Obawy te nie ominęły również Rady Polityki Pieniężnej, która ostatnio często odwoływała się do wszechobecnej niepewności jako jednego z argumentów przeciw podwyżkom stóp procentowych. Niemniej, jakby wbrew obawom i pesymistycznym projekcjom, dane z polskiej gospodarki systematycznie pozytywnie zaskakują. Oznaki ożywienia stają się coraz bardziej widoczne i dotyczą już nie tylko rynku pracy, lecz również produkcji oraz handlu detalicznego. Biorąc pod uwagę liczbę tych niespodzianek oraz fakt, że dotyczą one tak różnych wskaźników, ożywienie gospodarcze wydaje się jak najbardziej trwałe.

Gdyby przyjrzeć się ostatnim danym, łatwo można dojść do wniosku, że w trzecim kwartale polska gospodarka rozwijała się w tempie sięgającym około 3,7 proc. Co więcej, przy niezbyt wyśrubowanych założeniach wzrost gospodarczy może przejściowo sięgnąć 4,5 proc. już na początku przyszłego roku. I to nawet w przypadku wyraźnego spowolnienia w Niemczech. Okazuje się więc, że wbrew licznym obawom polska gospodarka nie tylko przyspiesza, lecz wręcz wchodzi na tak wysokie obroty, że mogą one z czasem zagrozić stabilności cen.

Oczywiście jednym z czynników, które usypiają czujność władz monetarnych, jest niski poziom oczekiwań inflacyjnych. Problem polega na tym, że dane o oczekiwaniach w Polsce pozostawiają wiele do życzenia i ze względu na sposób konstrukcji zazwyczaj podążają one z dwumiesięcznym opóźnieniem za danymi o rzeczywistej inflacji. Nie trzeba być jasnowidzem, żeby stwierdzić, że oczekiwania inflacyjne najprawdopodobniej pozostaną na bardzo niskim poziomie i w październiku (w końcu inflacja sierpniowa utrzymała się na poziomie 2 proc.). Nie trzeba również wyjątkowej przenikliwości, by stwierdzić, że w kolejnych miesiącach oczekiwania szybko wzrosną, podążając za wskaźnikiem inflacji CPI, a z czasem nawet go wyprzedzając. Na początku 2011 r. mogą sięgnąć około 3,5 proc., a więc górnej granicy celu RPP. Dlatego mimo niskiej bieżącej inflacji warto poważnie pomyśleć o tym, czy do pierwszej podwyżki stóp procentowych nie powinno dojść już teraz.

Autor jest głównym ekonomistą Banku Handlowego