Reklama

W wycenianiu mylą się wszyscy

Historia społecznościowego serwisu Digg pokazuje, że oczekiwania właścicieli często odbiegają od realnej wartości biznesu, a raz niewykorzystane okazje mogą się nie powtórzyć

Publikacja: 16.07.2012 01:47

Historia społecznościowego serwisu Digg pokazuje, że oczekiwania właścicieli często odbiegają od realnej wartości biznesu, a raz niewykorzystane okazje mogą się nie powtórzyć

Istniejący od ośmiu lat serwis Digg, w którym zarejestrowani użytkownicy umieszczali linki do ich zdaniem interesujących informacji (kopią Diggu jest polski Wykop), został w ubiegłym tygodni sprzedany za 500 tys. dolarów. Poza gotówką nowy właściciel – działająca na rynku od nieco ponad roku firma Betaworks – zaoferował udziałowcom Digg swoje akcje, których wartość na potrzeby transakcji wyceniono na kilka milionów dolarów.

Nim doszło do zmiany właściciela serwisu, Digg za ok. 12 mln dolarów sprzedał wydawcy dziennika „Washington Post" zespół 15 inżynierów, a za ok. 4 mln dolarów zbył kilkanaście patentów na rzecz LinkedInu, internetowego serwisu dla profesjonalistów.

Digg okres świetności, gdy każdy wydawca medialny marzył, by jego internetowa publikacja zyskała jak najwięcej linków w tym serwisie, ma już za sobą. Szczyt popularności przypadał na 2008 rok, gdy Digg miał 30 mln zarejestrowanych użytkowników. Od tego czasu ich liczba spadła do 7 mln. Przyczyniły się do tego Twitter i Facebook, a także silna konkurencja ze strony działających na podobnych zasadach serwisów, takich jak Reddit.

Kwota, którą w sumie w przeprowadzonej właśnie transakcji uzyskali właściciele Diggu, nie jest zbyt wygórowana, zważywszy na to, że cztery lata temu serwis chciał kupić Google'a, oferując wtedy jego właścicielom aż 200 mln dolarów. Do transakcji nie doszło.

Reklama
Reklama

Niska cena świadczy o desperacji sprzedających, wśród których były m.in. fundusze venture capital oraz aniołowie biznesu. Właściciele wpompowali w serwis 45 mln dolarów. A to oznacza, że w gotówce odzyskali zaledwie co trzeciego zainwestowanego dolara.

Historia Diggu przypomina mi zmagania, jakie co pewien czas toczą na rynku publicznym – także polskim – w sytuacji, gdy dochodzi do wezwania na akcje jakiejś spółki, a analitycy i inwestorzy, w tym finansowi, oceniają, że proponowana cena jest zbyt niska, i w efekcie do transakcji nie dochodzi. Czasami – jak w przypadku wezwania na akcje Bogdanki ogłoszonego jesienią 2010 roku – mają rację, ale zdarza się, że w jakiś czas po fiasku wezwania okazuje się, iż nie dość, że trudno jest inwestorom sprzedać akcje owej spółki, to na dodatek cena, jaką można uzyskać, jest wyraźnie niższa niż oferowana w wezwaniu. Co więcej, analitycy, którzy wcześniej wyceniali wartość akcji spółki znacznie powyżej ceny oferowanej w wezwaniu, teraz twierdzą, że jest ona sporo niższa. W skrajnym przypadku sytuacja może być więc taka jak w przypadku Diggu albo jeszcze gorsza.

Autor jest publicystą ekonomicznym

Opinie Ekonomiczne
Prof. Sławiński: Banki centralne to nie GOPR ratujący instytucje, które za nic mają ryzyko systemowe
Opinie Ekonomiczne
Prof. Kołodko: Polak potrafi
Opinie Ekonomiczne
Paweł Rożyński: Europa staje się najbezpieczniejszym cmentarzem innowacji
Opinie Ekonomiczne
Nowa geografia kapitału: jak 2025 r. przetasował rynki akcji i dług?
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof A. Kowalczyk: Druga Japonia i inne zasadzki statystyki
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama