Po zdawkowej, jak zawsze, bo wymuszonej ustawą, prezentacji na forum Komisji Trójstronnej podstawowych założeń makroekonomicznych przyszłorocznego budżetu rząd – tradycyjnie na kilkunastu stronach – przedstawił w czerwcu ich nieco bardziej rozbudowaną wersję w postaci „Założeń projektu budżetu państwa na rok 2013".
Trzeba na początku powiedzieć, że już od paru ładnych lat założenia te nie są oczekiwane przez inwestorów z takim zainteresowaniem jak kiedyś. A to dlatego, że pozostają one w zgodzie z prezentowanym kilka tygodni wcześniej „Wieloletnim planem finansowym" (WPF) oraz „Aktualizacją programu konwergencji" (APK) przesłaną niedawno do Brukseli. Stąd brak tu tak kiedyś ważnego elementu niespodzianki czy zaskoczenia, któr mógłby przełożyć się na reakcję rynków na publikację tego ważnego dokumentu.
Niepewne otoczenie
Założenia nie są jeszcze projektem budżetu. Na obecnym etapie prac znamy więc tylko prognozy podstawowych parametrów makro i ogólny scenariusz makroekonomiczny przyjęty przy ich konstruowaniu. Nie znamy choćby urealnionych wielkości nominalnych (kursów walutowych, stóp procentowych). Nie znamy też szczegółowej prognozy dochodów i planu wydatków budżetu państwa. Te jednak pozostać muszą spójne – co raczej oczywiste – z APK zakładającą między rokiem 2012 a 2013 dalszy spadek deficytu sektora finansów publicznych.
Niepewność w otoczeniu makroekonomicznym naszej gospodarki zwiększa ryzyko konstrukcji wiarygodnego budżetu. Filarem założeń zaaprobowanych przez rząd jest scenariusz stopniowego wygaszania kryzysu w strefie euro już w drugiej połowie tego roku. Pozwala to przyjąć dość optymistyczne założenia wpływu otoczenia zewnętrznego.
I tak o ile urealniona w świetle rozwoju wydarzeń dynamika importu z UE w tym roku ma wynieść zaledwie 0,5 proc. (wobec zakładanych w tegorocznym budżecie 2,9 proc.), o tyle w 2013 r. ma ona wzrosnąć już do 3,9 proc. Nie jest to więc z pewnością scenariusz recesyjny w Unii.