Polska ma własną politykę rozwoju, finansowaną w większości ze środków krajowych. Wspieramy wewnętrzne potencjały, a tym samym zmniejszamy nasze zapotrzebowanie w przyszłości na dodatkowe środki z zewnątrz. I z tego powinniśmy być dumni.
W 2013 r. debata publiczna nad rozwojem Polski toczyła się głównie wokół liczb. Trudno się temu dziwić. Olbrzymi sukces negocjacyjny polskiego rządu w lutym ubiegłego roku oraz akceptacja kompromisu przez Parlament Europejski pozwalają nam w najbliższych latach zainwestować 120 mld euro.
To pieniądze m.in. na rozwój miast i wsi, kontynuację budowy kluczowych drogowych i kolejowych połączeń komunikacyjnych, wsparcie przedsiębiorstw i ich innowacyjności, cyfryzację kraju czy podnoszenie jakości życia Polaków.
Sukces jest tym większy, że wynegocjowaliśmy znacznie więcej niż na lata 2007–2013 mimo zredukowania całego budżetu unijnego.
Przez ostatni rok dyskutowaliśmy też o możliwościach zainwestowania tych funduszy. Konsultowaliśmy programy operacyjne na nową perspektywę oraz tzw. umowę partnerstwa, która będzie swego rodzaju kontraktem na wykorzystanie środków unijnych pomiędzy nami a Komisją Europejską. Proponowaliśmy konkretne kwoty na wybrane cele i wsłuchiwaliśmy się w głos tych, którzy zechcieli podzielić się z nami swoimi spostrzeżeniami.