Internet ma granice

Gdy jedni głośno mówią, że pęcznieje kolejny spekulacyjny bąbel na rynku spółek internetowych, inni są przekonani, że na razie nie powinni sprzedawać swoich internetowych start-upów.

Publikacja: 18.11.2013 07:18

Internet ma granice

Foto: Fotorzepa, Raf Rafał Guz

W ubiegłym tygodniu analitycy banku Morgan Stanley ogłosili, że ich zdaniem wyceny niektórych spółek internetowych są już zbyt wysokie i obniżyli swą opinię o branży z „atrakcyjna" do neutralnej. To, co moim zdaniem w tym raporcie jest najważniejsze – nie znam całości, znam streszczenie – to uwaga, że wiele spółek wycenianych jest przez inwestorów tak, jakby miały szansę działać na całym internetowym rynku. Tymczasem nie dla wszystkich firm tego rynku wystarczy.

Uwaga analityków Morgan Stanley przypomniała mi historię z początków naszej giełdy. Wówczas analitycy, oceniając szanse spółek na rozwój, często zwracali uwagę, że np. pijemy mniej piwa niż Czesi i Niemcy, albo że jemy mniej mięsa indyczego niż w Stanach Zjednoczonych. I na tej podstawie kreślili wspaniałe perspektywy wzrostu firm.

W przypadku Internetu także są ograniczenia. Ot, choćby dostępność do sieci oraz to, ile czasu jesteśmy w stanie spędzić przed monitorem komputera lub wyświetlaczem tabletu albo smartfonu korzystając z tego czy innego serwisu lub usług jakiejś firmy. W tym drugim wypadku istotna jest też zasobność kieszeni. Należy też pamiętać, że tak jak nie wszyscy lubią piwo, tak nie każdy serwis musi się każdemu podobać.

Ostatnio – jak donoszą zza Atlantyku – młodym ludziom przestał się podobać Facebook. Zamiast niego wybierają mniejsze serwisy, takie jak Tumblr czy Snapchat. Ten pierwszy w lecie został kupiony przez Yahoo za 990 mln dolarów. Drugi – jak twierdzi „Wall Street Journal" – odrzucił właśnie propozycję sprzedania się Facebookowi za co najmniej 3 mld dolarów.

Podobno 23-letni współzałożyciel i jednocześnie prezes uznawanego za zaprzeczenie FB serwisu Snapchat uznał, że cena jest za niska i może poczekać. Sądzi bowiem, że popularność niemającego żadnych przychodów serwisu mierzona liczbą użytkowników i liczbą umieszczonych na nim wiadomości będzie rosła, co podniesie wycenę.

Czy ma rację, nie wiem, ale zastanawiam się, czy to pieniądze były powodem odmowy. Może założyciel obawia się, że pierwszą decyzję FB po przejęciu Snapchat byłoby zamknięcie odbierającego użytkowników konkurenta. To już wiele razy się w przeszłości zdarzało.

Autor jest publicystą ekonomicznym

W ubiegłym tygodniu analitycy banku Morgan Stanley ogłosili, że ich zdaniem wyceny niektórych spółek internetowych są już zbyt wysokie i obniżyli swą opinię o branży z „atrakcyjna" do neutralnej. To, co moim zdaniem w tym raporcie jest najważniejsze – nie znam całości, znam streszczenie – to uwaga, że wiele spółek wycenianych jest przez inwestorów tak, jakby miały szansę działać na całym internetowym rynku. Tymczasem nie dla wszystkich firm tego rynku wystarczy.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację