Emerytury w przyszłości będą niższe

Emerytury w przyszłości będą niższe nie dlatego, że przechodzimy na system kapitałowy, tylko dlatego, że wiąże się to z kresem finansowania ZUS przez budżet

Publikacja: 22.11.2012 00:05

Emerytury w przyszłości będą niższe

Foto: Fotorzepa, Kar Karol Zienkiewicz

Dyżurnymi tematami medialnej dyskusji o ubezpieczeniach społecznych są: wysokość przyszłych emerytur i indywidualne oszczędzanie w ramach tzw. trzeciego filaru. Dialog rozpoczynają ci, którzy straszą, że emerytury będą w przyszłości znacznie niższe. Potem pojawiają się wypowiedzi alarmujące, że niewielu Polaków oszczędza na starość.

I wtedy, przynajmniej w Internecie, włączają się przedstawiciele opinii publicznej. Dzielą się oni na dwie frakcje. Liberałowie atakują ZUS. Postulują jego likwidację i chcą zwiększenia możliwości indywidualnego oszczędzania z podwyższonych dochodów. Z kolei przedstawiciele frakcji socjalnej argumentują, że Polak zarabia zbyt mało, aby odkładać. A winne jest temu państwo.

Do tego precyzyjnie rozpisanego na głosy libretta czasem dołączają szumy zewnętrzne. Warto się w nie wsłuchać, bo przecież problem z emeryturami występuje też w innych krajach.

W ostatnich dwóch tygodniach dotarło do mnie kilka takich informacji. Najpierw wśród natłoku wieści z Chin, jakie pojawiły się z okazji XVIII Zjazdu Komunistycznej Partii Chin, wyłowiłem informację, że pracujący poza rolnictwem Chińczyk oszczędza na starość 30–40 proc. swoich dochodów. A ponieważ zarabia trzy–cztery razy mniej niż Polak, trudno uwierzyć w naszą oszczędnościową niemoc. Dlaczego Chińczycy potrafią się tak zmobilizować? Ponieważ jeszcze kilkanaście lat temu w ich krwiożerczo-liberalnym komunizmie w ogóle nie było systemu emerytalnego. A i dzisiaj obejmuje on najwyżej jedną trzecią społeczeństwa. Wystarczyło to do wytresowania postawy: oszczędzaj albo na starość będziesz przymierał głodem.

Wiadomość druga łączy się z płaczem polskich gwiazd filmu, teatru i estrady z powodu niskich emerytur. Ostatnio płakali m.in.: Krawczyk, Połomski, Cugowski, Rodowicz, Nowicki, Mikulski, Mazurówna, Czubaszek, Zapendowska, Tyszkiewicz. Wszystkich ich łączy to, że w swojej karierze zawodowej byli prekursorami umów śmieciowych. Zarabiali bardzo dużo, ale były to dochody nieuzusowione. I nie oszczędzali, uznając, że ich starość jest problemem narodu polskiego.

Dlatego nie bardzo wierzę w liberalne pomysły likwidacji ZUS czy wprowadzenia systemu pseudokanadyjskiego (patrz: Waldemar Pawlak). Zwłaszcza że ciekawy sygnał dotarł z Niemiec. Nasi sąsiedzi oszczędzają więcej niż my, ale jak się okazuje, też zbyt mało. Dlatego minister pracy postuluje wprowadzenie dotowanej przez państwo minimalnej emerytury w wysokości 850 euro.

A cała dyskusja zaczyna się od znanego faktu. Emerytury w przyszłości będą niższe nie dlatego, że przechodzimy na system kapitałowy, tylko dlatego, że wiąże się to z kresem finansowania ZUS przez budżet państwa (gdyby to finansowanie zlikwidować, już dziś średnią emeryturę trzeba by obniżyć o jedną trzecią).

Dlatego pytanie brzmi: czy w przyszłości nie będziemy dofinansowywać świadczeń z pieniędzy podatnika? Ponieważ bliżej nam do Niemiec niż do Chin i Polak nie jest przyzwyczajony do oszczędzania, przypuszczam, że jakaś forma dotowania świadczeń pozostanie i jakieś koszty budżet będzie musiał ponosić. Widzę tylko jeden sposób, aby owe koszty były w przyszłości niższe; część z nich budżet musi ponieść już dziś poprzez zwolnienie z podatków oszczędności gromadzonych w trzecim filarze. Tego jednak rząd nie chce. Widocznie bardziej się obawia małej dziurki budżetowej dzisiaj niż dużego niezadowolenia społecznego jutro.

Dyżurnymi tematami medialnej dyskusji o ubezpieczeniach społecznych są: wysokość przyszłych emerytur i indywidualne oszczędzanie w ramach tzw. trzeciego filaru. Dialog rozpoczynają ci, którzy straszą, że emerytury będą w przyszłości znacznie niższe. Potem pojawiają się wypowiedzi alarmujące, że niewielu Polaków oszczędza na starość.

I wtedy, przynajmniej w Internecie, włączają się przedstawiciele opinii publicznej. Dzielą się oni na dwie frakcje. Liberałowie atakują ZUS. Postulują jego likwidację i chcą zwiększenia możliwości indywidualnego oszczędzania z podwyższonych dochodów. Z kolei przedstawiciele frakcji socjalnej argumentują, że Polak zarabia zbyt mało, aby odkładać. A winne jest temu państwo.

Pozostało 80% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację