Czytając europejskie gazety można odnieść wrażenie, że po ogłoszeniu przez Jeana-Claude Junckera, nowego przewodniczącego Komisji Europejskiej, składu tej ostatniej w większości jeśli nie we wszystkich stolicach krajów UE zapanowała radość albo przynajmniej zadowolenie. Niemal w każdym państwie podkreśla się i przekonuje, że teka przyznana jego przedstawicielowi jest bardzo ważna. Żeby było jasne, każde z państw ma zagwarantowaną tekę komisarza. Tyle że ostatecznie kraje otrzymują teki mniej lub bardziej ważne. W Polsce mówi się o podwójnym sukcesie, bo poza Donaldem Tuskiem jako szefem Rady Europejskiej będziemy mieli komisarz ds. rynku wewnętrznego, przemysłu, przedsiębiorczości oraz małych i średnich przedsiębiorstw. Wicepremier Elżbiecie Bieńkowskiej przypadła ważna teka gospodarcza.
Ale inni też są zadowoleni. Włosi mają przecież wysoką przedstawicielkę ds. polityki zagranicznej, o co walczyli, którą jest do tego wiceprzewodniczącą KE. Wiceprzewodniczących KE mają też Bułgaria, Łotwa, Estonia, Słowenia i Finlandia, a Holandia nawet pierwszego.
Hiszpanie są zadowoleni, że ich były minister rolnictwa zajmie się zmianami klimatu i energią, bo te są obecnie bardzo ważne. Wielka Brytania dostała tekę ds. usług finansowych i rynków kapitałowych co wydawało się bardzo mało prawdopodobne. I teraz w Londynie panuje zadowolenie. Francja ma nadzór nad dyscypliną finansową.
Cieszy się też Europa Wschodnia. Jej uzysk to czterech wiceprzewodniczących. Północ ma wiceprzewodniczącego w osobie Fina Jyrki Katainena i ważną tekę handlu dla Szwecji. Zadowoleni są też Niemcy. "Sueddeutsche Zeitung" napisał, że "Pierwsze rozdanie Junckera należy uznać za udane".
Może troszkę gorzej ma się część „starej" Europy, ale jak pisze fransuski „Le figaro" zachodnie stolice europejskie nie zwróciły zbytniej uwagi na parytet płci i w efekcie najmniejszy kraj w UE jakim jest Luksemburg, a dokładnie Juncker, wystawił na czoło Komisji kobiety, przedstawicieli wschodniej Europy i Skandynawii.