Większość analityków i ekonomistów uznała 3,4-proc. dynamikę za oznakę trwałej i systematycznej poprawy koniunktury. Także Narodowy Bank Polski podtrzymał swoją – uznawaną za bardzo optymistyczną – roczną prognozę tempa wzrostu wynoszącą 3,6 proc.
Od ogólnego – umiarkowanego, ale jednak – optymizmu są dwa wyjątki. JP Morgan prognozuje wzrost w wysokości 3,2 proc. (co oznacza, że w następnych kwartałach mielibyśmy spadek średnio do 3 proc.). Natomiast Janusz Jankowiak zalicytował jeszcze niżej, obstawiając roczne tempo w wysokości 2,6 proc. (w następnych kwartałach średni wzrost wyniósłby 2,3 proc.).
Autorzy są bardzo poważni (choć często nadmiernie pesymistyczni), dlatego warto zgłosić zdanie odrębne. Jest oczywiste, że niepewność co do wzrostu naszej gospodarki w znacznej mierze jest następstwem niejasnej sytuacji w zachodniej Europie. Rzecz jasna, nie dałbym za to głowy, ale podejrzewam, że ożywienie w Europie następować będzie niejako samoczynnie ze względu na wychodzenie z dna cyklu koniunkturalnego, dodatkowo stymulowane liberalno-emisyjną polityką EBC. Dla nas to dobrze.
Ale jeszcze lepiej, że polski eksport przestał być głównym motorem wzrostu. Wyprzedził go krajowy popyt konsumpcyjny. Trudno się temu dziwić, skoro powszechne jest przekonanie, że nasze spożycie jest zbyt niskie, a co za tym idzie, dochodowa elastyczność popytu jest dość wysoka. A co jeszcze ważniejsze, eksport został w tyle za inwestycjami, które w minionym kwartale wzrosły aż o 10,7 proc., trzykrotnie przewyższając przewidywania analityków.
Wprawdzie pesymiści podkreślają, że 8-proc. zwiększenie inwestycji w budownictwie zawdzięczamy łagodnej zimie, ale przecież nie słoneczko wznosi budowle (gdyby tak było, Afryka byłaby jednym wielkim placem budowy), ale istniejący popyt i przekonanie inwestorów, że poniesienie nakładów się opłaci. Co więcej, dobra pogoda zapewne będzie trwać jeszcze ze dwa kwartały, a rozpoczęte inwestycje nie zakończą się w ciągu kilku miesięcy. Jeżeli dołożymy do tego dekapitalizację części majątku trwałego i wyczerpywanie się zapasów, przypuszczenie, że owa dynamika – dodatkowo wspierana efektem bazy – będzie się utrzymywać, nie jest nadmiernie optymistyczne. Inwestycje będą wspierane także przez wyjątkowo niską (jak na Polskę) inflację i niewielkie (nominalnie) oprocentowanie kredytów.