Polska polem bitwy światowych potentatów
Wszystko to razem wzięte będzie niewątpliwie wpływało na zwiększone zainteresowanie międzynarodowych potentatów zbrojeniowych polskim rynkiem dostaw na rzecz armii. Już dziś widać zabiegi – przypominające niemalże tańce godowe – wokół najnowszych planów MON dotyczących zakupu systemów obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej. Zderzają się tam wielkie interesy firm francuskich, amerykańskich i izraelskich, silnie zresztą wspieranych przez polityków z tych państw. A do tego mówi się o nowych czołgach, helikopterach, samolotach załogowych i bezzałogowych itd., itp.
Jest o co walczyć, trzeba więc liczyć się z tym, że Polska w najbliższym czasie stanie się polem bitwy światowych potentatów. Jakie szanse ma na nim nasz rodzimy przemysł, głównie państwowy?
Na razie globalnym graczom – silnym finansowo i organizacyjnie skonsolidowanym – przeciwstawia się typowe dla nas pospolite ruszenie kilkudziesięciu rozproszonych firm, z których największe mają po kilkadziesiąt milionów euro przychodu, a inne tylko po kilka. Dotychczas jedynym ośrodkiem konsolidacji jest budowana od 10 lat, z różnymi zresztą problemami, grupa Bumar, która osiąga przychody zbliżające się do miliarda dolarów. Już tylko te dane w oczywisty sposób predestynują Bumar do odgrywania roli lidera. Ale nie one powinny być decydujące. W rządowej strategii konsolidacji i wspierania polskiego przemysłu obronnego w latach 2007–2012 – zaktualizowanej przez Radę Ministrów w sierpniu 2010 roku – odniesień do przewodniej pozycji Bumaru w dziele konsolidowania zbrojeniówki jest co niemiara. Jeden zapis Strategii wydaje się jednak szczególnie znamienny. Oto on: „Biorąc pod uwagę dotychczasowe doświadczenia BUMAR sp. z o.o., związane z koordynowaniem funkcjonowania Grupy BUMAR, zasadne jest, aby w nowej strukturze organizacyjnej ppo (przemysłowy potencjał obronny) funkcję spółki dominującej w grupie powstałej w wyniku rozbudowy Grupy BUMAR nadal pełnił Bumar sp. z o.o.". W innym miejscu zaś czytamy: „(...) należy przyjąć, że przyszła struktura ppo oparta zostanie na jednej grupie kapitałowej, powstałej w drodze rozbudowy obecnie istniejącej Grupy BUMAR".
Zwolennikami szybkiego dokończenia konsolidacji zbrojeniówki wokół Bumaru są także związkowcy. Członkowie ZZ Przemysłu Elektromaszynowego w specjalnym stanowisku przypominają rządowi, że zarówno oni, jak i związek pracodawców „konsekwentnie stosowali się do wcześniej uzgodnionych z rządem RP zapisów strategii, mimo że często dotyczyły one trudnego dla nas procesu zwolnień grupowych i likwidacji całych przedsiębiorstw, gdyż uwierzyliśmy, że wobec globalnej konkurencji w Europie i na świecie nie ma lepszej drogi do uratowania polskiego przemysłu zbrojeniowego i jego dalszego rozwoju. Dlatego teraz nie zamierzamy ulec ludziom, którzy poprzez prywatne koneksje polityczne, w imię własnych interesów, chcą zaprzepaścić dorobek dziesięciu lat walki o przetrwanie i rozwój tej tak ważnej dla kraju branży".
Tworzenie nowych stanowisk
Kolejnego argumentu – bardzo dobitnie przemawiającego za powierzeniem Bumarowi roli lidera konsolidowanego przemysłu zbrojeniowego – dostarcza wiceminister skarbu. Jego zdaniem (cyt. za PAP): „Wyniki Bumaru za 2012 r. dowodzą, że firma odbudowuje swoją pozycję finansową. Przewidywany zysk netto przekroczy 50 mln zł". I dalej: „szczególnie pozytywna jest poprawa wyniku sprzedaży, który wynosi ponad 40 mln zł. Jeśli porównamy ten wynik do roku 2011, to mamy do czynienia z czterokrotnym wzrostem tego wskaźnika. Takie wyniki świadczą o gotowości Grupy do procesu konsolidacji polskiego przemysłu obronnego".
Taka opinia właściciela, czyli ministra skarbu państwa, w zasadzie powinna zamykać sprawę. I tak pewnie by się stało w wielu państwach, w których zaspokojenie wymogów rynku i rozwój narodowej gospodarki są celami pierwszoplanowymi. Ale nie u nas... Tu, pod płaszczykiem troski o dobro publiczne, prowadzi się niekończące debaty oraz prezentuje dynamicznie pączkujące koncepcje. Proponuje się na przykład „łączenie przez dzielenie". Jako powód konieczności podziału Grupy Bumar podaje się potrzebę zbudowania z jej części drugiej, konkurencyjnej grupy – z Hutą Stalowa Wola na czele. Oczywistym tego efektem byłoby zaostrzenie konkurencji wewnętrznej o pieniądze MON, co niewątpliwie osłabiłoby oba przyszłe koncerny. Używając piłkarskiego porównania: walczyłyby one o supremację w lidze krajowej, a jednocześnie konsekwentnie traciłyby szansę na zagranie w Champions League.