Europejski Mechanizm Stabilizacyjny – fundusz, który w założeniu ma stanowić trwałe zabezpieczenie przed kryzysami finansowymi – będzie potężną organizacją, dysponującą niemal nieograniczonymi środkami i niczym nieskrępowaną władzą. Niektóre zapisy w traktacie ustanawiającym tę instytucję budzą niepokój, inne wywołują zdumienie, a jeszcze inne każą nam się zastanowić, czy Europejski Mechanizm Stabilizacyjny nie jest przypadkiem jakimś ponurym żartem. Słowem: włosy stają dęba.
To zresztą nie pierwsze kukułcze jajo, które podrzucają nam przywódcy UE, owijając je zawczasu w błyszczące sreberko. Jednak tym razem z unijnego jaja może się wykluć naprawdę groźny gad.
Sprzeciw bez znaczenia
Europejski Mechanizm Stabilizacyjny w połowie 2013 r. zastąpi Europejski Fundusz Stabilizacji Finansowej, stworzony ad hoc, który oferuje ratunkowe pożyczki krajom nieradzącym sobie z długiem (jak dotąd pieniądze z EFSF dostały Irlandia i Portugalia). Jeśli wierzyć zapowiedziom paru europejskich polityków, EMS mógłby powstać nawet wcześniej – jeszcze w tym roku. Będzie miał swoją siedzibę w Luksemburgu, a jego zasoby kapitałowe sięgną 700 mld euro.
Na zbudowaniu EMS jako stałej instytucji najbardziej zależało Niemcom, poirytowanym faktem, iż co chwilę muszą odgrywać rolę finansowego strażaka Europy. W przypadku EMS każdemu krajowi strefy euro przydzielono stosowne udziały i zobowiązania. Berlinowi przypadło oczywiście najwięcej – ponad 27 proc. kapitału EMS – ale Angela Merkel w zamian zażądała m.in. ściślejszej koordynacji polityki fiskalnej eurolandu. Znalazło to odzwierciedlenie najpierw w tzw. pakcie Euro Plus, a potem w projekcie unii fiskalnej przedstawionym na grudniowym szczycie UE w Brukseli.
Angela Merkel chciała też, by EMS został umocowany w unijnym prawodawstwie – dlatego w marcu ubiegłego roku kraje członkowskie zaaprobowały stosowną poprawkę do traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej. Cztery miesiące później ministrowie finansów podpisali osobny traktat ustanawiający Europejski Mechanizm Stabilizacyjny. Szef Komisji Europejskiej José Manuel Barroso oraz przewodniczący Rady Europejskiej Herman Van Rompuy wielokrotnie podkreślali, iż jest to jedno z najistotniejszych osiągnięć Unii w ostatnich latach i ważny krok w walce z gospodarczym kryzysem.