Tak bardzo chcemy zobaczyć te pierwsze jaskółki ożywienia, że entuzjazmujemy się każdą liczbą choćby tylko trochę lepszą od poprzedniej. Tymczasem wiele wskazuje na to, że nie ma co liczyć na jeden przełomowy moment. Będzie stopniowe mozolne poprawianie kondycji gospodarczej, w tempie, które nikogo nie będzie satysfakcjonowało.
Nie ma co marzyć o masowym przylocie ptaków nadziei. Tym bardziej że niektóre z nich tak naprawdę nigdy od nas nie odleciały. Wszystko wskazuje na to, że jednym z głównych czynników ożywiających naszą gospodarkę będzie eksport. Od dłuższego czasu obserwujemy jego piękny wzrost. Teraz mamy szansę na przyśpieszenie, bo złoty nareszcie się osłabił, a do naszych głównych partnerów handlowych (w strefie euro, a zwłaszcza do Niemiec) powraca koniunktura. Odbicie gospodarcze powodowane przez eksport jest znacznie zdrowsze niż to, z którym mieliśmy do tej pory do czynienia – czyli wywołane przez wydatki konsumpcyjne społeczeństwa, często finansowane na kredyt.
Wzrost gospodarczy wywołany przez rosnący eksport oznacza, że polski biznes jeszcze raz samodzielnie może wybrnie z kłopotów – bez wsparcia ze strony polityków. A nawet wbrew nim. Wystarczy obserwować to, co się dzieje z gazem łupkowym. Wydobycie tego surowca było nie tylko szansą na uniezależnienie się od rosyjskich dostaw i na tańszy gaz. Już w momencie rozpoczęcia wydobycia mógł to być poważny impuls dla gospodarki. Skoro planowano kilkaset odwiertów, z których każdy miał kosztować po kilkadziesiąt milionów złotych, to była szansa na inwestycje liczone w miliardach, na pracę dla tysięcy ludzi w zaopatrzeniu, budownictwie i innych branżach...
Potem jednak sprawę w swoje ręce wzięli polscy politycy. Najpierw premier Donald Tusk ogłosił, że wpływy z opodatkowania wydobycia gazu zasilą reformę emerytalną – co musiało zmrozić każdego rozsądnego inwestora, więc część z nich szybko się wycofała. Kiedy już pojawiły się pierwsze informacje o planowanym opodatkowaniu, to okazało się, że odpowiedzialni za wydobycie urzędnicy też mają na temat wydobycia swoje przemyślenia – a ich ujawnienie wystraszyło następną grupę inwestorów zagranicznych.
Na placu boju zostały przede wszystkim polskie spółki. Niestety, nawet wszystkich rodzimych firm razem wziętych nie stać na tak poważne inwestycje w krótkim czasie. Można więc podsumować, że dzięki skoordynowanej akcji rządu Tuska mamy mniej zagranicznych inwestycji i opóźnienia w wydobyciu gazu. Tak „prorozwojowych” przykładów działania administracji, choć na mniejszą skalę, było więcej.