Początek roku należał do firm kontrolowanych przez Skarb Państwa. W nich wymiana kadr to powyborczy rytuał. Raz na gorący stołek członka zarządu trafia dobry fachowiec, raz osoba, której dano szansę, by  sprawdziła się w biznesie. Do powyborczego rytuału podchodzę bez emocji. Czekam na taki rząd, który go porzuci, i kolejny, który uzna, że poprzednicy mieli rację. W karuzeli stanowisk w pozostałych spółkach staram się nie doszukiwać się innych przyczyn niż merytoryczne. Czasami się dziwię, że ktoś stracił pracę, bo w mojej ocenie był dobrym menedżerem i wartością dodaną dla spółki. Czasami moje zdziwienie wynika z tego, że decyzję podjęto dopiero teraz. To, na co czekam, to wypracowanie przez firmy sposobu komunikacji z rynkiem w przypadku zmian w zarządzie. Stosowane dziś PR-owe formułki wpisywane w raporty bieżące w wielu wypadkach stwarzają pole do niepotrzebnych spekulacji i plotek, także o sytuacji samych firm.

Kilka lat temu – przez przypadek – miałem okazję rozmawiać z menedżerem, który właśnie odszedł. Przedstawił mi swoją wersję wydarzeń, a patrząc na losy jego następcy – zrezygnował już po kilku miesiącach podczas ustalania budżetu na kolejny rok – odnoszę wrażenie, że była to wersja prawdziwa. Z opowieści menedżera wynikało, że zrezygnował sam, bo właściciel nie rozumiał tego, co dzieje się na rynku i oczekiwał realizacji nierealnych celów. W rozmowie moją uwagę zwrócił fragment dotyczący redagowania komunikatu o zmianie na stanowisku członka zarządu. Ów menedżer opowiadał, że to był najtrudniejszy fragment negocjacji. Właściciele chcieli, by był to standardowy komunikat z oklepanymi formułkami. Menedżerowi zależało, by komunikat zawierał jak najwięcej informacji, bo uznawał, że leżało to w jego interesie.

Osobną sprawą jest śledzenie losów byłych członków zarządu. Jedni dość szybko odnajdują się na podobnych stanowiskach. Inni przez jakiś czas – bywa, że dłuższy niż ewentualny zakaz konkurencji – są poza głównym nurtem i potem wracają do zawodu. Są też tacy, którzy zniknęli i nawet w serwisie LinkedIn – firmy rekrutacyjne coraz częściej go przeglądają – nie zaktualizowali informacji o aktualnym miejscu pracy.

Autor jest publicystą ekonomicznym