Fundacja Bertelsmanna regularnie publikuje raporty dotyczące sytuacji w krajach europejskich. Polska bez wątpienia jest gwiazdą najnowszej edycji raportu. I wcale nie dlatego, że nagle zajęliśmy w nim czołową lokatę. Co to, to nie. Jeszcze nam daleko do liderowania w tym zestawieniu. Ale w ostatnich latach żaden kraj nie zrobił takiego postępu jak my.
Sześć lat temu byliśmy na szarym końcu, dziś jesteśmy w połowie listy. Autorzy badania twierdzą, że to dzięki zmianom wprowadzonym w ostatnich latach. Dla przykładu: podoba im się bardzo to, co zrobiliśmy z edukacją. A konkretnie, wysłanie sześciolatków do szkoły, a pięciolatków do zerówek. Zresztą o polskim systemie edukacji w ostatnich miesiącach mówiło się na świecie wielokrotnie pozytywnie i to nie tylko w kontekście podstawówek, ale także gimnazjów. Więcej, nie tylko w Europie, ale w USA również. Czy rzeczywiście jesteśmy tacy fantastyczni? Może z bliska trudniej to dostrzec. Swoją drogą ciekawy jestem, jak za kilka lat autorzy raportu ocenią wprowadzenie darmowego podręcznika do szkół...
W ciągu ostatnich lat znacząco spadło u nas zagrożenie ubóstwem: z 33 do 25 procent. Interesujące jest również to, że nasz kraj zaliczony został do stabilnej i bogatej północy Europy. Naprzeciwko zaś postawione zostały kraje nieradzącego sobie południa kontynentu. Gdybyśmy nie byli Polakami, pewnie cieszylibyśmy się, że inni tak nas postrzegają i chwalą, ale ponieważ jesteśmy, czas ponarzekać. Postaram się zrobić to merytorycznie, ale tylko na jednym przykładzie. Podnoszonym również przez twórców raportu.
Chodzi o podatki. Jeśli ktoś mi mówi, że obciążenie podatkowe jest u nas niewielkie, to dostaję skurczów w żołądku. Może i jesteśmy lekko poniżej średniej OECD, a na zachodzie Unii Europejskiej oddają fiskusowi więcej, ale my przecież wciąż jesteśmy na dorobku. Dajcie więc nam się dorobić, a potem angażujcie fiskusa. I wcale nie będę pisał o wstydliwej kwocie wolnej od podatku, o braku waloryzacji progów podatkowych ?czy ulgach rodzinnych na poziomie sprzed lat.
Napiszę o samotnej matce wychowującej dwójkę dzieci. Według Fundacji Bertelsmanna polskie państwo zabierze jej 30 proc. dochodów. Policzone są tu oczywiście wszystkie obciążenia, a nie tylko te z corocznego zeznania podatkowego. Czeski fiskus takiej kobiecie zabierze... 14 proc. dochodów. I gdzie ta społeczna sprawiedliwość? Chyba za naszą południową granicą.