Tej je­sie­ni NBP już czte­ro­krot­nie in­ter­we­nio­wał na ryn­ku wa­lu­to­wym. Ko­lej­ne in­ter­wen­cje oka­zy­wa­ły się mieć co­raz mniej­szy wpływ na zło­te­go. Ostat­nio in­we­sto­rzy za­gra­nicz­ni po­trak­to­wa­li wprost ja­ko oka­zję do ta­nie­go od­ku­pie­nia wa­lu­ty. In­ter­wen­cja ta od­czy­ta­na ja­ko wy­raz nie­do­ce­nie­nia si­ły ne­ga­tyw­ne­go tren­du wią­za­ła się praw­do­po­dob­nie z nie­wiel­kim zmniej­sze­niem re­zerw NBP (praw­do­po­dob­nie o ok. 200 mln eu­ro). W po­przed­nie za­an­ga­żo­wa­no w su­mie re­zer­wy prze­kra­cza­ją­ce 1 mld eu­ro.

Do­tych­cza­so­wa stra­te­gia NBP po­dyk­to­wa­na obro­ną pro­gu 55 proc. dłu­gu do PKB, jak i eli­mi­na­cją ry­zyka in­fla­cyj­nego po­le­ga­ła na wy­szu­ki­wa­niu mo­men­tów zmia­ny na­stro­ju na ryn­ku wa­lu­to­wym, stąd suk­ces ide­al­nie zgra­nej ze zmia­ną sen­ty­men­tu na pa­rze EUR/USD pierw­szej in­ter­wen­cji, i wspie­ra­niu krót­ko­okre­so­wych ko­rekt w co­raz bar­dziej ewi­dent­nym tren­dzie osła­bie­nia zło­te­go. NBP pre­fe­ro­wał dla­te­go okre­sy niższej płyn­no­ści na ryn­ku. Za­kła­da­no też, że ła­twiej jest ko­ry­go­wać osła­bie­nie przy niższych po­zio­mach, niż cze­kać na zbli­że­nia kur­su do kry­tycz­ne­go dla dłu­gu pu­blicz­ne­go po­zio­mu eu­ro.

Mi­mo wy­raź­nych ocze­ki­wań in­we­sto­rów co do kon­ty­nu­acji stra­te­gii NBP i in­ter­wen­cji w Black Fri­day (niższa płyn­ność i zbli­że­nie EUR/PLN do po­zio­mów z po­przed­niej in­ter­wen­cji) NBP „od­pu­ścił". Na szczę­ście. In­ter­wen­cja mo­gła­by się oka­zać błęd­na z na­stę­pu­ją­cych po­wo­dów. Abs­tra­hu­jąc od przy­czy­ny, ma­my do czy­nie­nia z sys­te­ma­tycz­nym re­du­ko­wa­niem po­zy­cji w pol­skich ak­ty­wach przez za­gra­nicz­nych in­we­sto­rów (a więc z tren­dem). Dzien­na prze­wa­ga po­da­ży zło­te­go nad po­py­tem nie­rzad­ko prze­kra­cza 300 mln eu­ro. Efek­tyw­ność do­raź­nych dzia­łań kom­pli­ku­ją in­we­sto­rzy ob­sta­wia­ją­cy osła­bie­nie zło­te­go już od wrze­śnia, a za­tem mo­gą­cy prze­cze­kać na­wet kil­kupro­cen­to­we umoc­nie­nie po in­ter­wen­cji NBP. Wresz­cie wzrost prze­wi­dy­wal­no­ści dzia­łań NBP i spo­wszech­nie­nie je­go obec­no­ści na ryn­ku, tak jak sta­ło się z BGK, był­by tyl­ko za­pro­sze­niem rze­szy no­wych spe­ku­lan­tów do gry prze­ciw zło­te­mu.

Ko­niecz­na wy­da­je się za­tem zmia­na po­dej­ścia, do­pusz­cze­nie do dal­sze­go, przej­ścio­we­go osła­bie­nia zło­te­go, i za­cho­wa­nie ca­łej amu­ni­cji NBP na ko­niec ro­ku. Pa­ra­dok­sal­nie oba­wa ryn­ku przed zma­so­wa­nym ru­chem NBP, wy­ko­rzy­sta­niem przez rząd li­nii kredytowej z MFW, ale i zmia­ną sen­ty­men­tu glo­bal­ne­go, mo­że po­wo­do­wać, że za­miast tak jak te­raz te­sto­wać ko­lej­ne po­zio­my in­we­sto­rzy już w po­ło­wie grud­nia „od­pusz­czą" i zre­ali­zu­ją zysk.

We­dług obie­go­wej, ryn­ko­wej opi­nii na umoc­nie­nie zło­te­go do eu­ro o 1 gr trze­ba obec­nie do­dat­ko­wo „wrzu­cić" na ry­nek ok. 100 mln eu­ro. NBP z po­nad 70 mld eu­ro re­zerw cią­gle za­tem jest si­łą mo­gą­cą dia­me­tral­nie (choć w krót­kim okre­sie) wpły­nąć na kurs.