Jeden z biografów twierdził, że „złośliwie" nazywano go jednym z oligarchów. Dlaczego „złośliwie"? Jeśli oligarchowie to członkowie niewielkiej grupy wywodzącej się często z elit majątkowych i sprawujących niedemokratycznie władzę w państwie, to Kulczyk przez kilka lat takiej definicji odpowiada. Z jego kontaktami z kolejnymi ekipami rządowymi, zatrudnianiem ministrów i stawianiem do raportu najwyższych przedstawicieli władzy.
Ale jeśli tak, to nekrolog pani premier wydaje mi się dość dziwaczny.
Z kolei Leszek Balcerowicz napisał: „Jan Kulczyk był wielkim przedsiębiorcą, który osiągał sukcesy zarówno w Polsce, jak i za granicą. Finansował też bez ostentacji wiele społecznych inicjatyw. W Polsce był atakowany, zwłaszcza przez antyliberalne kręgi, w proporcji do swoich osiągnięć. Nie da się napisać rzetelnej historii przemian po 1989 roku bez uwzględnienia roli Jana Kulczyka".
No fakt, pewnie się nie da napisać. Ale myślę, że uprawnione jest kwestionowanie jego osiągnięć także z pozycji wolnorynkowych. Jeżeli mówić o kapitalizmie kolesiów, to Kulczyk odpowiada temu określeniu.
Z kolei prof. Witold Orłowski z programie radiowym mówił tak : „To był wielki przedsiębiorca działający w czasach transformacji. Jedną z jego umiejętności było szukanie styku między państwem, polityką a gospodarką. To była jedna z tajemnic jego sukcesu. Oczywiście część jego transakcji była kontrowersyjna. Był krytykowany. Gdy ktoś robi wielkie rzeczy, to jednym to się podoba, a innym nie". Nie wiem, jakie to były „wielkie rzeczy", czy chodzi o próbę usunięcia szefa Orlenu za pomocą sił bezpieczeństwa? Czy też o spotkania z premierem i prezydentem Polski oraz ze szpiegiem rosyjskim Ałganowem w sprawie prywatyzacji Lotosu? Bo samo stworzenie wielkiego majątku dzięki „umiejętności szukania styku" świadczy jedynie o zdolności do tworzenia i wykorzystywania szans. W biznesie rzecz niezwykle ważna, ale tej metody „wielką" bym nie nazwał.