Europejski Mechanizm Stabilizacyjny – Magierowski

Unia Europejska tworzy kolejną ponadnarodową strukturę, tym razem całkowicie poza kontrolą rządów, obywateli, a nawet wymiaru sprawiedliwości – pisze publicysta

Publikacja: 04.01.2012 18:25

Marek Magierowski

Marek Magierowski

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompala Waldemar Kompala

Europejski Mechanizm Stabilizacyjny – fundusz, który w założeniu ma stanowić trwałe zabezpieczenie przed kryzysami finansowymi – będzie potężną organizacją, dysponującą niemal nieograniczonymi środkami i niczym nieskrępowaną władzą. Niektóre zapisy w traktacie ustanawiającym tę instytucję budzą niepokój, inne wywołują zdumienie, a jeszcze inne każą nam się zastanowić, czy Europejski Mechanizm Stabilizacyjny nie jest przypadkiem jakimś ponurym żartem. Słowem: włosy stają dęba.

To zresztą nie pierwsze kukułcze jajo, które podrzucają nam przywódcy UE, owijając je zawczasu w błyszczące sreberko. Jednak tym razem z unijnego jaja może się wykluć naprawdę groźny gad.

Sprzeciw bez znaczenia

Europejski Mechanizm Stabilizacyjny w połowie 2013 r. zastąpi Europejski Fundusz Stabilizacji Finansowej, stworzony ad hoc, który oferuje ratunkowe pożyczki krajom nieradzącym sobie z długiem (jak dotąd pieniądze z EFSF dostały Irlandia i Portugalia). Jeśli wierzyć zapowiedziom paru europejskich polityków, EMS mógłby powstać nawet wcześniej – jeszcze w tym roku. Będzie miał swoją siedzibę w Luksemburgu, a jego zasoby kapitałowe sięgną  700 mld euro.

Na zbudowaniu EMS jako stałej instytucji najbardziej zależało Niemcom, poirytowanym faktem, iż co chwilę muszą odgrywać rolę finansowego strażaka Europy. W przypadku EMS każdemu krajowi strefy euro przydzielono stosowne udziały i zobowiązania. Berlinowi przypadło oczywiście najwięcej – ponad 27 proc. kapitału EMS – ale Angela Merkel w zamian zażądała m.in. ściślejszej koordynacji polityki fiskalnej eurolandu. Znalazło to odzwierciedlenie najpierw w tzw. pakcie Euro Plus, a potem w projekcie unii fiskalnej przedstawionym na grudniowym szczycie UE w Brukseli.

Angela Merkel chciała też, by EMS został umocowany w unijnym prawodawstwie – dlatego w marcu ubiegłego roku kraje członkowskie zaaprobowały stosowną poprawkę do traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej. Cztery miesiące później ministrowie finansów podpisali osobny traktat ustanawiający Europejski Mechanizm Stabilizacyjny. Szef Komisji Europejskiej José Manuel Barroso oraz przewodniczący Rady Europejskiej Herman Van Rompuy wielokrotnie podkreślali, iż jest to jedno z najistotniejszych osiągnięć Unii w ostatnich latach i ważny krok w walce z gospodarczym kryzysem.

Przepisy regulujące działalność Europejskiego Mechanizmu Stabilizacyjnego są tak kuriozalne, że aż trudno w nie uwierzyć

Chronieni i zwolnieni

Nie wszyscy są jednak Europejskim Mechanizmem Stabilizacyjnym zachwyceni. Przeciwko jego utworzeniu protestowało wielu polityków w Holandii, Finlandii czy Słowacji. Debata wokół EMS doprowadziła również do poważnego sporu w łonie niemieckiej FDP – koalicyjnego partnera rządzącej chadecji.

Jak jednak bywało w przeszłości, także teraz głosy sprzeciwu nie będą miały większego znaczenia. EMS wkrótce zacznie działać, a wraz z początkiem jego funkcjonowania dyskusja o suwerenności państw narodowych w Unii Europejskiej i roli szarego podatnika nabierze zupełnie nowego wymiaru.

Przepisy regulujące działalność Europejskiego Mechanizmu Stabilizacyjnego są tak kuriozalne, że aż trudno w nie uwierzyć. Przyjrzyjmy się kilku z nich.

W artykule 9 punkcie 3 czytamy, iż dyrektor zarządzający funduszu (wyznaczony przez ministrów finansów eurolandu) będzie miał prawo do popędzania płatników, którzy spóźnią się z realizacją swoich zobowiązań. Państwa zostaną wówczas zmuszone do wysupłania stosownej sumy w ciągu... siedmiu dni od otrzymania wezwania, w sposób „nieodwołalny i bezwarunkowy" („irrevocably and unconditionally").

Warto przypomnieć, iż uczestnikami funduszu są wszystkie bez wyjątku kraje strefy euro i wszystkie będą musiały nań łożyć – łącznie z Grecją, Portugalią czy Irlandią. Jeżeli więc któregoś pięknego dnia okaże się, że np. Ateny nie są w stanie przelać swojej daniny do EMS, dyrektor zarządzający po prostu wyda greckiemu premierowi polecenie, aby to uczynił. A grecki premier, zgrzytając zębami, będzie musiał wypisać czek.

Z artykułu 10 dowiemy się, iż tzw. Rada Gubernatorów (ministrowie finansów) może właściwie w każdej chwili zdecydować o podwyższeniu kapitału EMS. Według punktu 2 tego samego artykułu „Rada ma samodzielnie określić szczegóły procedury podejmowania decyzji w tym zakresie". Każda zmiana kapitału będzie jeszcze wymagała akceptacji państw członkowskich EMS, ale niewykluczone, że wystarczy po prostu zgoda danego rządu. Wracamy więc do punktu wyjścia, czyli... ministra finansów.

EMS będzie mógł inwestować pieniądze, a także zapożyczać się na rynku. Artykuły 17 i 18 mówią, iż fundusz powinien używać „stosownych narzędzi ryzyka inwestycyjnego" i „zachowywać ostrożność", ale na tym wszelkie zastrzeżenia się kończą. Mało tego: EMS zyska prawo do tworzenia kolejnych funduszy (artykuł 20). W takiej sytuacji kontrolowanie jego działalności będzie jeszcze trudniejsze.

Najciekawsze są jednak artykuły 27 – 31, które opisują „Status prawny, przywileje oraz immunitety". Fundusz jako osoba prawna zyska możliwość wytaczania spraw w sądzie, ale sam cieszyć się będzie pełną ochroną przed „jakąkolwiek formą procesu sądowego" (art. 27 pkt 3). Nieruchomości oraz aktywa EMS mają być objęte immunitetem przed „przeszukaniem, konfiskatą oraz wywłaszczeniem", a także wyjęte spod wszelkich „restrykcji, regulacji i kontroli". Archiwa oraz wszelkie dokumenty należące do funduszu pozostaną „nienaruszalne" („inviolable"). Oczywiście immunitet obejmie także dyrektora zarządzającego, wszystkich gubernatorów, pełnomocników gubernatorów (tzw. alternate governors), wszystkich członków Rady Dyrektorów (to kolejne ciało przewidziane w traktacie), pełnomocników dyrektorów, a także – jakżeby inaczej – cały personel Europejskiego Mechanizmu Stabilizacyjnego.

Nader zachęcająco brzmi też nagłówek artykułu 31: „Exemption from taxation" („Zwolnienie od podatków"). Jeśli ktoś z państwa myślał, iż pracownicy EMS, chronieni sześcioma warstwami najróżniejszych immunitetów, będą chociaż uczciwie płacić podatki, to niestety muszę wszystkich naiwnych wyprowadzić z błędu.

Zatrudnieni przez EMS uiszczą jedynie podatek od pensji ustalany przez Radę Gubernatorów i zasilający konto samego funduszu. „Od momentu wprowadzenia w życie tego podatku – czytamy w punkcie 5 artykułu 31 – pensje i dodatki do pensji będą zwolnione od podatku dochodowego w kraju pochodzenia podatnika".

Od podatku zwolnione zostaną również wszelkie operacje i transakcje finansowe wykonywane przez EMS (swoją drogą, jak to się ma do propozycji wprowadzenia ogólnounijnego podatku od takich właśnie transakcji?).

I my się dołożymy

No dobrze – mógłby spytać ktoś dociekliwy – a jeżeli fundusz kupi jakiś biurowiec i będzie musiał zapłacić z tego tytułu np. VAT, to co wtedy? Proszę się nie obawiać, EMS jest zabezpieczony także przed taką ewentualnością: obowiązek odprowadzania podatków pośrednich, związanych z działalnością funduszu, został scedowany na... państwa członkowskie. EMS będzie płacić z własnej kieszeni tylko podatki związane z rachunkami za elektryczność, gaz czy np. zawarte w biletach komunikacji miejskiej.

Nie wiadomo jeszcze, ile osób zatrudni EMS, ale można się spodziewać, że kolejka chętnych będzie bardzo długa. Może nawet dłuższa niż do posady testera czekoladek u Lindta.

A teraz poważnie: szykuje się jeszcze jedna, bizantyjska struktura władzy, przy której „złote parasole" amerykańskich bankierów, kosmiczne uposażenia komisarzy europejskich czy diety eurodeputowanych wydadzą nam się błahostką. Instytucja, która będzie „zasysać" pieniądze z budżetów narodowych niemal na żądanie, ale jednocześnie pozostanie poza jakąkolwiek demokratyczną kontrolą. Przypomnijmy: mowa o organizacji, która będzie zarządzać kwotą co najmniej 700 miliardów euro.

Winien jestem jeszcze odpowiedź na pytanie, które zapewne nurtuje wielu czytelników. Tak, Polska stanie się członkiem EMS w momencie przyjęcia wspólnej waluty. Tak, będzie musiała przedłożyć stosowne gwarancje finansowe. Jako że zobowiązania państw w EMS oblicza się na podstawie nominalnej wartości PKB, polska „składka" będzie prawdopodobnie zbliżona do belgijskiej i wyniesie ok. 25 mld euro. Dla porównania: zaplanowane na przyszły rok przychody budżetu RP to ok. 66 mld euro.

PS

Wszystkie cytaty pochodzą z angielskiej wersji traktatu. Niestety, MSZ do tej pory nie dysponuje tłumaczeniem dokumentu na język polski.

Autor jest publicystą tygodnika  „Uważam Rze"

Europejski Mechanizm Stabilizacyjny – fundusz, który w założeniu ma stanowić trwałe zabezpieczenie przed kryzysami finansowymi – będzie potężną organizacją, dysponującą niemal nieograniczonymi środkami i niczym nieskrępowaną władzą. Niektóre zapisy w traktacie ustanawiającym tę instytucję budzą niepokój, inne wywołują zdumienie, a jeszcze inne każą nam się zastanowić, czy Europejski Mechanizm Stabilizacyjny nie jest przypadkiem jakimś ponurym żartem. Słowem: włosy stają dęba.

To zresztą nie pierwsze kukułcze jajo, które podrzucają nam przywódcy UE, owijając je zawczasu w błyszczące sreberko. Jednak tym razem z unijnego jaja może się wykluć naprawdę groźny gad.

Pozostało 92% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację