Tak przewidują opracowane w Brukseli procedury. A że spowolnienie gospodarcze za pasem, wiele liczb podanych w aplikacjach może się okazać zawyżonych.
Rząd ma jednak plan ratunkowy – chce powołać się przed Komisją Europejską na zaistnienie siły wyższej. Jest w przepisach klauzula, która zwalnia w tym przypadku firmy z obowiązku dotrzymania deklaracji.
To całkiem sprytny prawniczy manewr, mam jednak nadzieję, że rząd przygotowuje jakiś plan B. Starsi na pewno pamiętają, jak im w PRL wkładano do głowy, że kryzysy są cechą kapitalizmu. Nie trzeba zresztą sięgać do Marksa – podobne poglądy lansuje cała rzesza współczesnych ekonomistów. Jak zatem zakwalifikować krach finansowy jako zdarzenie niemożliwe do przewidzenia (to jedna z cech siły wyższej)?
Źle by się stało, gdybyśmy o ostatnich wydarzeniach gospodarczych myśleli w kategorii gromu z jasnego nieba. Oczywiście, przedstawiając się jako ofiary kataklizmu, firmy mogą liczyć na większe rządowe wsparcie. Myli się jednak ten, kto uważa, że państwo da pomoc i dyskretnie usunie się w cień. Już słychać radosne głosy polityków podnieconych myślą o regulowaniu rynków finansowych. Tymczasem kryzys nie może się stać pretekstem do rozrostu roli państwa w gospodarce. To tylko opóźni jej wychodzenie na prostą.
[b][i][link=http://blog.rp.pl/blog/2008/10/21/lukasz-rucinski-sila-wyzsza-czyli-wyganianie-diabla-belzebubem/]Skomentuj na blog.rp.pl[/link][/i][/b]