Rz:Czy zadowalają pana wyniki brukselskiego szczytu? Wielu analityków jest nim rozczarowanych. Czy można znaleźć wśród jego ustaleń decyzje, które trwale przyczynią się do zahamowania rozprzestrzeniania się kryzysu zadłużeniowego po strefie euro?
Nick Kounis:
Można było podjąć decyzje, które w większym stopniu powstrzymy- wałyby kryzys zadłużeniowy przed dalszym rozlewaniem się po Europie. Wiele ważnych szczegółów pozostało nieuzgodnionych. Niewiele wiemy np. o tym, jak będzie wyglądało wzmocnienie Europejskiego Funduszu Stabil- ności Finansowej (EFSF). Nie wiadomo również, czy redukcja części greckiego długu przez prywatnych inwestorów okaże się wystarczająca, by Grecja mogła w przyszłości korzystać z rynkowego finansowania. Najbardziej uderza jednak, że nie ustalono nic, co by mogło przybliżyć strefę euro do stworzenia unii fiskalnej. Bez tworzenia podstaw takiej unii strefa euro nie będzie w stanie wyjść z obecnego kryzysu zadłużeniowego. Komunikat wydany po zakończeniu szczytu wskazuje, że europejscy politycy na razie nie przykładają jeszcze należytej wagi do tego kluczowego problemu.
Czy zamiast dawania gwarancji dla obligacji i wykorzystywania specjalnych wehikułów inwestycyjnych nie lepiej byłoby skorzystać z pieniędzy Europejskiego Banku Centralnego do zwiększenia siły EFSF?
EBC nie zaangażowałby się w tego typu operację niezależnie od tego, co ustaliliby w tej sprawie europejscy politycy na unijnym szczycie. Po prostu sprzeciwia się dodrukowi pieniądza, a nawet bardzo niechętnie skupuje obligacje państw ze strefy euro. Poza tym wykorzystywanie EBC do tzw. lewarowania EFSF nigdy nie zostałoby zaakceptowane przez Niemcy, które obawiają się, że doprowadziłoby to do poważnego przyspieszenia inflacji w strefie euro. Użycie pieniędzy pochodzących od EBC do zlewarowania EFSF jest więc po prostu niemożliwe.