Wiadomo także, że większość z tych, które już się panoszą w globalnej gospodarce, to firmy najczęściej państwowe bądź też z udziałem państwowego kapitału. Stąd nie tylko w Polsce wątpliwości, czy taki kapitał jest nam rzeczywiście niezbędny.

Do niedawna Polska nie była na liście priorytetowych kierunków chińskiej ekspansji. Były tego różne powody. Z jednej strony twarda postawa polskich władz, które ze wszystkimi honorami przyjmowały Dalajlamę, z drugiej gorączkowe poszukiwanie przez Chińczyków przede wszystkim surowców, których Polska zaoferować im nie mogła. Gdyby nasz KGHM był na sprzedaż, Chińczycy targowaliby się do upadłego, nie pozwalając na to,by miedziowego giganta kupił ktokolwiek inny. I tak dzisiaj są jednym z największych klientów lubińskiego kombinatu.

W tej chwili mamy kolejną okazję pozyskania chińskich pieniędzy. I to w branży, w której na inwestycje z innego kierunku nie ma co liczyć, bo budowanie bloków węglowych nie należy do priorytetów inwestujących w ekologię koncernów z Europy i USA.

Chińczycy są twardymi negocjatorami. Nauczyli się tego w ciągu kilku ostatnich lat. Ich pieniądze nie są podarowane. Jeśli jednak do tych inwestycji nie dojdzie, zostanie nam znów narzekanie, że oto chińskie miliardy omijają Polskę. Warto więc się zastanowić,co zrobić, aby  chińskie pieniądze w bezpieczny sposób wreszcie pomogły i naszej gospodarce.