Dziś w Polsce toczy się dyskusja co do celowości i ewentualnego czasu realizacji projektu Kolei Dużych Prędkości. Przeciwnicy tej inwestycji argumentują, że stan podstawowej infrastruktury kolejowej w kraju jest zły i wymaga ogromnych nakładów finansowych, a pieniędzy jest zbyt mało. Dlatego w obliczu konieczności dokonania wyboru pomiędzy budową KDP a modernizacją istniejącej infrastruktury kolejowej, powinniśmy wybrać to drugie, a marzenia o szybkich kolejach w Polsce odłożyć na dalszą przyszłość. Taki wybór powoduje, że Centrum KDP w obecnym kształcie przestaje być potrzebne.
Marzenia czy konieczność?
Na pierwszy rzut oka trudno odmówić słuszności takiego wyboru po analizie dokumentów branżowych, z których wynika, że tylko po 5,6 proc. linii kolejowych w Polsce można obecnie jeździć z prędkość maksymalną wynoszącą 160 km/h, a w przypadku
aż 44 proc. linii nie można przekraczać 80 km/h. Na 36,3 tys. km torów, jakie posiadamy, jedynie stan 36 proc. można uznać za dobry. Łatwo więc pokusić się o wniosek, że KDP to drogie marzenia, podczas gdy infrastruktura kolejowa jest w opłakanym stanie i z pewnością nie wystarczy pieniędzy na wszystko.
Warto jednak przed ostatecznym dokonaniem takiego wyboru przyjrzeć się wnioskom, jakie wynikają z opracowań sporządzonych przez specjalistów. Według nich podniesienie prędkości maksymalnej do 200 km/h na istniejących liniach kolejowych jest możliwe w nielicznych przypadkach i przy ogromnych nakładach finansowych, np. poprzez likwidację wszystkich przejazdów na poziomie szyn. Ale nawet, gdy dokonamy modernizacji wszystkich linii kolejowych, staniemy przed problemem ich przepustowości, gdyż będą się po nich poruszały nie tylko szybkie pociągi pasażerskie, ale też wolniejsze pociągi regionalne i towarowe. To dotyczy również tych linii, na których uda się osiągnąć prędkość maksymalną wynoszącą 160 km/h. Ta kwestia jest bardzo istotna, jeżeli weźmiemy pod uwagę rozporządzenia parlamentu i rady UE 913/2010 w odniesieniu do linii Warszawa – Poznań – Kunowice, której docelowe przeznaczenie to ruch towarowy. Jednak powstaje pytanie, jaka linia będzie wtedy obsługiwała połączenia pasażerskie.
Oby jedyną alternatywą nie była trasa A2. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że myślimy o modernizacji dróg zaplanowanej dopiero w latach 2014 – 2020, to nie możemy zapominać, że transport kolejowy w Polsce będzie miał już poważną konkurencję i alternatywę w postaci sieci autostrad i dróg ekspresowych. One dziś się budują albo niedługo rozpocznie się ich budowa. Zanim zakończy się proces modernizacji linii kolejowych, sieć drogowa w Polsce będzie na dobrym poziomie. Jeżeli dodamy do tego informację, że szybsze pociągi pasażerskie „wyprą" część pociągów towarowych ze zmodernizowanych torowisk, to zamiast realizacji hasła „tiry na tory" będziemy mieli ruch towarowy na drogach. Nie da się pogodzić szybkich pociągów pasażerskich oraz wolniejszych lokalnych i towarowych na tych samych liniach, a każda próba łączenia będzie kompromisem, który odbije się na ruchu pasażerskim lub towarowym.