Dotąd pieniądze w OFE były „nasze". Teraz „są własnością OFE". Aż do czasu naszego przejścia na emeryturę (tak przynajmniej napisały same OFE). Otóż te pieniądze nie są ani nasze, ani OFE. To są pieniądze publiczne – stają się takimi w momencie, gdy państwo nam je zabiera. Co w takim razie jest „naszą" własnością? Obietnica, że OFE będą dobrze grały na giełdzie (zawsze lepiej niż w 2009 czy w 2011 roku) i że podatnicy zapłacą podatki PIT i VAT, żeby rząd miał pieniądze na wykup obligacji, które OFE kupiły za pieniądze odebrane wcześniej podatnikom pod nazwą składki emerytalnej. A co się stanie, gdy OFE będą grały na giełdzie z takim  skutkiem jak w 2009 roku, kiedy straciły wszystko, co zarobiły wcześniej przez 10 lat? Oczywiście straciły wszystko, co zarobiły dla przyszłych emerytów. Bo same zarobiły wówczas dla siebie najwięcej w historii. Gwarantem wypłaty minimalnej emerytury pozostaje państwo! Jak zbankrutuje któreś z Powszechnych Towarzystw Emerytalnych zarządzających OFE – odpowiada za to też państwo. Państwo, czyli podatnicy. Sami sobie gwarantujemy emerytury, a OFE gwarantujemy prowizję.

Budujące jest jedno. Tak wielkiej grupy ludzi, zgromadzonych w jednym czasie i w jednym miejscu, tak bardzo zaangażowanych w obronę nie swoich oczywiście interesów, tylko emerytur zwykłych ludzi, świat nie widział. Sam profesor Buzek – którego rząd zmusił nas do bycia w OFE – kolęduje do prezydenta Komorowskiego z błagalnymi prośbami o weto. Ale PiS i SLD zagłosują za odrzuceniem weta. Dlaczego? Dlatego że każda z tych partii ma nadzieję, iż będzie rządzić albo przynajmniej współrządzić po następnych wyborach. A dużo łatwiej będzie im rządzić bez OFE. Krótkookresowe korzyści, jakie ktoś może odnieść, wspierając OFE – jak GO WIN – są niczym w porównaniu ze stratami w okresie sprawowania rządów w kolejnej kadencji, jeśli OFE miałyby funkcjonować w niezmienionej formie.

Jak OFE są takie dobre, to dlaczego są obowiązkowe? Chciałbym, żeby każdy, kto chce, mógł w OFE pozostać. Ale nie chcę, żaby moje dzieci musiały w nich pozostać – zwłaszcza po tym, co OFE śmiały napisać do przewodniczącego Barroso.

Autor jest adwokatem, profesorem prawa, prezydentem Centrum im. Adama Smitha