Był prezesem Bank One, kiedy jego bank w 2004 roku połączył się z Chase. Został prezesem połączonych placówek, ale z pensją mniejszą niż jego poprzednicy. Szybko dał się poznać jako fanatyk cięcia kosztów. Zwalniał także pracowników JP Morgan w tempie, jakiego w tej instytucji nie widziano, wakaty obsadzał zaufanymi ludźmi z Bank One. To wtedy zyskał przydomek Pożeracz Bankierów.
Jest potomkiem greckich imigrantów. Jego dziadek Theodore wyemigrował ze Smyrny do nowojorskiego Queensu, gdzie zatrudnił się jako broker giełdowy. Do pomocy wziął sobie ojca Dimona, również Theodore’a. A 54-letni dzisiaj Jamie pracował u nich podczas szkolnych wakacji. Skończył Harvard Business School, a już jako absolwent dosłownie przylgnął do znanego finansisty amerykańskiego, twórcy potęgi Citigroup, Sanforda (Sandy) Weilla. We dwóch stworzyli malutki bank Commercial Credit Corp i potem kupowali kolejno Prumericę, Salomon Smith Barney, Traveler Insurance, Shearsona i w końcu Citicorp. To podczas tych transakcji Dimon wyrobił sobie opinię mistrza fuzji. Ale Weill pozbył się Dimona, który zapisał się wówczas na lekcje boksu, a potem postanowił zrestrukturyzować i zmienić w prawdziwy Bank One. To też mu się udało.
Ma opinię człowieka, który dba o każdy detal, dokładnie sprawdza każdą liczbę i ma niesłychane wyczucie w wycenie aktywów przejmowanej firmy. Dzisiejsza silna pozycja JP Morgan wynika również z tego, że kłopoty ze złymi kredytami na rynku nieruchomości zauważył już w 2006 roku. Szybka interwencja spowodowała, że liczba kredytów subprime w portfelu JP drastycznie spadła. Znany jest również ze swojego pesymizmu. – Pamiętajcie, będzie jeszcze o wiele gorzej – zwykł mawiać.
Na Wall Street jest szanowany, ale niekoniecznie lubiany, bo znany jest ze swej bezwzględności w dążeniu do celu. Wykorzystuje ludzi, ale akcjonariusze nie mogą się go nachwalić.
Wszystko, co robi, jest zazwyczaj zaplanowane. Codziennie rano siada i przygotowuje listę spraw do załatwienia. Tego samego wymaga od współpracowników. W kieszeni marynarki nosi kartkę z nazwiskami ludzi, którzy coś mu są winni.