Artykuły Marka Goliszewskiego, założyciela BCC, oraz Henryki Bochniarz, prezydenta PKPP, opublikowane w „Rz” odpowiednio 21 listopada i 9 grudnia ożywiły trwającą od kilkunastu lat dyskusję na temat kształtu samorządu gospodarczego w Polsce. Nie trzeba sięgać do archiwów prasowych, aby się zorientować, w jakiej atmosferze odbywała się ta debata. Wystarczy spojrzeć na tytuły artykułów wspomnianych autorów („[link=http://www.rp.pl/artykul/222533.html]Nie bójmy się samorządu gospodarczego[/link]”, „[link=http://www.rp.pl/artykul/231128.html]Bójmy się samorządu gospodarczego[/link]”). Już dawno merytoryczna debata na temat samorządu gospodarczego zamieniła się w straszenie przedsiębiorców swoistą apokalipsą, która miałaby nastąpić wraz z powstaniem powszechnego samorządu.
[srodtytul]Nowy projekt[/srodtytul]
Oto jednak pojawił się nowy głos w dyskusji – BCC postanowiło zaprezentować publicznie swój projekt powszechnego samorządu gospodarczego. Projekt momentami ciekawy, w innych miejscach kontrowersyjny. Na początek jednak trzeba tej dyskusji nadać właściwe ramy, bo przecież nie chodzi o to, czy samorząd ma być czy nie, czy powszechny, czy obligatoryjny, czy wreszcie – tak, jak to jest obecnie – dobrowolny. Najważniejsza jest przyszłość polskiej gospodarki. Od tego, czy będzie to gospodarka stabilna, zdolna do rozwoju i konkurencyjna, zależy nie tylko dobrobyt obywateli naszego kraju, ale również pozycja Polski w Unii Europejskiej i na świecie. Jeśli zgodzimy się z tym stwierdzeniem, to należy sobie zadać pytania: czy samorząd gospodarczy może być pomocny w budowie takiej gospodarki i na jakich zasadach powinien funkcjonować, aby swoje zadania wypełniać optymalnie. Wreszcie odpowiedzieć sobie trzeba na kolejne pytanie: czy administrowanie gospodarką (a pewne funkcje regulacyjne i kontrolne okazują się niezbędne nawet w najbardziej liberalnych systemach gospodarczych) pozostawić należy w rękach państwa czy też sprawniej i taniej wykona je administracja samorządowa.
[wyimek]Można stworzyć od podstaw samorząd powszechny, nie naruszając interesu istniejących organizacji typu członkowskiego[/wyimek]
Samorząd nie jest ani organizacją pracodawczą, której cele zasadzają się przede wszystkim na prowadzeniu negocjacji ze związkami zawodowymi, ani instytucją lobbystyczną zabiegającą o interesy swoich członków, ani też grupą nacisku, której polem zainteresowania jest świat polityki. Aby być samorządem sensu stricto, musi być instytucją publicznoprawną, czyli reprezentować ogół interesariuszy z danej dziedziny życia społecznego. Może się to stać na drodze obligatoryjnego członkostwa lub wyłaniania swojego przedstawicielstwa w powszechnych wyborach. Dziś się wydaje, że samorząd obligatoryjny jest już przeżytkiem i do współczesnych realiów bardziej pasuje typ samorządu przedstawicielskiego – taki, jaki reprezentuje nasz samorząd terytorialny.