Na wieść, że co dziesiąty Polak, który skończył 60 lat, pada ofiarą nadużycia jako konsument, sprawdziłam, ile lat ma Mick Jagger. Skończył 67. 60 lat przekroczyli też niektórzy kandydaci na prezydenta Warszawy. O nich czy o znanych postaciach biznesu mówimy co najwyżej, że są dojrzali, przystojni itp. Nie usłyszą o sobie „seniorzy”, choć tak media coraz częściej nazywają już osoby młodsze o dekadę.
Bo pojęcia 60+ czy nawet 50+ często są traktowane jako synonim seniora czy starości. I często są bardziej określeniami statusu społecznego czy finansowego niż wieku. Ulegamy stereotypom. Nie trzymamy standardów korporacyjnych czy instytucjonalnych. Lider The Rolling Stones jest wciąż młody, tak jak Bruce Springsteen (rocznik ‘49).
A przeciętny konsument 60+ u nas nie jest świadomy swoich praw, za bardzo wierzy pośrednikom, sprzedawcom. Jest łakomym kąskiem dla firm. Dzieje się tak, bo najczęściej osoby, które mają 60 i więcej lat, nie są tak wyedukowanymi klientami jak młodsze pokolenia.
Ale gdyby badanie UOKiK uwzględniało inne grupy: mieszkańców małych miasteczek, ludzi gorzej uposażonych czy wykształconych, to jego wyniki byłyby zapewne jeszcze gorsze. Bo co prawda zachowanie klientów wynika z wiedzy lub jej braku, ale jednak największą zasługę mają tu firmy czy instytucje finansowe.
Podawanie innych cen na półkach, a innych przy kasach w dużych sklepach raczej nie wynika z roztargnienia sprzedawców. Tak samo jak zwyczaj niesprawdzania zdolności kredytowej klientów nie bierze się z niedbalstwa pracowników banków czy instytucji parabankowych. Wynika właśnie z braku standardów lub co gorsza – z określonej polityki.