Urodzony w Leningradzie 44 lata temu z zawodu jest budowniczym statków z rzadką specjalnością inżyniera aerohydromechanika. W zawodzie nie pracował jednak nigdy, bo od początku ciągnęło go do branży paliwowej. Po studiach trafił do petersburskiego portu. W latach 1996 – 1998 był dyrektorem ds. finansów w petersburskim terminalu paliwowym. W 1999 r. kierował całym tamtejszym portem, jednym z pięciu największych w Rosji.
Po roku miękko wylądował znów w terminalu, ale już na stanowisku szefa rady dyrektorów (odpowiednik rady nadzorczej). Mając więcej czasu dla siebie, zdał egzamin i otrzymał stopień MBA w programie IMISP (International Management Institute Sankt Petersburga).
Dzięki temu, ale też dzięki wcześniej zawartym znajomościom i kontaktom w 2006 r. doczekał się awansu życia – na prezesa Gazpromnieftu – naftowego ramienia Gazpromu, koncernu z ambicjami osiągnięcia jak najwyższej pozycji w rankingu największym firm naftowych Rosji.
Pięć lat rządów Diukowa to jednak dla koncernu czas zastoju. W tegorocznym rankingu 100 największych spółek paliwowych świata PFC Energy 100 Gazpromnieft jest dopiero na 68. miejscu z kapitalizacją 19,9 mld dol. (spadek w ciągu roku o 24 proc.).
Lepsze okazały się nie tylko giganty takie, jak Gazprom, Łukoil, Rosnieft i TNK-BP, ale też dynamicznie rozwijający się Novatek miliarderów Leonida Michelsona i Giennadija Timczenko. Po palcach depcze też Gazpromnieftowi nowa paliwowa gwiazda rosyjskiego biznesu Basznieft, należąca do holdingu nowych technologii AFK Sistiema.