Mimo kłopotów finansowych, jakie ma Goldman Sachs, pensja Blankfeina za ubiegły rok wyniosła rekordowe 70 mln dolarów, bo wynagrodzenie podstawowe – 600 tys. dol. – zostało powiększone o bonus z powodu dobrych wyników banku w 2007 r., a także wszelkiego rodzaju dodatki – koszty utrzymania auta, kierowcy itd.
Niewykluczone, że jego pensja za ten rok będzie również wysoka, ale stanie się tak tylko wtedy, jeśli efektem wprowadzenia w życie Planu Paulsona będzie wzrost cen akcji, w tym i Goldmana Sachsa. Jak na razie cena akcji kierowanej przez niego instytucji spadła w tym roku o 47 proc. Swoją posadę przejął właśnie po Henrym Paulsonie, obecnym sekretarzu skarbu USA, który po wieloletniej pracy postanowił sprawdzić się w administracji państwowej i dzisiaj jest autorem planu ratunkowego dla amerykańskiej bankowości. Zawarty jest w niej między innymi zapis ograniczający zarobki prezesów w tych bankach, które skorzystały z pakietów ratunkowych.
54-letni dzisiaj Blankfein urodził się w nowojorskim Bronksie. Pochodzi ze skromnej rodziny należącej do nowojorskiej klasy średniej. Rodzice jednak postanowili zainwestować w jego wykształcenie z Harvardem włącznie. Ostatecznie skończył Harvard Law School i zatrudnił się jako specjalista od prawa korporacyjnego w kancelarii prawnej Donovan, Leisure, Newton & Irvine.
W 1981 roku pracował już jednak u Goldmana, w części banku zajmującej się handlem surowcami. Był specjalistą od sprzedawania złotych sztabek i monet, bo odmówiono mu zatrudnienia w dziale inwestycyjnym.
Nie była to pozycja prestiżowa i kiedy zapytał swojego szefa, jak powinien się przedstawiać, usłyszał: – Jeśli ci na tym zależy możesz się tytułować contessą.