Dlaczego potrzebujemy samorządu gospodarczego

- Powszechny samorząd gospodarczy jest Polsce niezbędny, i to szczególnie teraz, kiedy musimy zmieniać charakter gospodarki na innowacyjny i konkurencyjny – pisze Andrzej Arendarski, prezes Krajowej Izby Gospodarczej

Publikacja: 29.12.2008 05:12

Dlaczego potrzebujemy samorządu gospodarczego

Foto: Fotorzepa, Jak Jakub Ostałowski

Red

Artykuły Marka Goliszewskiego, założyciela BCC, oraz Henryki Bochniarz, prezydenta PKPP, opublikowane w „Rz” odpowiednio 21 listopada i 9 grudnia ożywiły trwającą od kilkunastu lat dyskusję na temat kształtu samorządu gospodarczego w Polsce. Nie trzeba sięgać do archiwów prasowych, aby się zorientować, w jakiej atmosferze odbywała się ta debata. Wystarczy spojrzeć na tytuły artykułów wspomnianych autorów („[link=http://www.rp.pl/artykul/222533.html]Nie bójmy się samorządu gospodarczego[/link]”, „[link=http://www.rp.pl/artykul/231128.html]Bójmy się samorządu gospodarczego[/link]”). Już dawno merytoryczna debata na temat samorządu gospodarczego zamieniła się w straszenie przedsiębiorców swoistą apokalipsą, która miałaby nastąpić wraz z powstaniem powszechnego samorządu.

[srodtytul]Nowy projekt[/srodtytul]

Oto jednak pojawił się nowy głos w dyskusji – BCC postanowiło zaprezentować publicznie swój projekt powszechnego samorządu gospodarczego. Projekt momentami ciekawy, w innych miejscach kontrowersyjny. Na początek jednak trzeba tej dyskusji nadać właściwe ramy, bo przecież nie chodzi o to, czy samorząd ma być czy nie, czy powszechny, czy obligatoryjny, czy wreszcie – tak, jak to jest obecnie – dobrowolny. Najważniejsza jest przyszłość polskiej gospodarki. Od tego, czy będzie to gospodarka stabilna, zdolna do rozwoju i konkurencyjna, zależy nie tylko dobrobyt obywateli naszego kraju, ale również pozycja Polski w Unii Europejskiej i na świecie. Jeśli zgodzimy się z tym stwierdzeniem, to należy sobie zadać pytania: czy samorząd gospodarczy może być pomocny w budowie takiej gospodarki i na jakich zasadach powinien funkcjonować, aby swoje zadania wypełniać optymalnie. Wreszcie odpowiedzieć sobie trzeba na kolejne pytanie: czy administrowanie gospodarką (a pewne funkcje regulacyjne i kontrolne okazują się niezbędne nawet w najbardziej liberalnych systemach gospodarczych) pozostawić należy w rękach państwa czy też sprawniej i taniej wykona je administracja samorządowa.

[wyimek]Można stworzyć od podstaw samorząd powszechny, nie naruszając interesu istniejących organizacji typu członkowskiego[/wyimek]

Samorząd nie jest ani organizacją pracodawczą, której cele zasadzają się przede wszystkim na prowadzeniu negocjacji ze związkami zawodowymi, ani instytucją lobbystyczną zabiegającą o interesy swoich członków, ani też grupą nacisku, której polem zainteresowania jest świat polityki. Aby być samorządem sensu stricto, musi być instytucją publicznoprawną, czyli reprezentować ogół interesariuszy z danej dziedziny życia społecznego. Może się to stać na drodze obligatoryjnego członkostwa lub wyłaniania swojego przedstawicielstwa w powszechnych wyborach. Dziś się wydaje, że samorząd obligatoryjny jest już przeżytkiem i do współczesnych realiów bardziej pasuje typ samorządu przedstawicielskiego – taki, jaki reprezentuje nasz samorząd terytorialny.

[srodtytul]Ustawa z czasów PRL[/srodtytul]

Powstaje zatem pytanie, czy nie można by stworzyć tego typu instytucji odnoszącej się do sfery gospodarki. Mamy tu precedens, ponieważ istnieją już izby rolnicze, które skupiają na zasadzie obligatoryjności wszystkich producentów rolnych. Etatyści, czyli zwolennicy omnipotencji państwa, wolą, aby funkcje administracyjne skierowane do gospodarki wykonywały instytucje państwowe.

Takie podejście nie wydaje mi się właściwe, ponieważ wielokrotnie spotkałem się z brakiem kompetencji urzędników państwowych wynikającym wcale nie ze złej woli czy braku wykształcenia, ale po prostu z nikłego kontaktu z rzeczywistą gospodarką. Jestem przekonany, że inaczej wyglądałyby nasze negocjacje akcesyjne z UE, gdyby brał w tym udział publicznoprawny samorząd gospodarczy ze swoim zapleczem eksperckim i dużym bagażem doświadczeń. Mówiąc to, nie kieruję się wyłącznie własną intuicją, ale doświadczeniem wielu krajów, w których instytucje samorządu gospodarczego biorą walny udział w negocjacjach państwowych. Spór o samorząd gospodarczy i jego kształt ciągnie się od blisko 20 lat.

Na szczęście po roku 1989, rozpoczynając przebudowę polskiej gospodarki, dysponowaliśmy otrzymaną w spadku po PRL ustawą o izbach gospodarczych (30 maja 1989 r.), która pozwoliła tworzyć samorząd o charakterze prywatnym (dobrowolne członkostwo). Wielokrotne próby zmiany charakteru samorządu z prywatnego na publicznoprawny się nie powiodły, a ataki przeciwników zniechęciły do niego nie tylko klasę polityczną, ale i część przedsiębiorców. Przypisywano samorządowi samo zło: możliwość upolitycznienia, zbiurokratyzowania, obciążenia kasy państwowej kosztami swej działalności, chęć przywracania dawnych struktur właściwych dla gospodarki centralnie kierowanej.

Z kolei zwolennikom powszechnego samorządu gospodarczego jego istnienie wydawało czymś tak absolutnie oczywistym, że praktycznie nie podejmowali z przeciwnikami dyskusji, uważając ich argumenty za absurdalne. A trzeba było wówczas, mówić o pozytywnych stronach istnienia samorządu gospodarczego: o profesjonalnej promocji gospodarki, o innowacyjności, o wspieraniu eksportu, o sądownictwie arbitrażowym, o edukacji – i last but not least – o wprowadzaniu i upowszechnianiu zasad etyki w działalności gospodarczej.

[srodtytul]Powszechny samorząd[/srodtytul]

Cieszy mnie, że inicjatorem nowego jej etapu jest Marek Goliszewski, prezydent Business Centre Club, który w połowie lat 90. należał do najzagorzalszych przeciwników powszechnego samorządu. Ta ewolucja doświadczonego lidera organizacji biznesowych w Polsce jest bardzo wymowna. Dziś jednak musi się on liczyć właśnie z tymi oporami, które zrodziły się w latach 90 zarówno wśród polityków, jak i przedsiębiorców. Często się zastanawiam, czy w ogóle jest możliwe wprowadzenie powszechnego samorządu w Polsce.

Wyraźna niechęć części polityków, a jeszcze bardziej mającej swoisty monopol kasty urzędników państwowych, którzy – jak mi się wydaje – obawiają się (choć niesłusznie) silnej reprezentacji sfer gospodarczych oraz liderów organizacji pracodawczych, którzy uważają samorząd za konkurencję w stosunku do kierowanych przez siebie struktur, stwarza mało komfortowe warunki do forsowania takiego projektu. Pani Henryka Bochniarz nie rozumie istoty samorządu, uważając, że powinien on konkurować z innymi organizacjami.

Otóż istotą samorządu jest to, że jest on właśnie jeden, bo wynika to z jego powszechności. Na argumenty o monopolu, które zwykle się w takich dyskusjach pojawiają, proponuję, aby w Warszawie wybrać dodatkowo jeszcze trzy rady miejskie oraz trzech prezydentów, żeby ze sobą konkurowali. Konkurencja w samorządzie kończy się w momencie wyborów, a potem wybrane władze reprezentują wszystkich interesariuszy.

Uważam, że powszechny samorząd gospodarczy jest Polsce niezbędny, i to szczególnie teraz, kiedy musimy szybko zmieniać charakter naszej gospodarki na bardziej innowacyjny i konkurencyjny, odrabiać dystans wobec najbogatszych państw Unii i stawiać czoła wielu problemom wynikającym z niepewnej przyszłości światowej gospodarki. Równocześnie biorę pod uwagę wspomniane wyżej opory i negatywne stereotypy, które przylgnęły do idei powszechnego samorządu gospodarczego. Zastanawiam się nad pragmatycznym wyjściem z sytuacji. Otóż myślę, że można stworzyć od podstaw taki samorząd, nie naruszając interesu istniejących organizacji typu członkowskiego.

Mielibyśmy zatem z jednej strony powszechne przedstawicielstwo przedsiębiorców na poziomie wojewódzkim i krajowym (może nawet w takiej samej kolejności), z drugiej zaś – nieźle funkcjonujące organizacje typu członkowskiego (izby, zrzeszenia, organizacje pracodawcze). Samorząd reprezentowałby nas wszystkich i mógł przejmować od państwa wiele zadań i funkcji. Nie wykonywałby ich jednak samodzielnie, ale np. rozdzielał w drodze przetargów publicznych między istniejące organizacje. Wszystkie nasze organizacje w czymś się specjalizują: jedne w prawie pracy, inne w promocji i innowacyjności, certyfikacji czy rejestrach gospodarczych. Moglibyśmy z powodzeniem te funkcje wykonywać sprawniej i taniej, a urzędy zostałyby poważnie odchudzone. Założenia takiego projektu przygotowaliśmy w Krajowej Izbie Gospodarczej.

[i]Śródtytuły pochodzą od redakcji[/i]

Artykuły Marka Goliszewskiego, założyciela BCC, oraz Henryki Bochniarz, prezydenta PKPP, opublikowane w „Rz” odpowiednio 21 listopada i 9 grudnia ożywiły trwającą od kilkunastu lat dyskusję na temat kształtu samorządu gospodarczego w Polsce. Nie trzeba sięgać do archiwów prasowych, aby się zorientować, w jakiej atmosferze odbywała się ta debata. Wystarczy spojrzeć na tytuły artykułów wspomnianych autorów („[link=http://www.rp.pl/artykul/222533.html]Nie bójmy się samorządu gospodarczego[/link]”, „[link=http://www.rp.pl/artykul/231128.html]Bójmy się samorządu gospodarczego[/link]”). Już dawno merytoryczna debata na temat samorządu gospodarczego zamieniła się w straszenie przedsiębiorców swoistą apokalipsą, która miałaby nastąpić wraz z powstaniem powszechnego samorządu.

Pozostało 90% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację