Za wcześnie na poprawki w budżecie

Na tym etapie byłoby zdecydowanie za wcześnie mówić o nowelizacji budżetu - mówi w rozmowie z „Rz” Dominik Radziwiłł, przedstawiciel Polski w Międzynarodowym Funduszu Walutowym, do sierpnia wiceminister finansów zarządzający długiem publicznym

Publikacja: 18.11.2012 15:16

Za wcześnie na poprawki w budżecie

Foto: Fotorzepa, pn Piotr Nowak

Jak się Panu pracuje w Waszyngtonie?

Praca jest bardzo ciekawa. Zwłaszcza teraz, kiedy sytuacja światowa jest pełna zaskakujących zmian. W Waszyngtonie mam dostęp do wielu informacji, obiektywnych i pogłębionych analiz. W takim momencie jest bardzo ciekawie tam być.

Jak zza oceanu patrzy się na to, co się dzieje w Europie i w Polsce?

Wszyscy podkreślają ryzyka, które wiszą nad światową gospodarką i panuje umiarkowany, ale jednak pesymizm, co do dalszego rozwoju. Jeśli chodzi o poważniejszy wzrost światowej gospodarki, to pewnie  jeszcze trochę czasu to zajmie. A Polska jest jednym z krajów, które mają bardzo dobrą opinię. Uważa się, że poprzez dobre zarządzanie gospodarcze nie poddajemy się kryzysowi.

Coraz wyraźniej jednak słabnie konsumpcja i popyt wewnętrzny.

To wynika z zewnętrznych uwarunkowań, a nie z tego, że w Polsce jest źle. Recesja w sąsiednich krajach jest tego najlepszym dowodem.

Banki, instytucje międzynarodowe, ośrodki badawcze widzą przyszły rok w coraz ciemniejszych barwach. Ponad 2-proc. wzrost, który przewiduje rząd, wydaje się niemożliwy do utrzymania.

Prognoza MFW została obniżona na podstawie ostatnich gorszych danych ze strefy euro. Ale jest ogromnie dużo niewiadomych. Z tej perspektywy różnica pomiędzy 1,75 proc. wzrostu PKB w przyszłym roku, które teraz sugeruje MFW a 2,2 proc., które prognozuje rząd jest znikoma. Jeżeli doszłoby do poważnego kryzysu w strefie euro czy klifu fiskalnego w Stanach Zjednoczonych, to te prognozy byłyby równie nie do utrzymania. Jeśli będzie wciąż tak dużo niepewności, jak jest teraz, to można się spodziewać, że będzie dużo gorzej.

Czy widzi Pan potrzebę nowelizacji polskiego budżetu na przyszły rok?

Na tym etapie jest na to za wcześnie. Teraz patrzymy na przyszłą dynamikę wzrostu, biorąc pod uwagę złe dane, jakie dotarły do nas wczoraj. Może się okazać, że za miesiąc dane będą trochę lepsze i wszystko się dopnie. Proces robienia budżetu trwa – już w lipcu powstają pierwsze jego zręby i wiadomo, że założenia makroekonomiczne trzeba przyjąć. Na tym etapie byłoby zdecydowanie za wcześnie mówić o nowelizacji budżetu.

Przedstawiciele rządu powtarzają, że w drugiej połowie przyszłego roku nastąpi odbicie gospodarcze w Europie. Czy Pan też w to wierzy?

Jesteśmy teraz przed dużymi wydarzeniami w strefie euro. Europa przygotowuje się na to i tworzy zręby nowego systemu, czy poprzez wykup obligacji przez EBC czy poprzez ESM. Musimy zobaczyć, czy to zadziała. Jeśli tak, to uspokoi rynki i może być podstawą przyszłego wzrostu.

Podczas ostatniego spotkania ministrów finansów w Brukseli widzieliśmy rozbieżność między stanowiskiem MFW i UE wobec pomocy dla Grecji. Czy to może być zgrzyt który zaważy na przyszłości Europy?

Z punktu widzenia całego procesu, to są wydarzenia, o których nie będziemy pamiętać. To jest nowość dla Funduszu, że wspólnie z innymi partnerami dokonuje restrukturyzacji. Ta sytuacja jest nowa dla wszystkich i to co widzimy, to docieranie się pewnych mechanizmów. Jestem przekonany, że jeśli chodzi o Grecję, dojdzie do uzgodnienia stanowisk.

Co poza strefą euro może rozgrzewać atmosferę na rynkach pod koniec roku? Problemy fiskalne Stanów Zjednoczonych?

Tam widać bardzo głęboki podział. Zakładając racjonalność polityków, to powinni się dogadać, ale jest wysuwanych dużo ideologicznych argumentów, które utrudniają negocjacje. W związku z tym nie można wykluczyć, że dojdzie do klinczu pomiędzy prezydentem a parlamentem. Ryzyko tego naprawdę jest i w Stanach Zjednoczonych się o tym dużo mówi.

Czy potyczki o unijny budżet mogą grozić wyjściem ze wspólnoty Wielkiej Brytanii?

Unia jest wielką wartością, o którą warto się bić. Wielka Brytania od dawna zajmowała odmienne stanowisko w wielu kwestiach i była gotowa posunąć się aż do weta. Teraz znowu wkracza polityka i w brytyjskim społeczeństwie antyeuropejskie skrzydło jest bardzo mocne. Z całą pewnością jednak Wielkiej Brytanii by się nie opłacało opuścić Unii. Szereg rzeczy ich drażni, ale z faktu samego położenia geograficznego, Wielka Brytania jest skazana na współpracę gospodarczą z Europą, więc i tak musiałaby zaakceptować normy, prawa, które Unia określa. Wyjście z UE byłoby dla Wielkiej Brytanii tylko straceniem krzesła przy stole, ale reguły pozostałyby te same.

