W najnowszym odcinku podcastu „Rzecz w tym” Michał Płociński i Estera Flieger spierają się o fenomen serialu „1670”. – Bolało, jak patrzyłaś, co z Polski uczyniły najazdy Kozaków, Szwedów i Tatarów? – zaczyna Płociński, cytując żart z serialu. Flieger odpowiada: – To jeden z najzabawniejszych tekstów, ale to wcale nie znaczy, że cały serial mnie bawi.
„1670” – celna satyra czy schematyczny kabaret?
Rozmowa zaczyna się od różnicy gustów. Płociński przyznaje się do osobistego stosunku do produkcji: – Jestem nieobiektywny, bo serial wymyślił mój szwagier. Mnie bawi ten rodzaj humoru, to taki polski stand-up, a nawet humor z bitew rapowych – mówi. Flieger kontruje: – Mnie serial „1670” się nie podoba. Jest schematyczny i przewidywalny. Publicystka przyznaje, że tylko jeden odcinek zrobił na niej wrażenie – ten o „starych babach”. – Wyśmianie tej manosferowskiej figury było bardzo celne. A to, że to właśnie Katarzyna Herman krzyczy z tego stosu, „Nie jestem starą babą!”, dodało autentyzmu. Płociński broni serialu jako satyry, która trafia w dzisiejsze tematy społeczne. – To serial o nas. O tym, o czym dyskutujemy, o lękach, o banieczkach. Czasem wyśmiewa także liberalne myślenie – twierdzi. Flieger odpowiada pytaniem: – Czy to na pewno serial o nas? Kim są ci „my”?
Czytaj więcej
Uwaga, uwaga! Punktualnie o godzinie dziewiątej rano 17 września Roku Pańskiego sarmackiego wkroc...
Z czego się śmieją Polacy, oglądając „1670”?
Rozmowa przeradza się w spór o klasowość polskiej rozrywki. Flieger zauważa: – Chłopki nie czytają „Chłopek” – zauważa. Dla niej „1670” to przykład „banieczkowego” serialu, który – „sprawia, że wyższe klasy czują się dobrze, bo mogą się pośmiać z tych niższych”. – To nie jest serial dla mieszkańców Wilanowa, tylko raczej dla tych, którzy szukają nowego języka opowiadania o ludzie – odpowiada Płociński. Jego zdaniem „1670” broni się filmowo i scenariuszowo: – To świetne rzemiosło. Tak dobre, że po obejrzeniu szybko tęskniłem za tym światem, za tymi bohaterami i musiałem włączyć od początku. Flieger jednak nie ustępuje: – To bardzo łatwe obśmiewać kler, husarię, Jana Pawła. To najprostsze cele, bez cienia szarości. Dla mnie to mielenie w kółko tego samego. Płociński przekonuje, że serial ewoluuje: – Jan Paweł w drugim sezonie przestaje być Michaelem Scottem, staje się postacią z emocjami. Wątek Macieja i Anieli to po prostu mądra opowieść o uczuciach. Flieger przyznaje, że sama chętnie śmiałaby się z innego rodzaju satyry: – Pośmieję się, jak powstanie serial, w którym obśmiejemy uczestniczki Strajku Kobiet albo liberalne samozadowolenie. Tego w Polsce brakuje.
Czytaj więcej
Celna satyra na współczesną Polskę w historycznym kostiumie czy raczej adamczychowska noc kabaret...
Dlaczego prawica nie wyśmiewa „libków”?
– No właśnie! Dlaczego po prawej stronie nie powstają dobre, dowcipne produkcje? Przecież byłby na to rynek – odpowiada Płociński. Oboje zgadzają się, że polska kultura śmiechu jest jednostronna. – Cała kultura przesunięta jest w stronę „studentek socjologii” – podsumowuje prowadzący. Flieger, mimo licznych zastrzeżeń, dostrzega plusy „1670”: – Cenię, że serial wciąga historię do popkultury i zmusza historyków, by pisali dla ludzi. To może być dobry impuls do popularyzacji historii. Spór pozostaje nierozstrzygnięty. Jedno jest pewne: rozmowa o „1670” to coś więcej niż recenzja serialu. To rozmowa o Polsce, klasach, tożsamości i tym, kto ma prawo się śmiać.