Niestety, nie wiadomo, czy ta szczytna bezczynność poprawiająca nasz dobrobyt będzie kontynuowana, bo projekt ustawy, jak zaznaczył Donald Tusk, jest już gotowy. Jak wynika z informacji agencyjnych według projektu średnia cena energii będzie wynosić w 2015 roku 220 zł z Mwh, a średnia cena energii ze wspieranych źródeł OZE 362 zł, różnice pokryją konsumenci. Nieróbstwo rządu byłoby więc ze wszech miar wskazane – pomyślałem, chyba że teraz dopłacamy do interesu jeszcze więcej. Nie jest to wykluczone.
Akurat tego samego dnia dowiedzieliśmy się bowiem o wynikach kontroli NIK na temat biopaliw. Nie wiem, czy biopaliwa zaliczane są do OZE, ale branża niewątpliwie jest podobna. Otóż okazało się, że rządowy program biopaliwowy miał za zadanie zwiększyć zapotrzebowanie na rodzime biododatki, ale nie bardzo mu to wyszło. W 2012 udział biododatków (5,8 proc.) był mniejszy niż w 2011 ( 6,2 proc.), a ponad połowa biokomponentów pochodziła z importu. Jak wyliczył NIK zabawa ze stymulowaniem ich produkcji i konsumpcji kosztowała podatników w latach 2008-11 4,1 mld złotych. Oczywiście nie wszystkich, w końcu pożywili się na tym zagraniczni eksporterzy, polscy importerzy, ale też i krajowi producenci rzepaku, jakichś estrów tłuszczowych, pewnie także bioetanolu i czegoś tam jeszcze (nie jestem specjalistą). Tym razem niestety kilka rządów nie było opieszałych, bo program uchwalił jeszcze w 2007 roku rząd PiS, a kolejne PO-PSL realizowały go pracowicie jak mróweczki.
Co za tydzień. Już 2 kwietnia mogłem przeczytać, że wyniki kontroli NIK widać na nikim nie zrobiły wrażenia, bo rządowy projekt nowelizacji ustawy o biopaliwach sejmowa komisja wysłała do podkomisji. Projekt zakłada zwiększanie limitu dodatków biokomponentów do benzyny z 5 do 10 procent. Zapewne drogą jakiejś stymulacji pomyślałem łapiąc się za portfel.
I słusznie. Już dwa dni później, 4 kwietnia, PAP podał , że prezydent właśnie podpisał inną nowelizację ustawy, oczywiście że o biopaliwach, która przewiduje, że od 2020 roku biopaliwa muszą stanowić 10 procent wszystkich paliw zużywanych w kraju. Ha, jeżeli 5 procent kosztowało miliard rocznie, to 10 procent pewnie ze dwa albo i więcej, pomyślałem. Dzięki tej informacji wiem także, że „nowelizacja wdraża zapisy ostatniej europejskiej dyrektywy w sprawie promowania stosowania energii ze źródeł odnawialnych". Dalej było także o zrównoważonym rozwoju, co w praktyce na wyeliminować z rynku tańsze biokomponenty z krajów tropikalnych oraz, że „nowela zawiera szczegółowe regulacje dotyczące certyfikacji, komponentów, sprawozdawczości itp.". To „itp." sugeruje, że jest tam zawarta niebotyczna góra nowiutkich przepisów prosto z Brukseli i Warszawy. Zatem wezwania do bezczynności powinny dotyczyć zarówno polskiego rządu jak i Komisji Europejskiej. Czego sobie i państwu życzę, bez nadziei wszakże na spełnienie.