Bankier spełniony

Jamie Dimon, prezes JP Morgan Chase, ma opinię człowieka, który dba o każdy detal, dokładnie sprawdza każdą liczbę i ma niesłychane wyczucie w wycenie aktywów

Publikacja: 06.11.2008 02:46

Jamie Dimon znany jest ze swej bezwzględności w dążeniu do celu. Wykorzystuje ludzi, ale akcjonarius

Jamie Dimon znany jest ze swej bezwzględności w dążeniu do celu. Wykorzystuje ludzi, ale akcjonariusze nie mogą się go nachwalić

Foto: Rzeczpospolita

Był prezesem Bank One, kiedy jego bank w 2004 roku połączył się z Chase. Został prezesem połączonych placówek, ale z pensją mniejszą niż jego poprzednicy. Szybko dał się poznać jako fanatyk cięcia kosztów. Zwalniał także pracowników JP Morgan w tempie, jakiego w tej instytucji nie widziano, wakaty obsadzał zaufanymi ludźmi z Bank One. To wtedy zyskał przydomek Pożeracz Bankierów.

Jest potomkiem greckich imigrantów. Jego dziadek Theodore wyemigrował ze Smyrny do nowojorskiego Queensu, gdzie zatrudnił się jako broker giełdowy. Do pomocy wziął sobie ojca Dimona, również Theodore’a. A 54-letni dzisiaj Jamie pracował u nich podczas szkolnych wakacji. Skończył Harvard Business School, a już jako absolwent dosłownie przylgnął do znanego finansisty amerykańskiego, twórcy potęgi Citigroup, Sanforda (Sandy) Weilla. We dwóch stworzyli malutki bank Commercial Credit Corp i potem kupowali kolejno Prumericę, Salomon Smith Barney, Traveler Insurance, Shearsona i w końcu Citicorp. To podczas tych transakcji Dimon wyrobił sobie opinię mistrza fuzji. Ale Weill pozbył się Dimona, który zapisał się wówczas na lekcje boksu, a potem postanowił zrestrukturyzować i zmienić w prawdziwy Bank One. To też mu się udało.

Ma opinię człowieka, który dba o każdy detal, dokładnie sprawdza każdą liczbę i ma niesłychane wyczucie w wycenie aktywów przejmowanej firmy. Dzisiejsza silna pozycja JP Morgan wynika również z tego, że kłopoty ze złymi kredytami na rynku nieruchomości zauważył już w 2006 roku. Szybka interwencja spowodowała, że liczba kredytów subprime w portfelu JP drastycznie spadła. Znany jest również ze swojego pesymizmu. – Pamiętajcie, będzie jeszcze o wiele gorzej – zwykł mawiać.

Na Wall Street jest szanowany, ale niekoniecznie lubiany, bo znany jest ze swej bezwzględności w dążeniu do celu. Wykorzystuje ludzi, ale akcjonariusze nie mogą się go nachwalić.

Wszystko, co robi, jest zazwyczaj zaplanowane. Codziennie rano siada i przygotowuje listę spraw do załatwienia. Tego samego wymaga od współpracowników. W kieszeni marynarki nosi kartkę z nazwiskami ludzi, którzy coś mu są winni.

Znany jest z obsesyjnego wręcz cięcia kosztów. Na Wall Street opowiada się historie o tym, jak prowadził dochodzenie, który z pracowników zamówił sobie limuzynę Lincolna na przejazd na spotkanie, czy wyrzucał z wazonów świeże kwiaty, bo uważał, że to marnotrawienie pieniędzy. – Uwielbia źle się zachowywać w miejscach, gdzie nie powinien tego robić – komentuje żona Dimona, Judy.

Pytany, jak to jest, że JP Morgan ma tak dobre wyniki, odpowiada: – Trzeba mieć najlepsze systemy, najlepszych ludzi, najlepsze produkty i najlepszą kontrolę ryzyka. I uważa, że to wszystko już ma.

Był prezesem Bank One, kiedy jego bank w 2004 roku połączył się z Chase. Został prezesem połączonych placówek, ale z pensją mniejszą niż jego poprzednicy. Szybko dał się poznać jako fanatyk cięcia kosztów. Zwalniał także pracowników JP Morgan w tempie, jakiego w tej instytucji nie widziano, wakaty obsadzał zaufanymi ludźmi z Bank One. To wtedy zyskał przydomek Pożeracz Bankierów.

Jest potomkiem greckich imigrantów. Jego dziadek Theodore wyemigrował ze Smyrny do nowojorskiego Queensu, gdzie zatrudnił się jako broker giełdowy. Do pomocy wziął sobie ojca Dimona, również Theodore’a. A 54-letni dzisiaj Jamie pracował u nich podczas szkolnych wakacji. Skończył Harvard Business School, a już jako absolwent dosłownie przylgnął do znanego finansisty amerykańskiego, twórcy potęgi Citigroup, Sanforda (Sandy) Weilla. We dwóch stworzyli malutki bank Commercial Credit Corp i potem kupowali kolejno Prumericę, Salomon Smith Barney, Traveler Insurance, Shearsona i w końcu Citicorp. To podczas tych transakcji Dimon wyrobił sobie opinię mistrza fuzji. Ale Weill pozbył się Dimona, który zapisał się wówczas na lekcje boksu, a potem postanowił zrestrukturyzować i zmienić w prawdziwy Bank One. To też mu się udało.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką