Łączna skala dotychczasowych obniżek stóp jest nadal nieznacząca, a realne efekty makroekonomiczne tych działań będą widoczne dopiero w drugiej połowie 2013 r. Tymczasem w I i II kw. polska gospodarka wystawiona jest na ciężką „próbę prawdy".
Historia lubi się powtarzać
W 2004 r., po wejściu Polski do Unii Europejskiej, polityka pieniężna błędnie zinterpretowała powstałe wówczas dopasowanie cenowe i jego skutki dla ryzyka trwałości procesów inflacyjnych. W rezultacie mocne zacieśnienie polityki pieniężnej latem 2004 r. przełożyło się istotnie na negatywny wpływ dla koniunktury gospodarczej w pierwszej połowie 2005 r. (patrz wykres 1).
Z drugiej strony inflacja po ustąpieniu efektów bazowych (!) znalazła się przez kolejne półtora roku poniżej dolnej granicy celu inflacyjnego. Co więcej, w pierwszej połowie 2006 r. zbliżała się do zera, plasując Polskę w grupie trzech państw o najniższej inflacji w całej UE.
Zarówno zbyt liberalna, jak i zbyt restrykcyjna polityka pieniężna może przynieść negatywne efekty dla gospodarki. Aby uniknąć pułapek wskazanych w obu przypadkach, polityka pieniężna nie może być reakcją na jednorazowe zdarzenia lub dopasowaniem się do ostatnich informacji z GUS. W celu prognozowania możliwych scenariuszy w przyszłości buduje się złożone modele ilościowe oraz ich wskazania omawia się z osobami o dużym doświadczeniu eksperckim.
Bilans roku 2012
Z perspektywy można ocenić, że w 2012 r. poziom referencyjnej stopy procentowej NBP mógł być permanentnie zawyżony o ok. 100–150 pkt bazowych. Ponadto stosunkowo powszechna świadomość o odwróceniu się trendu dla inflacji oraz o możliwości dekoniunktury ma miejsce od co najmniej dwóch kwartałów. Zważywszy, że w pierwszej połowie 2012 r. miały miejsce korzystne dla koniunktury zdarzenia jednorazowe (mistrzostwa Euro i poprzedzające je spiętrzenie inwestycyjne), można było również domniemywać, że po ich ustąpieniu gospodarka nie będzie narażona na przegrzanie czy możliwość towarzyszącej jemu presji inflacyjnej.