Ostatnio przycichł nieco temat 6 mld euro pożyczki z rezerw NBP dla MFW. Czy w tej kwestii zapadły jakieś decyzje?

Wiele krajów zaoferowało chęć wsparcia MFW. Większość bardzo dużych umów zostało już podpisanych na szczycie w Tokio. Jeśli chodzi o Polskę to wciąż trwają negocjacje warunków umowy.

Czy Polska już negocjuje wydłużenie dostępu do elastycznej linii kredytowej (FCL)?

Jest to bardzo poważnie rozważane przez polskie władze. Obecna FCL wygasa 20 stycznia i jeśli będzie taka potrzeba, Polska zwróci się z wnioskiem o wydłużenie umowy. Decyzje, co do kwoty jeszcze nie zapadły. Jeśli chodzi o długość, to byłaby taka sama jak teraz, czyli dwa lata.

Czy przyszły rok może być czasem, kiedy będziemy musieli z tych środków skorzystać?

Dzisiaj jest bardzo duże zainteresowanie polskim długiem, polskim i zagranicznym – rentowności, które płaci Polska są na historycznie niskich poziomach. Więc na pewno teraz nie ma takiej potrzeby.

Czy ten boom na polskie papiery będzie trwał? Jakie jest ryzyko, że zagraniczny kapitał zacznie się wycofywać?

Struktura tego kapitału jest bardzo dobra. Tzw. gorący pieniądz to tylko ok. 1-2 proc. kapitału, który napływa na nasz rynek długu.  Jest jakaś skala ryzyka wychodzenia z inwestycji, ale musiałoby w średnim okresie dojść do bardzo poważnego kryzysu międzynarodowego, żeby ucieczka kapitału miała miejsce. Do spowolnienia w przyszłym roku dojdzie, ale to jest już wkalkulowane w ryzyko jakie podejmują inwestorzy. W Polsce nie spodziewamy się, że dojdzie do recesji. Polityka rządu, która jest nakierowana na wspieranie wzrostu i ograniczenie deficytu,  tylko dobrą sytuację Polski czyni bardziej wiarygodną. Rentowności będą prawdopodobnie jeszcze niższe.

Resort finansów korzysta z niskich rentowności i pożycza na przyszły rok. Jak Pan, jako osoba do niedawna zarządzająca polskim długiem, ocenia tę strategię?

To jest bardzo dobra strategia. W tej chwili jest tanio, stabilnie na rynkach, jest duży popyt. Polska pomimo spowolnienia gospodarki ma dobra opinię wśród inwestorów i będzie to utrzymane. Jest też aspekt czysto techniczny. Na początku roku mamy duże wykupy papierów skarbowych, więc trzeba będzie to sfinansować. Teraz możemy to robić na dobrych warunkach.

Polskie obligacje zasilają portfele inwestorów z Azji. Czy to jest dobry kierunek poszukiwania inwestorów?

To dobrze, że polski dług kupują banki azjatyckie. Trzeba dywersyfikować strukturę inwestorów i to robimy. Jest też ogromny popyt na polski dług ze strony inwestorów amerykańskich, zainteresowane są też banki centralne z Europy. Pod tym względem rynki nas psują.

MFW postuluje wsparcie dla gospodarki poprzez cięcie stóp procentowych. Czy to oznacza, że powinny być one bardziej radykalne?

Fundusz analizuje, jakie są optymalne modele wzrostu i zagrożenia i z całą pewnością jest przekonany, że zagrożeniem nie jest dzisiaj inflacja tylko brak wzrostu. MFW sądzi, że najlepsze dla polskiej gospodarki byłoby obniżenie stóp procentowych przynajmniej o 100 pkt. baz. w najbliższym czasie.

Czy mocny złoty teraz może być problemem dla naszej konkurencyjności?

Myślę, że złoty pozostanie w tych obszarach, w których jest. Na te czasy to są obszary optymalne. Inwestorzy też spodziewają się stabilizacji waluty, pod warunkiem, że nie będziemy mieć dramatu w strefie euro i klifu fiskalnego w USA. Pamiętajmy, że zmienność kursu to są ogromne koszty dla przedsiębiorców.

Nie ma Pan wrażenia, że zagranica o wiele lepiej ocenia Polskę niż krajowi ekonomiści?

Z perspektywy Waszyngtonu Polska jawi się jako wyspa szczęścia. Nie jako wyspa bogactwa, ale szczęścia. W licznych opracowaniach poświęconych innym krajom, MFW odnosi się do Polski i przedstawia Polskę jako dobry standard. Np. jeśli chodzi o zrównoważenie zacieśnienia fiskalnego i podtrzymania wzrostu albo sposób zarządzania spółkami gdzie Skarb Państwa ma udziały. Wiele krajów ma z tym ogromne problemy. Mam wrażenie, że my trochę tego nie doceniamy.

Jak się Panu pracuje w Waszyngtonie?

Praca jest bardzo ciekawa. Zwłaszcza teraz, kiedy sytuacja światowa jest pełna zaskakujących zmian. W Waszyngtonie mam dostęp do wielu informacji, obiektywnych i pogłębionych analiz. W takim momencie jest bardzo ciekawie tam być.

Pozostało 97% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację