[b]Jaki powinien być kierunek zmian instytucjonalnych po tym kryzysie?[/b]
Nie sądzę, aby była potrzebna organizacyjna rewolucja choćby w nadzorze. Z faktu, że byłaby jedna, scentralizowana organizacja, wcale nie wynika, że byłaby z pewnością skuteczniejsza. Na pewno wymaga dyskusji zakres uprawnień i relacje pomiędzy nadzorem kraju pochodzenia banku i kraju goszczącego. Uważam, że potrzebne są pewne generalne reguły. Jedna z nich powinna brzmieć tak, że równo traktuje się banki systemowo ważne w każdym kraju, niezależnie od tego, czy są one oddziałami, filiami czy instytucjami macierzystymi. Nie powinno być tak, że duży oddział w małym kraju jest traktowany inaczej niż np. jego bank macierzysty w dużym kraju.
Z punktu widzenia takiej Łotwy, która jest małym krajem, istotne było, jak się zachowywały oddziały banków ze Szwecji. To powinna być jedna z zasadniczych reguł. Na pewno jest interesującym pytaniem, co robił nadzór szwedzki w stosunku do oddziałów swoich banków działających na Łotwie wtedy, kiedy prowadziły one gigantyczną ekspansję kredytową.
Skoro już mówimy o nadzorze, to chciałem przy okazji powiedzieć, że obecny czas jest najgorszy do podejmowania dodatkowych restrykcji ograniczających akcję kredytową. Dotyczy to również polskiego nadzoru.
[b]Jak Polska powinna w obecnej sytuacji gospodarczej podchodzić do kwestii przyjęcia euro? Czy powinniśmy przyspieszać swoje działania i czy Bruksela nie powinna bardziej nalegać, żeby państwa szybciej wstępowały do unii walutowej?[/b]
Sądzę, że Polsce dobrze służyłoby przyjęcie europejskiego pieniądza. O tym świadczą wyniki badań. Jednak na drodze stoi przede wszystkim bariera polityczna. Trzeba zmienić konstytucję, a żeby zmienić konstytucję, trzeba mieć zgodę większej części opozycji.
Od strony ekonomicznej nie widzę wielkich przeszkód w spełnieniu kryteriów przyjmowania euro – inflacyjnego czy budżetowego. Jak się te dwa spełni, to z innymi będzie łatwo. Polityka pieniężna zawsze powinna być nastawiona na cel inflacyjny. A polityka budżetowa powinna trzymać się dyscypliny nawet w trudnych czasach.
Próby ożywienia gospodarki poprzez pobudzanie fiskalne, czyli zwiększenie deficytu budżetowego, byłyby u nas nieskuteczne albo wręcz przeciwskuteczne, podobnie jak w większości krajów świata. Byłoby to chłodzące pobudzanie. Dla rynków finansowych wzrost deficytu kojarzyłby się inwestorom ze znacznym zwiększeniem ryzyka makroekonomicznego.
Bardzo ważną częścią przygotowań do wprowadzenia euro powinno być przygotowanie środków regulacyjnych, które zapobiegałyby narastaniu niebezpiecznego boomu kredytowego, takiego np. jaki powstał w krajach nadbałtyckich.
Pomogłyby też w dobrym przyjęciu euro wszystkie reformy strukturalne uelastyczniające gospodarkę i rynek, choć one nie dadzą efektu w parę miesięcy.
[b]Dlaczego tak ważne jest ograniczenie akcji kredytowej?[/b]
Będąc w strefie euro będziemy mieli niższe stopy procentowe. Popyt na kredyt będzie więc silniejszy i może się okazać nadmierny. Nie mamy gotowych rozwiązań regulacyjnych na taką sytuację. Trzeba je przygotowywać na podstawie doświadczeń światowych.
[wyimek]Próby ożywienia gospodarki poprzez zwiększanie deficytu budżetowego byłyby u nas nieskuteczne, podobnie jak w większości krajów świata[/wyimek]
[b]Czy nie obawia się pan, że niebawem sporo krajów w Unii może mieć problem z deficytem budżetowym?[/b]
Może tak być. Nie podzielam powszechnego przekonania, że skoro są tendencje recesyjne, to mamy łatwe rozwiązanie w postaci zwiększania wydatków finansowanych dodatkowym długiem publicznym. To nie musi być skuteczna metoda. Po pierwsze mogą być kłopoty ze sfinansowaniem deficytu. Na przykład we Włoszech, gdzie relacja długu publicznego do PKB wynosi około 100 proc., nie można zakładać, że rynki będą chciały tanio finansować następne wydatki. Po drugie jest sporo badań empirycznych pokazujących, że w sytuacji wysokiego długu publicznego lub pogarszającej się sytuacji fiskalnej konsumenci wcale nie muszą podnosić swoich wydatków. W takich wypadkach oni często się obawiają, że w przyszłości podatki wzrosną i w konsekwencji zamiast wydawać dodatkowe pieniądze, oszczędzają je.
[b]Czy w takiej sytuacji jak obecna działania Komisji Europejskiej nie powinny być bardziej przejrzyste?[/b]
Ten proces powinien być bardziej przejrzysty. W tej chwili Unię tworzy 27 państw i część tych uzgodnień musi mieć charakter nieformalny. Jednak przydałoby się więcej przejrzystości, żeby można było ten proces analizować. Jeżeli ludzie mają być bardziej zaangażowani w integrację europejską, to powinni móc więcej wiedzieć, jak wygląda proces tworzenia dotyczących ich praw na poziomie europejskim. Po drugie nie chodzi o byle jakie prawa, tylko chodzi o dobre, czyli takie, które wywołują pozytywne skutki dla rozwoju. Potrzebna jest więc kontrola i analiza jakości praw, zanim zostaną uchwalone. Wydaje mi się, że jest tu sporo do zrobienia.
Dość łatwo można wskazać przypadki rozwiązań, które nie były poprzedzone dostatecznie głębokimi analizami, np. decyzje podjęte w zeszłym roku na szczycie klimatycznym. Gdzie były analizy tych rozwiązań, przecież w tym wypadku każdy punkt procentowy ograniczeń emisji jest bardzo istotny. Okazało się, że biopaliwa produkowane w Europie i USA są drogie i przyczyniły się do podbicia cen żywności. Gdzie była analiza jakości tych rozwiązań, zanim je uchwalono? Jeżeli mamy mówić o bardziej demokratycznej UE i jednocześnie o lepszych jakościowo decyzjach, to opinia publiczna i rozmaite ośrodki analityczne muszą być lepiej poinformowane, tak aby mogły reagować.
[b]To u nas proces stanowienia prawa jest dopiero czarną magią. Co chwila media wyciągają gotowe projekty, o których społeczeństwo nie wiedziało nawet, że są przygotowywane. [/b]
Tym bardziej trzeba tutaj wywierać presję. Do tego potrzebne są kompetentne media i organizacje pozarządowe.