Era łatwego wydawania pieniędzy z budżetu powinna się skończyć

Politycy powinni zakończyć erę łatwego wydawania pieniędzy budżetowych – przekonuje prezes WestLB Bank Polska

Publikacja: 13.12.2010 01:26

Era łatwego wydawania pieniędzy z budżetu powinna się skończyć

Foto: Fotorzepa, Darek Golik DG Darek Golik

Red

Rozwinięte kraje świata zachodniego toczą wypełniony namiętnościami spór o optymalny kształt polityki swoich finansów publicznych.

W mniejszym lub większym zakresie zgrzeszyli wszyscy, rozdmuchując programy wydatków publicznych ponad miarę, z nadzieją na stymulowanie koniunktury gospodarczej. Nie wykluczam z tej grupy również Polski, nawet jeśli zaakceptowalibyśmy argument, iż zadziałały u nas naturalne stabilizatory. W tym roku nie mamy już wątpliwości, że rząd prowadzi kilkuletnią ekspansję fiskalną, drastycznie zwiększając wydatki.

Z perspektywy ostatnich dwóch lat generalny wniosek jest taki: stymulacje praktycznie nigdzie nie spełniły oczekiwań, gdyż w większości przypadków kryzys bankowy przekształcił się w dużo trudniejszy i boleśniejszy kryzys finansów publicznych. Również koncepcje wyjścia z tych programów różnią się w sposób diametralny. Jedni wolą odczekać z redukcją deficytufinansów publicznych do czasu definitywnego wyjścia z recesji (przypadek USA wspierany ideologicznie przez niektórych nawiedzonych noblistów z ekonomii). Inni natychmiast chcą lub muszą zwalczać wysoki deficyt redukując skalę wydatków publicznych – to przypadek większości krajów UE, niestety, bez naszego udziału.

Pierwsza grupa obejmuje polityków, dla których żaden poziom wydatków budżetowych i stopień redystrybucji dochodów nigdy nie jest zbyt wysoki. Ryzyko inflacji czy bankructwa państwa albo nie jest brane pod uwagę, albo jest po prostu aksjomatycznie wykluczane. Krańcowi zwolennicy obozu przeciwnego (restrykcyjnych programów oszczędnościowych) ryzykują z kolei wykreowaniem ponownej recesji.

Wydaje się, że dzisiaj liczy się przede wszystkim wiarygodność. Dlatego wiarygodny powinien też być nowoczesny program gospodarczy redukujący nagromadzone długi i skutecznie konsolidujący finanse publiczne, ale też uwalniający potencjał wzrostowy gospodarki.

[wyimek]Państwa powinny sprzedać udziały w firmach, a pieniądze wydać na spłatę długu [/wyimek]

Ostatnia recesja jest tylko po części odpowiedzialna za deficyt budżetowy i finansów publicznych. Według Banku Rozliczeń Międzynarodowych w Bazylei kraje takie jak USA, W. Brytania i wszystkie kraje strefy euro (ale Polska też) wykazują wysoki strukturalny deficyt niezależnie od poziomu ich aktywności gospodarczej czy fazy cyklu koniunkturalnego, w której się znajdują. Właściwy alarm wywołany został dopiero problemami Grecji, Portugalii i Hiszpanii. Refleksja, że chroniczny deficyt budżetowy nie może być dłużej ignorowany, staje się dominującym leitmotivem debaty publicznej w Europie. Co prawda prędko udało się sklecić program pomocowy dla Grecji, chwilowo oddalający ten kraj od widma bankructwa. W ten sposób uratowano wiele banków niemieckich i francuskich, posiadających sporo obligacji rządu greckiego, co Niemcy bardzo obrazowo określają jako „pomoc dla samopomocy”, ale obawy przed możliwą restrukturyzacją długu greckiego nie zostały usunięte.

Wydaje się, że rozsądna dyskusja o niezbędnych reformach finansów publicznych powinna zawierać następujące elementy:

1. Potrzebny jest wieloletni i wiarygodny program redukcji długu publicznego. Nie można pominąć reform systemu rent i emerytur. W tym zakresie kraje nowej Europy na czele z Polską są dużo bardziej zaawansowane i nie powinny być z tego powodu karane. Trzeba też skończyć z nierealistycznymi obietnicami w opiece zdrowotnej. Każdy kraj Unii Europejskiej może i powinien najlepiej ocenić swoją sytuację we własnym zakresie, dlatego Bruksela powinna pozostawić swoim członkom wybór właściwych środków.

2. Wprawdzie niepoprawni keynesiści nadal twierdzą, że wyższe wydatki budżetowe efektywniej stymulują gospodarkę niż obniżki podatków, ale przeczą temu fakty. W dłuższym okresie niższe podatki od osób fizycznych (PIT) i przedsiębiorstw (CIT) są zdecydowanie efektywniejsze. W USA najlepsze i najbardziej skuteczne programy wspierania koniunktury realizowano za prezydentur Kennedy’ego i Johnsona (1964) oraz Reagana (1981) właśnie poprzez redukcje podatków. Niższe opodatkowanie przedsiębiorstw sprzyja inwestycjom, zwiększa konkurencyjność i wydajność pracy oraz najefektywniej tworzy nowe miejsca pracy.

