Plakaty z hasłem „do wynajęcia" dotyczą nie tylko wielkich korporacji oferujących miejsca w nowoczesnych biurowcach i galeriach w centrum miasta. Ale co bardziej niepokojące, także małych biur czy powierzchni użytkowych w osiedlach. Także na przedmieściach, co pokazuje, że nawet stosunkowo tania lokalizacja już nie wystarcza firmom. Powoli swoje podwoje zamykają fryzjerzy, kosmetyczki, małe kawiarnie, butiki czy drobne zakłady wytwórcze. Żegnają się przy tym ze swoimi pracownikami. Bezrobotnych więc sukcesywnie przybywa.

Niestety, nie ma prostych recept jak przetrwać trudne czasy, każda firma wybierze zapewne własny sposób – od zakończenie działalności po strategię na „przetrwanie". Nie może im pomóc państwo, bo gdy przyszło spowolnienie musi tak jak inni – firmy i obywatele - oszczędzać na wszystkim, a w przyszłym roku może nawet konieczne będą cięcia na oślep. O większych wydatkach na inwestycje nie ma mowy.

Państwo nie może pomóc, bo nie odrobiło lekcji. Wiadomo, że najlepszym czasem na reformy finansów publicznych, na niepopularne cięcia, jest boom gospodarczy. W efekcie gdy przychodzi spowolnienie, w finansach publicznych jest przestrzeń na dodatkowe stymulatory gospodarcze. Ale to teoria, polskie finanse już wkrótce będą musiały, podobnie jak firmy, przejść głęboką restrukturyzację.