W najnowszej edycji rankingu konkurencyjności gospodarek, publikowanego przez Światowe Forum Ekonomiczne (WEF), Polska osunęła się o jedną pozycję, na 42. miejsce. Stało się tak w dużej mierze w wyniku poprawy konkurencyjności innych gospodarek. Czy mimo to powinniśmy się martwić?
To, że kraj przesunął się w rankingu o oczko w górę lub w dół nie ma oczywiście dużego znaczenia. Stanowi jednak jakiś punkt wyjścia do myślenia o tym, co należy w kraju zmienić, jak reformować gospodarkę. To szczególnie ważne w Europie w kontekście przesuwania się środka ciężkości światowej gospodarki ku Azji oraz odradzania się USA po kryzysie. Kraje Europy muszą wiedzieć jak skutecznie konkurować na rynku globalnym.
W jakim stopniu tempo rozwoju gospodarek jest powiązane z ich pozycją w takich rankingach?
Metodologię tworzenia takich rankingów można oczywiście kwestionować, ale według mnie dość dobrze oddają one konkurencyjność gospodarek. Jeśli jakiś kraj wyraźnie przesuwa się w górę lub w dół, daje to pewne wyobrażenie o tym, jak będzie radziła sobie jego gospodarka relatywnie do innych. Ale największą zaletą takich zestawień jest to, że dają wieloletnie szeregi ocen gospodarek na różnych płaszczyznach.
Polska nie wypada w rankingach konkurencyjności najlepiej, ale mimo to była bodajże jedynym krajem w UE, który w ostatnich latach nieprzerwanie się rozwijał. Dlaczego?