny zrobić, bo takiego kryzysu jeszcze nie było?
W ostatnich dekadach były napięcia na rynkach finansowych, ale nie o takiej sile. Uwalnianie pieniądza ma za zadanie choć trochę zmniejszyć napięcie na rynkach finansowych. Widzę w tym determinację ze strony władz, aby wreszcie doszło do poprawy warunków, w jakich funkcjonują rynki finansowe, a w efekcie, żeby gospodarka ucierpiała jak najmniej. To prawda również, że takiego rozchwiania rynków nie widzieliśmy od wielu lat. I sądzę, że to, co zrobił teraz Fed i rząd amerykański, dotrze do źródła problemu.
W USA dochodzi do bezprecedensowej interwencji państwa na rynku, w tym do nacjonalizacji instytucji finansowych – Freddie Mac, Fannie Mae, AIG. Słyszymy również, że jest to już koniec Wall Street jako świątyni światowego biznesu. Czy to już koniec kapitalizmu, jaki znaliśmy w ostatnich latach?