Mario Draghi typowany na szefa EBC

Mario Draghi. Włoch przypilnuje strefy euro?

Publikacja: 27.04.2011 02:04

Mario Draghi typowany na szefa EBC

Foto: AP

- Korespondencja z Brukseli

– Nie popieramy go dlatego, że jest Włochem. Ale dlatego, że jest znakomitym kandydatem – oświadczył wczoraj w Rzymie francuski prezydent Nicolas Sarkozy.

Po raz pierwszy przywódca drugiej co do wielkości gospodarki strefy euro powiedział, kto jest jego faworytem na stanowisko szefa EBC. 31 października 2011 r. kończy się kadencja francuskiego bankiera Jeana-Claude'a Tricheta. Decyzja o jego następcy zapadnie na szczycie UE w czerwcu. Wymagana jest większość głosów krajów strefy euro. Ale każdy wie, że kluczowe jest poparcie Niemiec.

Mamma mia! – zakrzyknęła kilka tygodni temu niemiecka bulwarówka „Bild" na wieść o tym, że włoski kandydat jest faworytem w wyścigu do fotela prezesa EBC. I natychmiast przypomnieli swoim czytelnikom, których liczbę szacuje się na 12 milionów, że dla Włochów życie bez inflacji jest jak spaghetti bez sosu pomidorowego. Wniosek? Mario Draghi zniszczy euro, które było wzorowane na stabilnej niemieckiej marce. Cele EBC oparto przecież na modelu niemieckim, jego siedzibę umieszczono we Frankfurcie i powszechnie zgodzono się, że następcą Jeana-Claude'a Tricheta będzie Niemiec.

Ruch Webera

Berlin miał odstąpić od promowania swoich kandydatów na najwyższe stanowiska w unijnych instytucjach w oczekiwaniu na prezesurę EBC. Szyki pomieszał jednak naturalny niemiecki kandydat Axel Weber, szef Bundesbanku. W lutym ogłosił, że rezygnuje ze swojego stanowiska i – w konsekwencji – z ubiegania się o to wyższe.

Draghi publicznie chwali niemiecki model finansów publicznych,  apeluje o karanie krajów ze zbyt wysokim długiem i deficytem

Przyczyną był fundamentalny sprzeciw wobec obecnej polityki EBC: kupowania na rynku rządowych obligacji krajów zagrożonych bankructwem. Praktyka niespójna z tradycyjnie pojmowaną rolą banku centralnego jako strażnika stabilności pieniądza, którego jedynym celem ma być walka z inflacją. Ale powszechnie akceptowana jako sposób na pomniejszenie rozmiarów kryzysu zaufania do długów krajów strefy euro.

Po rezygnacji Webera okazało się, że Niemcy nie mają innego kandydata. Nie może nim być nowy prezes Bundesbanku Jens Weidmann. Zbyt młody, zaledwie 42 lata, i zbyt mało doświadczony. Wymieniane jest nazwisko innego Niemca – Klausa Reglinga, szefa Europejskiego Funduszu Stabilności Finansowej, który zajmuje się obecnie ratowaniem Irlandii i przygotowuje powoli pakiet finansowy dla Portugalii. Regling był przez lata szefem dyrekcji generalnej ds. gospodarczo-finansowych Komisji Europejskiej, wcześniej w niemieckim Ministerstwie Finansów odpowiadał za współtworzenie europejskiego paktu stabilizacji i wzrostu, pracował też dla MFW. Nigdy nie pracował jednak w banku centralnym.

Sympatia Berlina jest więc czasowo przenoszona na innych kandydatów Północy, jak szefowie banków centralnych Luksemburga, Holandii czy Finlandii. Mają jednak wady. Luksemburczyka Yves Merscha nie można mianować, bo na czele eurogrupy (nieformalnego ministerstwa finansów strefy euro) stoi już jego rodak Jean-Claude Juncker. Fin Erkki Liikanen nie ma doświadczenia w nadzorze finansowym. Holender Nout Wellink ten warunek spełnia, ale przecież pierwszym prezesem EBC był nieżyjący już jego rodak Wim Duisenberg.

Super Mario

Mario Draghi, nazywany Super Mario ma wszystkie wymagane kompetencje i powszechny szacunek ze strony polityków i biznesu. Jest prezesem Banku Włoch, szefem Rady Stabilności Finansowej, która ma rekomendować światowym przywódcom reformy systemu finansowego. Draghi pracował w MFW, zna też sektor finansowy od drugiej strony, jako były menedżer Goldmana Sachsa.

Ten ostatni fragment jego życiorysu budził co prawda zastrzeżenia polityków, bo Goldman Sachs brał udział w niesławnej aferze ukrywania sztuczkami finansowymi prawdziwego stanu zadłużenia Grecji. Ale jak dotąd nikt nie udowodnił, że Draghi miał z tym cokolwiek wspólnego. A ponieważ był to głównie problem dla Francji, to po oficjalnym poparciu ze strony Sarkozy'ego jest mało prawdopodobne, aby ktokolwiek jeszcze próbował wykorzystać ten pretekst.

W tej sytuacji jedyną słabością Draghiego jest narodowość. Niemcom trudno zaakceptować fakt, że na czele instytucji chroniącej stabilności ich pieniądza stanie bankier z drugiego – po Grecji – najbardziej zadłużonego państwa strefy euro. Minister finansów Wolfgang Schauble publicznie chwali co prawda Włocha, a doradcy Angeli Merkel nieoficjalnie w wypowiedzi dla dziennika gospodarczego „Handelsblatt" przyznają, że „nie ma innej alternatywy".

Włochem zachwyca się prasa gospodarcza, pozytywnie reagują na niego rynek i ekonomiści (w ankiecie Reutersa wielu uznanych ekspertów wskazało na niego jako najlepszego kandydata na szefa EBC). Sam Draghi publicznie chwali niemiecki model finansów publicznych, nawołuje do wydłużenia wieku emerytalnego do 67 lat (tyle, ile planuje dziś Berlin) i apeluje o karanie krajów ze zbyt wysokim długiem i deficytem.

Z typowego Włocha ma podobno tylko nienagannie skrojone ciemne garnitury szyte od lat przez tego samego krawca. Jest spokojny i wyważony, pozbawiony emocji, stroniący od mediów i salonowego blichtru. Pytanie jednak, czy niemiecka kanclerz będzie w stanie iść pod prąd prawd głoszonych przez „Bilda". Oficjalnie dowiemy się tego w czerwcu.

- Korespondencja z Brukseli

– Nie popieramy go dlatego, że jest Włochem. Ale dlatego, że jest znakomitym kandydatem – oświadczył wczoraj w Rzymie francuski prezydent Nicolas Sarkozy.

Pozostało 97% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację