Za późno, bo IKZE to instrument, który pojawił się na rynku w związku z poprzednią „reformą" systemu emerytalnego. Żeby nieco osłodzić przyszłym emerytom przesunięcie z OFE do ZUS części płaconej przez nich składki, rząd zapowiedział wtedy stworzenie korzystnych warunków do dobrowolnego oszczędzania na starość.
Według szacunków nowe konta – właśnie IKZE – miało w krótkim czasie założyć nawet 1,5 mln Polaków. Niestety, warunki okazały się mało atrakcyjne i jakiekolwiek pieniądze na IKZE wpłaciło tylko ponad 30 tys. osób. Można więc uznać, że rząd próbuje teraz jakoś poprawić to, co sknocił dwa lata temu.
Ale zaproponowane teraz zmiany są dalece niewystarczające. Mniejszy podatek przy wypłacie oszczędności to krok w dobrym kierunku. Dobrze byłoby tylko wiedzieć, ile wyniesie. Jednak roczny limit wpłat na poziomie 4 tys. złotych nie zapewni wysokiej dodatkowej emerytury. A takie właśnie powinno być założenie przy konstruowaniu zachęt do oszczędzania w trzecim filarze. Zwłaszcza w sytuacji, gdy rząd zapowiedział właśnie faktyczną częściową likwidację drugiego filara zabezpieczenia emerytalnego.
Rząd stara się nachalną propagandą przekonać ludzi, że poprzednie i przyszłe zmiany w systemie emerytalnym są wprowadzane dla ich dobra i bezpieczeństwa, chociaż wyraźnie widać, że chodzi tu o zrobienie doraźnych oszczędności w budżetowych wydatkach. Stworzenie prostych i atrakcyjnych zasad dodatkowego oszczędzania na starość mogłoby nieco uwiarygodnić jego narrację. Miejmy nadzieję, że temat jeszcze wróci i w niedługim czasie pojawią się propozycje, które można będzie uznać za próbę rozwiązań naprawdę systemowych.