Jesteście największą w Europie organizacją zarządzającą lasami publicznymi, z 7,2 mln ha drzewostanu, czwartymi co do wielkości zasobami drewna w UE i przychodami 7,5 mld zł rocznie. Mówią o was państwo w państwie...
Adam Wasiak: Kiedy w 1924 roku przejmowano, skupowano i scalano lasy w ramach jednej państwowej organizacji, chodziło o ratowanie rozproszonych zasobów naturalnych, zdewastowanych przez rabunkową politykę zaborców. To się udało, a skonsolidowane Lasy Państwowe w dużej mierze finansowały reformy Grabskiego. Zintegrowany państwowy zarząd nad lasami sprawdził się po II wojnie światowej, w której drzewostan ucierpiał w sposób katastrofalny. Państwo zalesiło 2,5 mln hektarów opustoszałych terenów, a potem w epoce gospodarki nakazowo-rozdzielczej leśnicy bronili racjonalnego urządzania lasu. Na początku lat 90. polska ustawa o lasach torowała drogę nowoczesnym rozwiązaniom zrównoważonego rozwoju w Europie.
I co z tego wynika?
Do dziś korzystamy z tego, że wielki może więcej. Nawet niemieccy leśnicy zazdroszczą nam ogólnokrajowej struktury, siły i pieniędzy na ochronę przyrody czy kosztownej restytucji zagrożonych gatunków. Rzeczywiście mamy pozycję dominującą, zaopatrujemy przemysł drzewny w 90 proc. surowca. Działamy na zasadach samofinansowania. Nie płacimy podatku dochodowego od sprzedaży (od pozostałej działalności tak), bo nie jesteśmy klasycznym przedsiębiorstwem. Jesteśmy gospodarczą organizacją, której celem nadrzędnym nie jest wynik ekonomiczny, ale zachowanie narodowych zasobów leśnych dla przyszłych pokoleń i zrównoważony, proekologiczny rozwój. Taka strategia musi zderzyć się z biznesowymi interesami przedsiębiorców sektora drzewnego i meblarskiego, a z drugiej strony z niektórymi środowiskami ekologów. Musimy godzić ogień z wodą. Ale swoje rachunki regulujemy. Podatki leśne i inne należności, którymi zasilimy budżet państwa i samorządowy, wyniosą w tym roku przeszło 1,5 mld zł.
Rząd nie zrujnował was, obciążając doraźną daniną ?1,6 mld zł?