Rada Polityki Pieniężnej rozpoczęła cykl obniżek stóp procentowych, ale wśród jej członków są różnice zdań, jeśli chodzi o głębokość i liczbę cięć. Co pan zrobiłby w nadchodzących miesiącach?
Marian?Noga: Projekcja NBP pokazuje, że inflacja, gdyby nie było zmian stóp procentowych, dojdzie do celu na początku 2014 r. To oznacza, że RPP nie musiałaby robić nic. Ale jednocześnie spada dynamika innych wskaźników – choćby produkcji przemysłowej. Rośnie bezrobocie – moim zdaniem w styczniu przekroczy 13 proc., upadają najmniejsze firmy. Wszystko wskazuje na to, że produkcja rzeczywista będzie poniżej potencjalnej. Główny ekonomista OECD William White mówi, że polityka pieniężna powinna zawsze brać pod uwagę tę lukę popytową. Im szybciej ta luka zniknie, tym lepiej dla gospodarki. Dlatego ja widzę przestrzeń do obniżek stóp procentowych. Jestem przekonany, że w grudniu zobaczymy obniżkę o 25 pkt bazowych. Gdyby to ode mnie zależało, obniżyłbym jeszcze w styczniu i lutym, a potem czekał.
Wśród członków Rady są zwolennicy głębszych cięć. Czy władze monetarne nie powinny zdecydować się na bardziej radykalny ruch?
Głębsze cięcia – nawet o 75 pkt – w polskiej gospodarce następowały w okresach wyraźnie kryzysowych. Teraz w Polsce nie ma recesji, tylko silne spowolnienie. Gdyby RPP zdecydowała się na głębsze cięcia, to wysłałaby sygnał do całego świata, że w Polsce jest gorzej, niż pokazuje statystyka. To jest niedopuszczalne i szkodliwe dla gospodarki. W budżecie na przyszły rok Ministerstwo Finansów przewidziało trzy obniżki o 25 pkt – jedną w tym roku i dwie w przyszłym. Jedna już miała miejsce, więc oczekuje się jeszcze dwóch. I rzeczywiście tak może się stać. Jeżeli gospodarka przyhamuje jeszcze bardziej, Rada ma w ręku broń, której w każdej chwili może użyć.
Nie wszyscy członkowie obecnej RPP mówią to, co myślą