Turcja kwitnie w czasie kryzysu w strefie euro

Gospodarka turecka kwitnie w czasach kryzysu w strefie euro. Jak to się stało, tłumaczy turecki minister finansów Mehmet Simsek

Publikacja: 07.12.2010 04:07

Turcja kwitnie w czasie kryzysu w strefie euro

Foto: AP

[b]Rz: Jaki wpływ ma kryzys w strefie euro na turecką gospodarkę?[/b]

Na razie bardzo ograniczony. Ale nie ma co się oszukiwać, także Turcja za to będzie musiała zapłacić, bo nadal połowa naszego eksportu trafia właśnie do strefy euro, a z całej UE pochodzi ok. 80 procent naszych inwestycji bezpośrednich. Nasza gospodarka jest otwarta, więc wszystkie korzystne i niekorzystne efekty z pewnym opóźnieniem zawsze do nas docierają. Dlatego jesteśmy bardzo ostrożni we wszystkich podejmowanych decyzjach. Ale na razie – odpukać – nic złego się nie dzieje. Udało nam się stworzyć bardzo silne fundamenty gospodarcze. W tym roku mimo europejskich kłopotów Turcja osiągnie 7 – 8-procentowy wzrost PKB. I taki poziom wzrostu chcemy utrzymać w następnych latach.

[b]Widząc kryzys w strefie euro, zdecydował się pan na jakieś posunięcia oszczędnościowe?[/b]

Nie ma takiej konieczności. W czasach, kiedy Europa tnie wydatki, zwłaszcza koszty utrzymania sektora publicznego, my podwyższamy pensje i emerytury o 18 procent, bo inflacja sięgnie 8 procent.

[b]I nie jest to związane z przyszłorocznymi wyborami?[/b]

Nie, bo w tym samym czasie porządkujemy inne wydatki, tak aby w ciągu najbliższych dwóch lat deficyt budżetowy spadł do 3 proc. A na podwyżki możemy sobie pozwolić przy spadającym bezrobociu. W czasach kryzysu Unia Europejska straciła 3,3 mln miejsc pracy, nam udało się stworzyć 1,5 mln nowych miejsc. Bezrobocie jednak nadal jest wysokie – wynosi 9 proc., bo nasze społeczeństwo jest bardzo młode, mamy dzisiaj 20 mln uczniów i studentów, a każdego roku 800 tysięcy absolwentów szkół i wyższych uczelni wchodzi na rynek pracy.

[b]Co spowodowało, że turecka gospodarka dzisiaj jest tak silna?[/b]

Nie mieliśmy ostatnio kryzysu w sektorze bankowym. Nasz był w latach 2000 – 2001. Restrukturyzację zrobiliśmy znacznie wcześniej niż Europa czy Stany Zjednoczone. Wtedy liczba banków zmniejszyła się z 79 do 49 i kiedy wybuchł światowy kryzys finansowy, nasze instytucje były silne, ze zdrowymi portfelami kredytowymi. W 2008 roku, kiedy kraje rozwinięte szykowały pomoc dla swoich banków, nasze miały średnio zysk o 18 proc. wyższy niż rok wcześniej. Wtedy na ratunek banków poszła jedna trzecia naszego PKB. Inflacja wynosiła 75 proc., dzisiaj spadła do 9 proc., dług publiczny jest poniżej 50 proc. PKB, obsługa zaś zadłużenia jest tańsza niż np. w przypadku Włoch. Jesteśmy też jednym z niewielu krajów, któremu Fitch podniósł ocenę wiarygodności kredytowej i jesteśmy o krok od ratingu inwestycyjnego. Zmienia się również struktura naszego eksportu. W latach 90. tylko 15 procent miało „wsad” hi-tech. Dzisiaj jest to 40 procent.

[b]Co jest najsłabszym punktem waszej gospodarki?[/b]

Pobór podatków. Dlatego, chociaż przyznam, że zrobiłem to bardzo niechętnie, ogłosiliśmy abolicję podatkową i każdy, kto ujawni dochody, od których nie płacił podatków, nie będzie dodatkowo karany. Jednocześnie podpisaliśmy porozumienia z tzw. rajami podatkowymi, w tym z wyspą Jersey, dokąd najczęściej nasi obywatele wywozili pieniądze. Ale negocjujemy również z władzami: Bahamów, Kajmanów, Bermudów i Wyspy Man. Jednym z powodów ucieczki kapitału była niestabilna sytuacja polityczna w naszym kraju w latach 70. i 90. i potem załamanie 2000/2001. Druga słabość to niski poziom oszczędności. Chcę wykorzystać czas prosperity, żeby to zmienić. I trzeci problem – deficyt na rachunku bieżącym. Jest on chroniczny, bo 99 procent nośników energii musimy importować.

[b]Turecka lira jest bardzo silna, nie ogranicza to waszej konkurencyjności?[/b]

Niestety, lira stale się umacnia, dodatkowo musieliśmy podjąć decyzję o podwyższeniu stóp procentowych, bo obniżenie inflacji jest jednym z moich priorytetów. Nie wykluczam jednak, że nasz rząd podejmie decyzje, które ograniczą napływ gorącego pieniądza do naszego kraju.

[b]Skoro tureckiej gospodarce tak dobrze się powodzi, po co wam członkostwo w Unii Europejskiej?[/b]

Nie chodzi o gospodarkę, ale o europejskie wartości. Słyszę też w Parlamencie Europejskim argumenty geograficzne, że większość naszego terytorium znajduje się w Azji, ale kiedy spojrzymy na mapę, to proszę bardzo – Cypr jest położony na wschód od Ankary, a Malta jest bliżej Afryki niż Włoch. Inna sprawa, że dla nas droga do potencjalnego członkostwa, w które coraz mniej Turków wierzy, jest ważniejsza od samego wstąpienia do Wspólnoty. Dzięki nawet najdalszej perspektywie członkostwa Turcja bardzo się zmieniła, zapewne gdybyśmy byli członkiem UE, nasze reformy byłyby solidniejsze i bardziej trwałe. Dlatego mówimy naszym unijnym przyjaciołom – niech ta wizja trwa, bo w ten sposób tworzymy zamożniejsze społeczeństwo w naszym kraju.

Ale i Europa nas potrzebuje. Spójrzmy choćby na kwestie energetyczne – w tej chwili najważniejsze trasy przesyłu ropy i gazu wiodą przez Turcję i powstaje kolejny gazociąg – Nabucco, którego trasa biegnie także przez nasz kraj. Jeśli Europa rzeczywiście chce prawdziwego dialogu Wschód – Zachód, potrzebuje do tego Turcji. Nam nie chodzi o pieniądze, o unijne fundusze, bo Turcja byłaby płatnikiem netto do unijnego budżetu. Już dzisiaj jesteśmy szóstą co do wielkości gospodarką europejską. Jesteśmy też członkiem G20 z bardzo silnym głosem w tym ugrupowaniu. Turek Fatih Birol jest głównym ekonomistą w Międzynarodowej Agencji Energetycznej. Więc pytam: co Europa straciłaby, pozwalając nam kontynuować przygotowania do członkostwa, wspierając dostosowanie naszego prawa do norm unijnych, budowę infrastruktury niezbędnej dla unijnych instytucji?

[b]Kanclerz Merkel i prezydent Francji zaproponowali Turcji status „uprzywilejowanego członkostwa”. Dlaczego dla was nie jest on do zaakceptowania?[/b]

Bo nie chcemy przywilejów. Nie zamierzamy zaakceptować żadnego innego rozwiązania, żadnych półśrodków. Chcemy normalnego członkostwa. Cóż to miałoby oznaczać? Mamy z UE unię celną, więc handel nie jest obciążony żadnymi podatkami – z pewnością jest to elementem tego uprzywilejowanego członkostwa. Ale nie wykluczam, że za jakiś czas Turcy powiedzą: mamy demokrację, konkurencyjną gospodarkę, stabilne instytucje państwowe. Czy członkostwo w Unii Europejskiej jest nam w ogóle do czegoś potrzebne?

[b]Wierzy pan, że ostatecznie Turcja znajdzie się we Wspólnocie?[/b]

Tak, bo wierzę w zmiany. Potwierdza to mój własny życiorys: jestem Kurdem. Moi rodzice byli analfabetami i nawet nie mówili po turecku. Teraz moi siostrzeńcy i bratankowie bez problemu studiują na uniwersytetach. Jeśli ktoś by mi powiedział 20 lat temu, że będzie to możliwe, pomyślałbym, że zwariował. I wiem jedno: kolejny mur padnie. Bo gdyby Turcja należała do byłego bloku sowieckiego, tak jak Polska, Czechy, Węgry czy Rumunia i Bułgaria, bylibyśmy już w Unii.

[b]Zapewniam panie ministrze, jeśli chodzi o blok wschodni nie ma czego żałować.[/b]

[ramka][srodtytul]CV[/srodtytul]

Mehmet Simsek ma 53 lata i dwa paszporty – turecki i brytyjski. Absolwent Wydziału Ekonomii Uniwersytetu w Ankarze i i brytyjskiego University of Exeter. Ministrem finansów jest od 2009 roku, w latach 2007 – 2009 był wiceministrem gospodarki. Wcześniej był głównym ekonomistą ds. Europy, Afryki i Bliskiego Wschodu w Merrill Lynch w Londynie, ekonomistą w Deutsche Bender Securities, UBS Securities w Nowym Jorku i głównym ekonomistą w Ambasadzie USA w Turcji.[/ramka]

[ramka][srodtytul]Turecka gospodarka: PKB rośnie, inflacja spada[/srodtytul]

Tempo rozwoju tureckiej gospodarki zbliża się do wyników Chin i Indii. Także prognozy na następne lata wskazują na utrzymanie szybkiego wzrostu. Dziesięć lat temu turecka gospodarka była w totalnej rozsypce. Sektor bankowy praktycznie nie funkcjonował, inflacja sięgała 100 proc., a Międzynarodowy Fundusz Walutowy przygotował dla tego kraju 18 kolejnych programów naprawczych. Niestabilna była sytuacja polityczna, krajem rządziły kolejne słabe koalicje na zmianę z wojskowymi.

W ciągu ostatnich lat już bez pomocy MFW Turcy zdołali zbudować stabilną, otwartą gospodarkę. Ta otwartość spowodowała, że kraj wprawdzie ucierpiał z powodu globalnej recesji, ale szybko powrócił do wzrostu, który w tym roku, zależnie od źródła, ma wynieść 7,9 – 8,4 proc PKB. Dzisiaj w Turcji nie widać jakichkolwiek śladów „śródziemnomorskiej choroby”, która gnębi Grecję, Hiszpanię i Portugalię, a inflacja – dotkliwa bolączka Turków – wynosi ok. 9 proc., doszła więc ostatecznie do poziomu jednocyfrowego. „Turcji udało się odłączyć od światowego kryzysu” – czytamy w opracowaniu Deloitte. Zdaniem ekonomisty Deloitte Murata Ucera ten kraj wkrótce otrzyma od światowych agencji oceny wiarygodności kredytowej rating inwestycyjny.

Tak dobre wyniki Turcy osiągnęli przede wszystkim dzięki unii celnej z Unią Europejską oraz napływającym w tempie ok. 10 mld euro rocznie inwestycjom zagranicznym. Murat Ucer nie ukrywa, że teraz tak wysokie przyspieszenie wzrostu jest możliwe dzięki reformom strukturalnym, a także uporządkowaniu rynku pracy. – Jeśli tempo reform zostanie utrzymane, szybki wzrost PKB nie będzie zagrożony – podkreśla Ucer. —d.w.[/ramka]

[b]Rz: Jaki wpływ ma kryzys w strefie euro na turecką gospodarkę?[/b]

Na razie bardzo ograniczony. Ale nie ma co się oszukiwać, także Turcja za to będzie musiała zapłacić, bo nadal połowa naszego eksportu trafia właśnie do strefy euro, a z całej UE pochodzi ok. 80 procent naszych inwestycji bezpośrednich. Nasza gospodarka jest otwarta, więc wszystkie korzystne i niekorzystne efekty z pewnym opóźnieniem zawsze do nas docierają. Dlatego jesteśmy bardzo ostrożni we wszystkich podejmowanych decyzjach. Ale na razie – odpukać – nic złego się nie dzieje. Udało nam się stworzyć bardzo silne fundamenty gospodarcze. W tym roku mimo europejskich kłopotów Turcja osiągnie 7 – 8-procentowy wzrost PKB. I taki poziom wzrostu chcemy utrzymać w następnych latach.

Pozostało 91% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację