[b]Rz: Czy w przypadku Jeronimo Martins można mówić o kryzysie – w Polsce i Portugalii notujecie stały wzrost obrotów, nie ma mowy o stratach? [/b]
Czujemy jednak negatywne zjawiska, choć może nie w takiej skali, jakiej się spodziewaliśmy. Jeśli chodzi o wyniki w Polsce są znacznie gorsze od naszych prognoz, ale ma to związek z silnym osłabieniem złotówki. Przychody liczone w waszej walucie w I półroczu wzrosły bowiem ponad 30 proc., ale już wyrażone w euro - jedynie kilka. Dlatego z punktu widzenia firmy notowanej na giełdzie w Lizbonie nie jest to doskonały wynik. Z kolei nasze wyniki w Portugalii są lepsze niż się spodziewaliśmy, dlatego mimo wszystko, także z powodu zmiany polityki cenowej, jesteśmy z wyników zadowoleni zwłaszcza, że drugi kwartał był lepszy od pierwszego i spodziewamy się dalszej poprawy. Złotówka też się umacnia, co dla nas jest doskonałą wiadomością.
[b]Czyli można mówić o powolnym końcu kryzysu.[/b]
Tego bym nie powiedział, nie jestem optymistą, jeśli chodzi o jego zakończenie. Rozpoczął się w instytucjach finansowych, ale za jego skalę odpowiadają politycy, którzy często skrajnie nieodpowiedzialnymi wypowiedziami odpowiadają za istny wybuch paniki na rynku. Spadły zakupy, znacząco wzrosło bezrobocie i boję się, co będzie dalej. Nie spodziewam się, żebyśmy o końcu kryzysu mogli powiedzieć wcześniej niż z końcem 2012 r.
[b]Będzie aż tak źle?[/b]