Nie było jeszcze kryzysu o takiej sile

Rozmowa: Stuart Green, globalny ekonomista HSBC

Publikacja: 29.09.2008 04:48

Nie było jeszcze kryzysu o takiej sile

Foto: PARKIET, Małgorzata Pstrągowska Mał Małgorzata Pstrągowska

Rz: Nawet specjaliści z rynków finansowych są zdezorientowani i nie bardzo są w stanie przewidzieć dalszy rozwój wypadków. Czy pan jest w stanie powiedzieć: co dalej?

Stuart Green: Przede wszystkim będziemy mieli reakcję rynków na plan amerykańskiej administracji. Ale potem rozwój sytuacji jest trudny do przewidzenia. Wiadomo, że wzrost gospodarczy będzie coraz wolniejszy, do końca tego roku i w 2009.

Kiedy widzimy, jak kolejne banki centralne dosłownie wrzucają biliony dolarów na rynek, przypomina mi to bezradnych rodziców próbujących uspokoić rozwrzeszczane dziecko kolejnymi zabawkami, w nadziei, że któraś wreszcie mu się spodoba i będą mieli chwilę spokoju. Czy rzeczywiście finansowe władze tego świata nie wiedzą, co powinny zrobić, bo takiego kryzysu jeszcze nie było?

W ostatnich dekadach były napięcia na rynkach finansowych, ale nie o takiej sile. Uwalnianie pieniądza ma za zadanie choć trochę zmniejszyć napięcie na rynkach finansowych. Widzę w tym determinację ze strony władz, aby wreszcie doszło do poprawy warunków, w jakich funkcjonują rynki finansowe, a w efekcie, żeby gospodarka ucierpiała jak najmniej. To prawda również, że takiego rozchwiania rynków nie widzieliśmy od wielu lat. I sądzę, że to, co zrobił teraz Fed i rząd amerykański, dotrze do źródła problemu.

W USA dochodzi do bezprecedensowej interwencji państwa na rynku, w tym do nacjonalizacji instytucji finansowych – Freddie Mac, Fannie Mae, AIG. Słyszymy również, że jest to już koniec Wall Street jako świątyni światowego biznesu. Czy to już koniec kapitalizmu, jaki znaliśmy w ostatnich latach?

To bardzo mocne określenie, ale rzeczywiście rząd amerykański odgrywa dzisiaj ogromną rolę w gospodarce. Niewątpliwie wspomógł swą polityką wzrost PKB w II kwartale. Cały czas stara się usunąć z rynku najbardziej szkodliwe aktywa i w ten sposób wspiera restrukturyzację systemu finansowego w USA. Zawsze zresztą oczekuje się aktywności władz wówczas, kiedy warunki rozwoju gospodarka pogarszają się. Oczekujemy takiej samej aktywności w ograniczeniu ogromnych deficytów dotkliwych dla kondycji amerykańskiej gospodarki.

Jak długo pana zdaniem potrwa obecna zła sytuacja gospodarcza?

W naszych prognozach na 2009 r. przewidujemy większe spowolnienie, niż zakładaliśmy wcześniej. Natomiast jesteśmy pewni zadowalającego tempa wzrostu w krajach rozwijających się – myślę tutaj o tzw. krajach BRIC, czyli Brazylii, Rosji, Indiach i Chinach, oraz Azji Południowo-Wschodniej.Mimo to cała gospodarka światowa będzie rozwijała się wolniej, a centrum wzrostu przesunie się. Trzeba jednak pamiętać, że w kilku ostatnich latach mieliśmy naprawdę szybki wzrost. W Unii Europejskiej nie będzie dramatycznego spadku tempa, ale musimy pamiętać, że ostatnie 12 miesięcy nie były tam wyjątkowo korzystne dla rozwoju.

