Mimo tego Polska jest skazana na drogi surowiec, niejako na własne życzenie. Bo tak sobie wynegocjowała. A teraz chciałaby tę sytuację zmienić.
Trudno się dziwić, że Gazprom nie zamierza obniżyć cen eksportowanego do Polski gazu. Nie ukrywa, że nie ma zamiaru zmieniać czegokolwiek w podpisanych długoterminowych umowach. Analitycy rynku gazowego wcale nie są zaskoczeni – mszczą się teraz lata podpisywania niekorzystnych dla naszego kraju kontraktów, bo byliśmy na gazowym musiku. Dywersyfikacja kierunków dostaw gazu była hasłem każdego z kolejnych rządów. I praktycznie nic się nie zmieniło.
Polscy negocjatorzy chcą się jednak bronić. Grożą, że sprawa wysokich cen stosowanych praktycznie tylko w przypadku naszego kraju trafi do międzynarodowego arbitrażu. Mają motywację, bo walczą o miliony dolarów. To sposób dochodzenia swoich praw cywilizowaną drogą. Tyle że nawet gdyby wyrok był korzystny dla Polski, to wątpliwe, czy Rosjanie by się poddali. Byłby to naprawdę ewenement.
Pozostaje mieć nadzieję, że mimo wszystko spór cenowy między Polską a Gazpromem skończy się polubownie. Chociaż informacja, że skarga ma zostać złożona jesienią, mimo wszystko niepokoi. Wiadomo, jak silny jest Gazprom i jak jest bezwzględny w egzekwowaniu swoich interesów. Przerwy w zimowych dostawach już przerabialiśmy. Miejmy nadzieję, że taki scenariusz już się nie powtórzy. Jeśli jednak by do tego doszło, usłyszymy po kolejnych negocjacjach, że jest sukces, bo gaz popłynął. I zapomnimy, jaki jest drogi. Do chwili zapłaty rachunku.