Jeżeli przyjrzeć się oficjalnej biografii człowieka, który od sześciu lat rządzi ogromnymi pieniędzmi Federacji Rosyjskiej, to nasuwa się skojarzenie z prof. Leszkiem Balcerowiczem. Ignatiew jest o rok młodszy od Balcerowicza. Urodził się w 1948 r. w Leningradzie, ukończył ekonomię na Moskiewskim Uniwersytecie (Balcerowicz – handel zagraniczny na SGPiS). Pracę doktorską Rosjanin obronił w 1978 r., a Balcerowicz w 1975 r.
Obydwaj biegle mówią po angielsku. Ignatiew do upadku ZSRR był wykładowcą na radzieckich uczelniach ekonomicznych w Leningradzie. Jeździł na staże zagraniczne, podobnie jak Balcerowicz, i pewnie był członkiem partii komunistycznej, choć nigdzie nie ma o tym ani słowa.
W 1991 r. wykładowca Ignatiew nagle znalazł się w światłach jupiterów, gdy awansował na Kreml jako wiceminister finansów w rządzie Borysa Jelcyna. Jego polski rówieśnik był w tym czasie ministrem finansów i reformował polską gospodarkę.
Rok później Ignatiew został pierwszym zastępcą prezesa banku centralnego, ale ze swoim szefem Wiktorem Gieraszczenko nie znalazł wspólnego języka i odszedł z banku. Balcerowicz wrócił w tym czasie na uczelnię, ale jego rosyjski kolega już nie opuszczał Kremla. Po kryzysie i zapaści gospodarczej Rosji w 1998 r. przygotował reformę polityki kredytowo-pieniężnej i przekształcał państwowe banki w spółki prawa handlowego notowane na giełdzie.
Balcerowicz został szefem NBP w 2000 r. Ignatiew objął stery w Banku Rosji w 2002 r. Zadbał przede wszystkim o gromadzenie rezerw w złocie i walutach, by nie powtórzyła się sytuacja z 1998 r., gdy państwu zabrakło środków na powstrzymanie gwałtownego spadku kursu rubla. Ignatiew wielokrotnie też podwyższał obowiązkowe rezerwy dla prywatnych banków.