Jeżeli kupujemy towary produkowane przez zagraniczne koncerny, to mała część wartości naszego zakupu trafia do tego koncernu w postaci jego zysku. Jeżeli zaś kupujemy towar polskiego przedsiębiorcy, to pomagamy w rozwoju jego firmy.
Oczywiście są towary, gdzie taki wybór jest niemożliwy, Polska nie produkuje swoich samochodów i samolotów, więc jesteśmy skazani na jeżdżenie i latanie pojazdami produkowanymi przez zagraniczne koncerny. Ale na przykład, gdy kupuję jogurt lub serek w supermarkecie, to zawsze staram się znaleźć na półce produkty okręgowych spółdzielni mleczarskich, co zresztą nie jest proste, bo ten rynek jest zdominowany przez produkty zagraniczne.
Zagraniczne koncerny argumentują, że część produkcji jest prowadzona w Polsce, więc postawy patriotyzmu ekonomicznego są niewłaściwe, ponieważ w ich zakładach w Polsce też pracują Polacy, dostają pensje. To prawda, ale jest jedna zasadnicza różnica.
Kupując u swoich, pomagamy budować silne polskie firmy, które potem same będą zdobywały rynki zagraniczne i tworzyły w Polsce wiele świetnie płatnych miejsc pracy w polskich centralach, będą inwestowały w badania i rozwój nowych produktów, będą miały środki na promocję swoich produktów. Kupując produkty zagranicznych koncernów, wspieramy słabo płatne miejsca pracy, które te koncerny tworzą w Polsce, pomagamy tym koncernom zwiększyć budżet marketingowy na opłacenie drogich reklam w telewizji i zmniejszamy szanse polskich firm na rozwój.
Dlatego tankując samochód może warto to zrobić na stacji Orlenu lub Lotosu, a nie zagranicznego koncernu, szczególnie jeżeli stacje są po sąsiedzku, a ceny paliw podobne. Kupując soki, warto wspierać Maspex, czyli markę Tymbark, a nie Coca-Colę czy PepsiCo. Kupując ubrania, warto odwiedzić sklepy marek stworzonych przez polską firmę LPP (np. Reserved), a niekoniecznie od razu biec do szwedzkiego H&M czy do hiszpańskiej Zary.