3. Redukcja części wydatków budżetowych może zostać zrealizowana przez podniesienie wieku emerytalnego. Pogląd ten niewiele przed ponad rokiem był szczerze wyznawany przez ministra Rostowskiego, który za to zbierał burze oklasków m.in. na sesji MFW w Istambule. Skala redukcji wydatków musi być na tyle istotna, by pomóc sfinansować obniżenie podatków i deficytów. Europejskie kraje dobrobytu utrzymują wiele programów socjalnych niezachęcających do szukania pracy i podjęcia zatrudnienia. Utrzymywane są wydatki, które nie są niezbędne. Na przykład kilka miesięcy temu dziennikarze niemieckiego „Handelsblatt” bez większych wysiłków znaleźli w niemieckiej ustawie budżetowej 100 absurdów wydatkowych, których likwidacja przyniosłaby od razu oszczędności rzędu 40 mld euro. Taki krok trudno nawet nazwać reformą, to powrót do zdrowego rozsądku na minimalnym poziomie, przy takowych też kosztach społecznych.

Wszystkie kraje UE zmagają się z nieefektywną i skrajnie rozdmuchaną biurokracją. Rynki bardzo szybko się uczą, jak obchodzić kosztowne, nieżyciowe regulacje, czego przykładem były m.in. regulacje Komitetu Bazylejskiego w odniesieniu do instytucji finansowych, które nie ustrzegły europejskiego systemu bankowego przed największym kryzysem w jego historii.

4. Wszystkie kraje UE dysponują pokaźnymi udziałami w przedsiębiorstwach. W szczególności udział konglomeratów przemysłowych kontrolowanych przez państwo jest wysoki we Włoszech i we Francji. Nie ma żadnych powodów ani dowodów empirycznych uzasadniających sens utrzymywania przez państwo udziałów w jakimkolwiek przedsiębiorstwie funkcjonującym na mniej lub bardziej regulowanym rynku, może z wyjątkiem kilku spółek przesyłowych, charakteryzującym się tzw. monopolem naturalnym.

Dlatego też państwa powinny sprzedać swoje udziały w przedsiębiorstwach, a przychody ze sprzedaży przeznaczyć na spłatę długów. Grecja właśnie rozpoczęła wyprzedaż swoich pakietów w przedsiębiorstwach, inne kraje też powinny podążać tą drogą. W latach 8o. XX w. Margaret Thatcher dokonała prywatyzacji wielu brytyjskich przedsiębiorstw. Wszyscy na tym skorzystali, co umocniło trwałe trendy wzrostowe gospodarki brytyjskiej i utrwaliło jej konkurencyjność na długie lata.

Współcześni keynesiści podkreślają konieczność wzrostu wydatków publicznych oraz wydatków dokonywanych przez konsumentów. Gigantyczny wzrost długu publicznego nie stanowi dla keynesistów żadnego kłopotu. Jednak sam Keynes nigdy takiego błędu nie popełnił. Podkreślał on wagę ekspansji fiskalnej poprzez wzrost publicznych wydatków inwestycyjnych, ale bacznie obserwował oddziaływanie niepewności i oczekiwań wychodzących z kręgu uczestników gry rynkowej. Współcześni populistyczni keynesiści ignorują ten istotny aspekt zupełnie, w przeciwieństwie do rynków i w dużej mierze opinii publicznej.

Kto dzisiaj redukuje długi i deficyty, ten działaniem tym bierze odpowiedzialność za przyszłość. Taka odwaga może się nawet w dzisiejszych czasach opłacać, o czym świadczy wynik niedawnych wyborów parlamentarnych na Łotwie, wygranych zdecydowanie przez konserwatystę Dombrovskisa, który zaaplikował swojemu krajowi rygorystyczny program oszczędnościowy, za co został politycznie wynagrodzony.

Kto zwiększa inwestycje, ale przede wszystkim rygorystycznie zwraca uwagę na efektywność programów je stymulujących w celu pobudzania koniunktury (przecież efektywność inwestycji publicznych jest dużo niższa niż prywatnych), ten zwiększa wzrost gospodarczy w przyszłości poprzez wzrost produktywności.

Oczywiście nie będzie łatwo ani nie przysporzy decydentom taniej popularności uwalnianie się od polityki łatwego wydawania pieniędzy budżetowych. Przyjdzie to nam jednak łatwiej, jeśli wynagrodzeni będziemy większą wiarygodnością rynków finansowych, a w sensie realnym trwałym wzrostem gospodarczym.

Warunkiem jest jednak koherentność i wiarygodność polityki prowadzonej przez wiarygodnych polityków, zgodnie z powiedzeniem, że trendy, które nie są trwałe, szybko umierają.

Rozwinięte kraje świata zachodniego toczą wypełniony namiętnościami spór o optymalny kształt polityki swoich finansów publicznych.

W mniejszym lub większym zakresie zgrzeszyli wszyscy, rozdmuchując programy wydatków publicznych ponad miarę, z nadzieją na stymulowanie koniunktury gospodarczej. Nie wykluczam z tej grupy również Polski, nawet jeśli zaakceptowalibyśmy argument, iż zadziałały u nas naturalne stabilizatory. W tym roku nie mamy już wątpliwości, że rząd prowadzi kilkuletnią ekspansję fiskalną, drastycznie zwiększając wydatki.

Pozostało 93% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację