Audycja była dowodem, jak smutnym finałem mogą zakończyć się próby analizy, gdy nie posiada się wiedzy na podjęty temat. Publicyści zarzucali rządowi, że bardzo długo udawał, że kryzysu nie ma, a przecież wszyscy wiedzieli, że nadejdzie. Chwilę po tym uznali, że oszczędności rząd znalazł zbyt szybko. Tempo było tak zawrotne, że w zasadzie dyskredytuje wszystko to, co w efekcie narzucenia owego tempa udało się ustalić. "To nie działania antykryzysowe, tylko medialna propaganda" – uznał ten i ów. Na koniec zaś rządowi zarzucono, że jest do niczego, bo w efekcie oszczędności poszczególne ministerstwa będą miały mniej. Coś takiego!

Takie myślenie jest do niczego. Rząd popełnił w ostatnich tygodniach wiele błędów i zaniechań, ale atakuje się go nie za to, za co powinien oberwać. Oszczędności owszem – de facto sięgają tylko 10 mld zł – ale nie można wymagać większych, gdy jednocześnie krytykuje się ograniczanie wydatków w MON czy nawet resorcie zdrowia. Plan "Rozwój i stabilność" powstał późno – ale wydarzenia ostatnich miesięcy udowodniły, że im aktywniej instytucje próbują walczyć z recesją, tym głębsze jest przekonanie inwestorów, że będzie ona długa i głęboka. Może więc warto było czekać?

Rząd powinien oberwać za to, że sensowne pomysły – jak choćby ten zgłoszony w sobotę przez Zbigniewa Chlebowskiego czy wcześniejsze Waldemara Pawlaka – są wciąż w powijakach. Gdyby były już w Sejmie, być może publicyści zajęliby się czym innym.

[ramka]Skomentuj [link=http://blog.rp.pl/blog/2009/02/08/krzysztof-szwalek-krytyka-tez-musi-miec-elementarny-sens/]na blogu[/link][/ramka]