Już po pierwszych dniach szczytu klimatycznego w Warszawie widać, że wynegocjowanie globalnego porozumienia klimatycznego będzie drogą przez mękę. W Warszawie powinno dojść do uzgodnienia fundamentów porozumienia, które ma zostać podpisane w 2015 r. Na razie jednak każdy z uczestników tej publicznej debaty prezentuje swoje wizje ratowania klimatu. Część z nich jest nie do pogodzenia. Na przykład organizacja ekologiczna WWF nawołuje do rezygnacji z inwestycji w polski przemysł węglowy, a tym samym z produkcji prądu w elektrowniach opalanych węglem. Jednocześnie ambitna polityka klimatyczna Unii Europejskiej, zmierzająca do dekarbonizacji i zwiększenia produkcji energii z odnawialnych źródeł, ma swoich zagorzałych przeciwników – przez Konrada Szymańskiego, posła do PE, nazywana jest „nieefektywną" i „oderwaną od rynkowych realiów", a zdaniem Bolesława Jankowskiego z firmy badawczej EnergSys – „zamiast oczekiwanych korzyści przynosi ona wiele negatywnych efektów nie tylko dla Polski czy krajów o niższych dochodach, ale dla całej UE".
Jednak patrząc na przykład naszego kraju, trzeba sobie uświadomić jedną rzecz – z węgla generujemy około 90 proc. energii elektrycznej. To bardzo dużo i nie ma takiej siły, która mogłaby z dnia na dzień wywrócić ten mix energetyczny do góry nogami. Może więc zamiast przeciągać linę, udowadniając, kto ma rację, warto wspólnie zastanowić się, jakie wdrożyć działania, aby zmniejszać emisję CO2 bez zamykania polskich kopalń. Zamiast likwidować węglowe bloki – wykorzystać nowe technologie, które potrafią poważnie zredukować emisję zanieczyszczeń w elektrowniach, przy jednoczesnym rozwijaniu sektora odnawialnych źródeł energii. A na koniec przyspieszyć prace przy poszukiwaniach gazu łupkowego, który może zrewolucjonizować całą polską energetykę. Na razie to węgiel jest najtańszym paliwem, ale przy własnych zasobach gazu sytuacja ta może się zmienić.
Oczekiwania co do trwającego szczytu klimatycznego są bardzo wysokie. Wszyscy bowiem, po której nie staliby stronie barykady, zdają sobie sprawę z tego, że nawet najbardziej ambitne cele stawiane tylko przez część krajów niewiele pomogą klimatowi, jeśli do porozumienia nie przyłączą się najwięksi „truciciele" – Chiny i USA. Ich udział w światowych emisjach CO2 wynosi odpowiednio: 29 proc. i 16 proc. Ogromnym wyzwaniem będzie też wypracowanie porozumienia w kwestii finansowania polityki klimatycznej. Ale bądźmy dobrej myśli – do końca szczytu pozostało jeszcze 10 pracowitych dni.