W Rosji mamy jednak kryzys zaufania do gospodarki. Zawieszone były sesje giełdowe, kapitał nadal wypływa z tego kraju. Sądzi pan, że Rosja długo będzie płacić za wojnę z Gruzją i podwyższone ryzyko finansowe?

Rosja będzie przede wszystkim korzystała z wysokich cen surowców, które utrzymają się także w przyszłym roku. Obroty światowego handlu takżepozostaną na wysokim poziomie, nie oczekuję tutaj jakiegoś załamania. Natomiast rzeczywiście kraje rozwijające się ucierpią z powodu rozchwianych finansów, ale z drugiej strony skorzystają właśnie z rosnących obrotów globalnego handlu.

Po upadku Lehman Brothers pojawiło się ogromne zaintere- sowanie inwestorów azjatyckich kupnem tego, co po nim zostało. Tam, na Wschodzie, wyraźnie są pieniądze do wydania. Czy sądzi pan, że efektem tego kryzysu będzie przesunięcie się gospodarczego centrum świata z Wall Street i Londynu do Szanghaju, Bombaju i Dubaju?

Rzeczywiście podczas takich załamań w USA pojawia się zainteresowanie aktywami amerykańskimi z różnych części świata. Tyle że tymrazem to cały świat ma problem z sektorem finansowym, a nie sami Amerykanie. Do USA nadal napływają pieniądze, tak jak i do innych krajów.

Podczas kryzysu finansowego zawsze cierpią również i inne dziedziny gospodarki. Jakie branże pana zdaniem ucierpią tym razem?

Naturalnie sektor finansowy, lotnictwo. Ale bardzo trudno dzisiaj powiedzieć, jaka będzie globalna reakcja na dzisiejsze wydarzenia.Łatwiej już mówić o poszczególnych krajach... Jak na razie jednak największą ofiarą jest system finansów. W Wielkiej Brytanii kłopoty ma sektor finansowy, branża budowlana, rynek nieruchomości.

A jaka będzie reakcja Europy Środkowej i Wschodniej, w końcu krajów, które ostatnio rozwijały się w dość szybkim tempie?

Jestem nadal przekonany, że szybki zdrowy wzrost gospodarczy będzie trwał przez kilka następnych lat.

Niemniej jednak nasze kraje potrzebują pieniędzy na finansowanie tego rozwoju. A te pieniądze będą droższe. Czy widzi pan zagrożenie dla pozyskiwania środków przez takie kraje jak na przykład Polska?

Wszystkie dokumenty Rezerwy Federalnej i Europejskiego Banku Centralnego przewidują zaostrzenie w warunkach finansowania. Ale dotyczy to dalszej przyszłości. Chociaż w tej chwili widać, że kredyty już są droższe. Tyle że dotyczy to raczej rynku nieruchomości niż kredytów korporacyjnych.

W ostatnich dniach mamy do czynienia z wielkimi skokami cen surowców. Czy sądzi pan, że ta sytuacja jeszcze długo potrwa?

Ceny surowców są dzisiaj uzależnione od szybkiego tempa uprzemysłowienia Azji. Dotyczy to tak metali, jak i surowców rolnych. I biorąc pod uwagę, skąd pochodzi popyt i jak szybko rozwija się ta cześć świata, prognozujemy ceny wyższe, niż wielu analityków mogłoby się spodziewać i to nawet w sytuacji, kiedy spowolnienie światowej gospodarki jest nieuniknione.

rozmawiała Danuta Walewska

Rz: Nawet specjaliści z rynków finansowych są zdezorientowani i nie bardzo są w stanie przewidzieć dalszy rozwój wypadków. Czy pan jest w stanie powiedzieć: co dalej?

Stuart Green: Przede wszystkim będziemy mieli reakcję rynków na plan amerykańskiej administracji. Ale potem rozwój sytuacji jest trudny do przewidzenia. Wiadomo, że wzrost gospodarczy będzie coraz wolniejszy, do końca tego roku i w 2009.

Pozostało 93% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację