Fortuna w szortach

Sergey Brin i Larry Page, twórcy koncernu Google. Ich firma to już nie tylko największa wyszukiwarka internetowa, ale konglomerat, który nadaje ton sieci, i najwartościowsza marka świata

Publikacja: 30.04.2009 05:52

Sergey Brin i Larry Page twierdzą, że w jakimś sensie wciąż się bawią

Sergey Brin i Larry Page twierdzą, że w jakimś sensie wciąż się bawią

Foto: AP

Kiedy jesienią Google prezentował swoją przeglądarkę internetową Chrome, Sergey Brin pojawił się na konferencji w czerwonych klapkach, dżinsach i T-shircie. Z kolei Larry Page pozwolił się sfotografować tygodnikowi „The Economist” w trakcie jeżdżenia hulajnogą po siedzibie firmy, w szortach i japonkach. Obaj 36-latkowie to jedni z najbogatszych ludzi na świecie – majątek każdego z nich to ok. 12 mld dol.

Obojętność dla wszystkiego, co nie łączy się z informatyką, Internetem i komputerami, Brin pokazał też na spotkaniu z polskimi dziennikarzami w krakowskim biurze Google’a w ubiegłym roku. Laptopa, którego miał ze sobą, przyniósł w foliowej reklamówce. – Zapomniałem gdzieś torby – wytłumaczył.

Niedbały wizerunek Page’a i Brina nie wygląda jednak na świadomą zagrywkę marketingową. Mimo kierowania koncernem, który nadaje ton Internetowi i w 2008 r. miał prawie 22 mld dolarów przychodów, są przede wszystkim naukowcami. Obaj ukończyli informatykę na amerykańskim Stanford University. Urodzony w Moskwie Brin z domu wyniósł zainteresowanie matematyką – jego tata wykładał ten przedmiot na uniwersytecie w Moskwie do czasu, gdy rodzina wyemigrowała do USA w 1979 roku.

Już w Stanach Zjednoczonych, na studiach, Brin zainteresował się pozyskiwaniem informacji z rozproszonych zbiorów danych. Z kolei Larry Page, z którym zaprzyjaźnił się w czasie dnia otwartego na Stanfordzie wiosną 1995 r., analizował strukturę Internetu i mechanizmy linkowania prowadzące od witryny do witryny. Z tego połączenia w zawalonym komputerami pokoju w akademiku narodził się algorytm PageRank, który jest podstawą działania wyszukiwarki Google.

Firma oficjalnie powstała w 1998 r. Korporacyjna legenda głosi, że do założenia przedsiębiorstwa zmusił Page’a i Brina Andy Bechtolsheim, współzałożyciel Sun Microsystem, który zainwestował w powstającego Google’a pierwsze 100 tys. dolarów. Firma jeszcze nie istniała, nie miała nawet konta, więc przez dwa tygodnie gotówka otrzymana od inwestora była przechowywana w pokoju akademickim.

Prowadzenie firmy i formalności szybko znudziły Brina i Page’a, więc w 2001 r. zatrudnili Erica Schmidta, który został prezesem Google’a z podstawową pensją 1 dolara rocznie. Od tego czasu obaj mogli się skupić na obmyślaniu kolejnych przedsięwzięć Google’a: serwisu z mapami całego globu, projektu umieszczenia wszystkich książek świata w sieci, aplikacji online, przeglądarki WWW czy systemu operacyjnego Android.

– W jakimś sensie się bawimy. Mając tyle pieniędzy, warto próbować realizować swoje pomysły – powiedział „Rzeczpospolitej” Sergey Brin.

Kiedy jesienią Google prezentował swoją przeglądarkę internetową Chrome, Sergey Brin pojawił się na konferencji w czerwonych klapkach, dżinsach i T-shircie. Z kolei Larry Page pozwolił się sfotografować tygodnikowi „The Economist” w trakcie jeżdżenia hulajnogą po siedzibie firmy, w szortach i japonkach. Obaj 36-latkowie to jedni z najbogatszych ludzi na świecie – majątek każdego z nich to ok. 12 mld dol.

Obojętność dla wszystkiego, co nie łączy się z informatyką, Internetem i komputerami, Brin pokazał też na spotkaniu z polskimi dziennikarzami w krakowskim biurze Google’a w ubiegłym roku. Laptopa, którego miał ze sobą, przyniósł w foliowej reklamówce. – Zapomniałem gdzieś torby – wytłumaczył.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką