Ostatnio o banku centralnym mówiono głównie w kontekście ponad 6 mld euro pożyczki dla MFW przeznaczonej na bankrutujące państwa Unii. To była ściśle polityczna decyzja rządu Tuska, ale wyglądała tak, jakby firmował ją bank centralny. Obecna decyzja o podwyżce stóp świadczy, że w banku centralnym pamiętają, iż jego konstytucyjnym celem jest odpowiedzialność za „wartość"polskiego pieniądza.

Marek Belka był zawsze pragmatykiem, dla którego rozwój gospodarki był priorytetem. Istniała więc obawa, że może on być dla niego ważniejszy niż zadania, jakie na bank centralny nakłada konstytucja. Wczorajsza podwyżka nie oznacza, że zdecydował on, co jest ważniejsze inflacja czy wzrost gospodarczy. O niczym bowiem nie przesądza. Jest tylko sygnałem, że NBP pamięta o wysokim wzroście cen. Żeby skutecznie i szybko obniżyć inflację, trzeba serii takich podwyżek, a na to się nie zanosi (i nie jest to potrzebne).

Trzeba też przypomnieć, że za rozwój gospodarczy kraju odpowiedzialny jest rząd. To on powinien prowadzić politykę, która stymuluje produkcję i konsumpcję, usuwa przed nią bariery i nie obciąża jej wysokimi kosztami administracji czy rozrzutnej polityki społecznej.To od rządu, a nie od NBP, oczekuję wiec np. lepszego pozyskiwania dotacji z budżetu UE. Na przykład na modernizację kolei.

Od banku centralnego miliony Polaków oczekują, by ich oszczędności nie traciły na wartości. Dziś oprocentowanie przeciętnej lokaty w banku wynosi 4,5 proc. Oznacza to, że po odjęciu podatku Belki (nazywanego od nazwiska wprowadzającego go obecnego prezesa NBP) po roku jej właściciel traci na wartości realnie 0,3 proc. Czyli klienci banku są okradani, a minister Rostowski się cieszy, bo rosnąca inflacja zjada mu dług publiczny.

Niech zatem bank centralny zadba, by ludzie chcieli oszczędzać, a rząd niech się zajmie pobudzaniem wzrostu gospodarczego.