Inwestorzy indywidualni w pierwszej publicznej ofercie (IPO) są u nas z reguły traktowani po macoszemu. Mają być tzw. prostymi dawcami kapitału (określenia tego kilkanaście lat temu jako pierwszy użył w felietonie opublikowanym na łamach „Parkietu" Artur Sierant). W większości ofert zapisują się na akcje w ciemno – godzą się na cenę maksymalną, nie mają wpływu na ustalenie jej wysokości, wpłacają pieniądze z góry. Wielokrotnie się zdarzało, że gdy w ofercie nie dopisali inwestorzy instytucjonalni, ich zapisami często złożonymi nadmiarowo w obawie przed redukcją zamówień domykano ofertę. W przypadku oferty Zespołu Elektrowni Pątnów–Adamów–Konin sprzedający akcje poszli o krok dalej. Prospekt został opublikowany na dzień przed rozpoczęciem przyjmowania zapisów od drobnych ciułaczy. Na całe szczęście trwają one przez osiem dni, więc teoretycznie jest troszkę czasu, by zapoznać się z liczącym 975 stron dokumentem.

Jeśli ktoś poważnie podchodzi do inwestowania w akcje nowych spółek, to prospekt uważnie przeczyta. Zajmie mu to zapewne kilkanaście, a może jeszcze więcej godzin. Godzin, które będzie musiał znaleźć, a w zasadzie wyrwać ze swojego kalendarza czy to służbowego, czy to prywatnego. A poza czytaniem wypadałoby przeanalizować zawarte w prospekcie informacje, a czasami poszukać, co na dany temat jest napisane w innych źródłach. To znów zajmuje kolejne godziny. Nie zrobią tego za prostego dawcę kapitału analitycy, bo ci pracują dla grubych ryb, czyli dla inwestorów finansowych. Czasami raporty sporządzone przez oferujących – mniej lub bardziej oficjalnie – trafiają do mediów. Te zaś – lepiej lub gorzej – przetwarzają zawarte w raporcie analityka informacje i inwestor indywidualny najwyżej może zapoznać się z tą przetworzoną opinią.

W przypadku oferty ZE PAK pośpiech w procesie sprzedaży akcji daje się w jakiś sposób wytłumaczyć. Sytuacja na giełdach daleka jest od stabilności i optymizmu, więc sprzedający, czyli Skarb Państwa, chce wykorzystać sprzyjający moment i jak najlepiej sprzedać akcje, które ma na zbyciu. Szkoda tylko, że przy okazji pokazuje inwestorom indywidualnym ich miejsce w szeregu.

Autor jest publicystą ekonomicznym