Zaczynał od złota

Lloyd Craig Blankfein, prezes Goldman Sachs, jest najlepiej wynagradzanym menedżerem w światowej bankowości, a „Forbes” zalicza go do „wschodzących gwiazd” Wall Street

Aktualizacja: 28.10.2008 05:49 Publikacja: 28.10.2008 05:47

Lloyd Craig Blankfein zastąpił w Goldman Sachs Henry’ego Paulsona

Lloyd Craig Blankfein zastąpił w Goldman Sachs Henry’ego Paulsona

Foto: afp/getty images

Mimo kłopotów finansowych, jakie ma Goldman Sachs, pensja Blankfeina za ubiegły rok wyniosła rekordowe 70 mln dolarów, bo wynagrodzenie podstawowe – 600 tys. dol. – zostało powiększone o bonus z powodu dobrych wyników banku w 2007 r., a także wszelkiego rodzaju dodatki – koszty utrzymania auta, kierowcy itd.

Niewykluczone, że jego pensja za ten rok będzie również wysoka, ale stanie się tak tylko wtedy, jeśli efektem wprowadzenia w życie Planu Paulsona będzie wzrost cen akcji, w tym i Goldmana Sachsa. Jak na razie cena akcji kierowanej przez niego instytucji spadła w tym roku o 47 proc. Swoją posadę przejął właśnie po Henrym Paulsonie, obecnym sekretarzu skarbu USA, który po wieloletniej pracy postanowił sprawdzić się w administracji państwowej i dzisiaj jest autorem planu ratunkowego dla amerykańskiej bankowości. Zawarty jest w niej między innymi zapis ograniczający zarobki prezesów w tych bankach, które skorzystały z pakietów ratunkowych.

54-letni dzisiaj Blankfein urodził się w nowojorskim Bronksie. Pochodzi ze skromnej rodziny należącej do nowojorskiej klasy średniej. Rodzice jednak postanowili zainwestować w jego wykształcenie z Harvardem włącznie. Ostatecznie skończył Harvard Law School i zatrudnił się jako specjalista od prawa korporacyjnego w kancelarii prawnej Donovan, Leisure, Newton & Irvine.

W 1981 roku pracował już jednak u Goldmana, w części banku zajmującej się handlem surowcami. Był specjalistą od sprzedawania złotych sztabek i monet, bo odmówiono mu zatrudnienia w dziale inwestycyjnym.

Nie była to pozycja prestiżowa i kiedy zapytał swojego szefa, jak powinien się przedstawiać, usłyszał: – Jeśli ci na tym zależy możesz się tytułować contessą.

Szybko jednak awansował na szefa działu surowców i walut, który po pęknięciu bańki internetowej stał się znaczącą częścią Goldman Sachs. A Blankfein awansował na wiceprezesa, wreszcie prezesa banku, wygrywając walkę o ten fotel z Johnem Thainem, który był bankierem czystej krwi i w GS pracował równie długo, jak Blaknfield, tyle że nie miał jego szczęścia i „błysku”.

Thain rozczarowany bardzo szybko potem rozstał się z firmą. Przyjaciele mówią, że wszystkie awanse Blankfeinowi po prostu się należały, bo jest niebywale sprytny i inteligentny i ma ogromny instynkt do zarabiania pieniędzy. Sam o sobie mówi, że ma skłonności paranoiczne. Teraz także nie ukrywa obaw o dalsze głębokie spadki na giełdzie.

Dzisiaj razem z żoną i trojgiem dzieci mieszka w Nowym Jorku. Jest oddanym demokratą, a wpłatą 7 tys. dol. wsparł kampanię wyborczą Hillary Clinton.

Jest chyba jedynym z amerykańskich top-bankierów, który nie zasiada w żadnej radzie nadzorczej. Sporo czasu poświęca jednak na działalność charytatywną, między innymi w Fundacji Robin Hooda.

Mimo kłopotów finansowych, jakie ma Goldman Sachs, pensja Blankfeina za ubiegły rok wyniosła rekordowe 70 mln dolarów, bo wynagrodzenie podstawowe – 600 tys. dol. – zostało powiększone o bonus z powodu dobrych wyników banku w 2007 r., a także wszelkiego rodzaju dodatki – koszty utrzymania auta, kierowcy itd.

Niewykluczone, że jego pensja za ten rok będzie również wysoka, ale stanie się tak tylko wtedy, jeśli efektem wprowadzenia w życie Planu Paulsona będzie wzrost cen akcji, w tym i Goldmana Sachsa. Jak na razie cena akcji kierowanej przez niego instytucji spadła w tym roku o 47 proc. Swoją posadę przejął właśnie po Henrym Paulsonie, obecnym sekretarzu skarbu USA, który po wieloletniej pracy postanowił sprawdzić się w administracji państwowej i dzisiaj jest autorem planu ratunkowego dla amerykańskiej bankowości. Zawarty jest w niej między innymi zapis ograniczający zarobki prezesów w tych bankach, które skorzystały z pakietów ratunkowych.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację