Reklama

Czego brakuje Modern Monetary Theory

Zwolennicy MMT chcą połączyć budżet i bank centralny, dzięki czemu rząd nie musiałby pożyczać pieniędzy i mógł je sam emitować.

Publikacja: 30.08.2020 21:00

Czego brakuje Modern Monetary Theory

Foto: Pexels

Od kilku lat rośnie zainteresowanie koncepcją MMT (Modern Monetary Theory, nowoczesna teoria monetarna – red.) niosącą obietnicę zwiększenia źródeł finansowania polityki gospodarczej i społecznej. Wprawdzie trudno nie mieć sympatii dla intencji osób, które jak prof. Stephanie Kelton promują MMT w poszukiwaniu źródeł zwiększenia wydatków USA na oświatę, służbę zdrowia i ochronę środowiska, ale jeszcze trudniej nie zauważać słabości założeń MMT, która w dużej mierze neguje lub pomija doświadczenia okresów, gdy banki centralne walczyły z inflacją.

Mumifikacja banku centralnego

Zwolennicy MMT proponują połączyć budżet i bank centralny w jedno, dzięki czemu rząd nie musiałby od nikogo pożyczać pieniędzy, lecz mógłby je sam emitować, finansując w ten sposób swoje wydatki. To jednak oznaczałoby rezygnację z niezależności banku centralnego, która okazała się kluczowym warunkiem skuteczności walki z inflacją.

Ewidentną słabością MMT jest bagatelizowanie kosztów walki z inflacją, co wynika m.in. z niebrania pod uwagę inercji oczekiwań inflacyjnych. A to ona przecież była główną przyczyną dużych kosztów obniżania inflacji, jakie poniosły USA w pierwszej połowie lat 80., gdy Paul Volcker zabrał się za to, jak tylko Fed uzyskał odpowiedni zakres niezależności. Podobnie wysokie koszty dezinflacji poniosła niemal w tym samym czasie Europa Zachodnia, a my na początku zeszłej dekady, gdy pierwsza RPP zdecydowała się sprowadzić inflację do niskiego poziomu.

Zwolennicy MMT proponują, by w razie pojawienia się inflacji zmniejszać ją na drodze zwiększania podatków lub ograniczania wydatków budżetowych, odpompowując w ten sposób część podaży pieniądza z gospodarki. Można się tylko zastanawiać, w jakiej sytuacji coś takiego byłoby politycznie możliwe.

MMT postuluje utrzymywanie stóp procentowych na zerowym poziomie i nie mówi nic o konsekwencjach, jakie miałoby to dla akcji kredytowej banków. Jest to dość zagadkowe, ponieważ zasługą szkoły postkeynesowskiej, z której wywodzi się MMT, jest wskazywanie, że rosnąca akcja kredytowa banków jest głównym źródłem kreacji pieniądza.

Reklama
Reklama

Brukowanie drogi do inflacji

Jakie argumenty formułują zwolennicy MMT, by wykazać jej słuszność i przydatność? Stephanie Kelton lubi przypominać, że od czasu prezydentury Ronalda Reagana deficyty budżetowe w USA były coraz większe (z przerwą na nadwyżkę za prezydentury Billa Clintona), a mimo to inflacja była stale niska. Rzecz jednak w tym, że było tak w dużej mierze właśnie dlatego, że w końcu lat 70. Fed stał się niezależny i Paul Volcker mógł ostro zabrać się za inflację.

Stephanie Kelton ma rację, że w wyniku zmian, jakie zaszły na rynkach pracy, które radykalnie zmniejszyły siłę negocjacyjną pracobiorców, ryzyko wystąpienia prowadzącej do inflacji spirali wzrostu cen i płac bardzo silnie zmalało, co odzwierciedla wypłaszczenie się krzywej Phillipsa. Trudno też o inflację, gdy gospodarki państw wysoko rozwiniętych zdają się stopniowo japonizować – wchodząc w fazę sekularnej stagnacji. Problem jednak w tym, że źródła sekularnej stagnacji są w dużej mierze podażowe. Leżą w tym, co Stephanie Kelton słusznie chciałaby zmienić, zwiększając wydatki państwa na oświatę, naukę i badania podstawowe.

MMT byłaby jednak drogą na skróty, przynoszącą szybciej wzrost inflacji niż urzeczywistnienie się celów, których osiągnięciu miałaby pomóc. Z tego zresztą powodu pośród krytyków MMT znajdują się również tak znani przedstawiciele szkoły postkeynesowskiej jak Thomas Palley i Gerald Epstein.

W przypadku USA trudno sobie wyobrazić wdrożenie postulatów MMT. Same wypowiedzi na jej temat Jerome'a Powella, szefa Fedu, czynią z niej raczej polityczną SF. Inaczej jest jednak w krajach, które nie mają tak silnych i niepoddających się presji politycznej instytucji, jakie są w USA, a szacunek dla ich niezależności ulega silnej erozji. W takich krajach występuje ryzyko, że ich władze zaczną stosować politykę gospodarczą opartą na wierze w dobroczynne skutki zwiększania emisji pieniądza. Na takie zaproszenie inflacja wróciłaby z długich wakacji.

Autor jest profesorem w Katedrze Ekonomii Ilościowej SGH

Opinie Ekonomiczne
Marta Postuła: Fabryki AI, czyli gdzie i jak powstaje infrastruktura sztucznej inteligencji
Materiał Promocyjny
MLP Group z jedną z największych transakcji najmu w Niemczech
Opinie Ekonomiczne
Cezary Szymanek: Co polscy politycy wiedzą o gospodarce i dlaczego jest to groźne
Opinie Ekonomiczne
Małgorzata Zaleska: Dylematy finansowania zrównoważonego rozwoju
Opinie Ekonomiczne
Maciej Miłosz: Używane, tanio oddam. O co chodzi z amerykańskimi transporterami Stryker?
Materiał Promocyjny
Startupy poszukiwane — dołącz do Platform startowych w Polsce Wschodniej i zyskaj nowe możliwości!
Opinie Ekonomiczne
Prof. Chłoń-Domińczak: Dlaczego ekonomiści rozmawiają o demografii
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama