Hiperbolizacja, czyli przejaskrawienie

Wypowiedź premiera o 1 września – i o tym, że wybory europejskie nie dotyczą tego, czy do szkoły pójdą sześciolatki, ale tego, czy w ogóle dzieci pójdą wtedy do szkoły – wzbudziła w Polsce mieszane uczucia. Wystarczy poczytać komentarze w internecie albo posłuchać opinii opozycyjnych polityków oskarżających go o sianie paniki. Co więksi racjonaliści zaczęli analizować, jak to mało możliwy jest wybuch wojny.

Publikacja: 28.03.2014 07:22

Witold M. Orłowski, główny ekonomista PwC w Polsce

Witold M. Orłowski, główny ekonomista PwC w Polsce

Foto: Fotorzepa, RP Radek Pasterski

Otóż nie – sądzę, że premier powiedział coś jak najbardziej słusznego. Użył oczywiście pewnej figury retorycznej, zwanej hiperbolizacją – polegającej na świadomym przejaskrawieniu, po to by przekaz był bardziej dobitny. Ale czy to się komuś podoba, czy nie, mówił o problemie niezwykle ważnym – o przyszłości Unii Europejskiej.

Kilka miesięcy temu, podczas prezentacji opracowania Biura Bezpieczeństwa Narodowego dotyczącego bezpieczeństwa Polski, zwróciłem uwagę na zadziwiający fakt. Na to, jak szybko wszyscy zapomnieli, co było prawdziwym motorem integracji europejskiej i w jakim celu powstała Unia.

Nie było to dążenie do wyższych dochodów, nie było to korzystanie z funduszy unijnych, nie była to chęć umożliwienia Europejczykom swobody podróżowania i pracy w innych krajach. Unia – a właściwie Wspólnoty Europejskie, bo taką formę instytucjonalną miało początkowo dobrowolne stowarzyszenie krajów naszego kontynentu – powstała głównie po to, by zapobiec kolejnej wojnie na kontynencie. Akuszerami mogli być Schuman i Monnet, ale prawdziwymi ojcami chrzestnymi byli Hitler i Stalin. Pierwszy doprowadził do wylania morza krwi i zamiany Europy w gruzy. Drugi zagrażał zabraniem jej z trudem odzyskanych swobód.

Najwyższy czas, by sobie o tym przypomnieć. Współpraca w ramach Unii Europejskiej ma oczywiście służyć modernizacji i wzrostowi dobrobytu Polski. Ale w pierwszej kolejności musi służyć temu, by nasz kraj był bezpieczny. Jeśli to bezpieczeństwo kosztuje, trudno.

To inna perspektywa, niż stwierdzenie jednego z naszych polityków, że celem naszego członkostwa w Unii jest to, by „wycisnąć brukselkę", nic w zamian od siebie nie dając. Albo opowieści, że główną strategią naszego działania w UE powinno być maksymalne paraliżowanie dalszej integracji – bo interesują nas tylko brukselskie pieniądze, a im mniej współpracy w Unii, tym lepiej.

Powinniśmy podziękować prezydentowi Putinowi za to, że przypomniał nam, iż historia wcale się nie skończyła, a bezpieczeństwo nie jest dane raz na zawsze. Jak również za to, że przypomniał wszystkim Europejczykom, że bez ścisłej integracji i solidarności wewnątrz Unii oraz współpracy Europy z Ameryką nadal jesteśmy zdani na najstraszliwsze kaprysy historii. I że dopóki nasz kontynent naprawdę się nie zjednoczy, zarówno gospodarczo, jak i politycznie, nigdy nie będziemy mogli być pewni, czy 1 września polskie dzieci pójdą do szkoły.

Otóż nie – sądzę, że premier powiedział coś jak najbardziej słusznego. Użył oczywiście pewnej figury retorycznej, zwanej hiperbolizacją – polegającej na świadomym przejaskrawieniu, po to by przekaz był bardziej dobitny. Ale czy to się komuś podoba, czy nie, mówił o problemie niezwykle ważnym – o przyszłości Unii Europejskiej.

Kilka miesięcy temu, podczas prezentacji opracowania Biura Bezpieczeństwa Narodowego dotyczącego bezpieczeństwa Polski, zwróciłem uwagę na zadziwiający fakt. Na to, jak szybko wszyscy zapomnieli, co było prawdziwym motorem integracji europejskiej i w jakim celu powstała Unia.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację